14-letnia uciekinierka z domu odnalazła się dzięki reportażom UWAGI! i Superwizjera. Ostatni, nadany w niedzielę, obejrzała kobieta, która tego samego dnia spotkała dziewczynę łudząco podobną do Kai na dworcu PKP w Warce. Zadzwoniła do redakcji TVN i na policję. W poniedziałek policjanci odnaleźli dziewczynę. Spotkanie Kai z matką było dziwne. Obie płakały, ale wyraźnie nie z tego samego powodu. Dziewczyna wyglądała na zrozpaczoną. Nie chciała wracać do domu. Przebieg spotkania skłonił policję do umieszczenia dziewczyny w pogotowiu opiekuńczym. Dziś sąd rodzinny w Katowicach zdecydował, by pozostała w nim nadal, do czasu, aż zostanie dokładnie sprawdzona sytuacja w jej domu rodzinnym. Zaraz po zatrzymaniu Kaja opowiadała, że matka ją biła. Dziś przed sądem wycofała się z tego zarzutu. Dlatego sąd polecił też, by poddać ją badaniom psychologicznym i zbadać jej prawdomówność. W sądzie obok matki był też rozwiedziony z nią ojciec Kai. Powiedział, że nie może opiekować się córką, bo nie pozwala mu na to praca. Kaja ani nie chce wracać do domu, ani zostać w pogotowiu opiekuńczym. Sąd zlecił też sprawdzenie udziału 22-letniego Arka w ucieczce Kai. To u niego w domu w okolicach Warki ukrywała się Kaja. Jak się okazało, Arek i Kaja poznali się jeszcze przed ucieczką dziewczyny. Według Arka dziewczyny nikt nie zmusił do ucieczki ani nie porwał. Nie mogła dogadać się z matką, bała się jej reakcji na złe oceny na świadectwie i sama uciekła z domu. Kaja znikła z domu w czerwcu. Po kilku tygodniach znaleziono ją na Dworcu Centralnym w Warszawie. Policja przekazała ją pogotowiu opiekuńczemu. Zamiast do domu trafiła stamtąd w ręce człowieka podającego się za jej wujka. I ślad po niej zaginął. Od tego czasu wszystkie tropy, które sprawdzaliśmy, okazały się błędne. Również ten, który wskazywał na Holandię – miano widzieć tam Kaję w dzielnicach domów publicznych. Właśnie po emisji reportażu o naszych poszukiwaniach w Holandii zgłosiła się kobieta, która rozpoznała dziewczynę na dworcu.