„Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz”

TVN UWAGA! 131436
Od wybuchu olbrzymiej afery korupcyjnej w polskiej piłce nożnej minęło kilka lat. Dotyczyła ona nie tylko piłkarzy i trenerów, ale również piłkarskich sędziów. To oni za spore łapówki dbali o to, by sprzedane mecze zakończyły się zamówionym z góry wynikiem. Choć skorumpowani sędziowie na szczęście nie biegają już po polskich boiskach, od pozostałych wymaga się nadal rzeczy niemożliwej - mają być wszędzie, widzieć wszystko i nie popełniać żadnych błędów.

Jarosław Chmiel jest jednym z blisko dziesięciu tysięcy polskich arbitrów prowadzących mecze piłki nożnej. Formalnie wszyscy są amatorami, sędzia Chmiel również. Po meczu wróci do handlu książkami. - Sędzią piłkarskim zostałem przez przypadek. Będąc na meczu kolega powiedział, że jest kurs. Zapisaliśmy się we dwóch. Kolegi już dawno nie ma. A ja nadal jestem. I przygoda trwa – wspomina sędzia Chmiel. Jego kolega, sędzia międzynarodowy Adam Lyczmański, uczy w szkole wychowania fizyczmego. Na co dzień prowadzi mecze najlepszych polskich drużyn. Po zakończeniu rozgrywek ekstraklasy - jeździ na zawody niższej rangi. - Będąc na boisku ma się ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Sędziuję najlepiej jak potrafię. Na pewno nie ma takiego przekonania, że skoro mam na koncie 50 meczy w ekstraklasie, to ja jestem rutyniarz. Cały czas człowiek się uczy – mówi sędzia Adam Lyczmański. Codzienna praca sędziego to przede wszystkim trening - w każdym meczu arbiter przebiega około dziesięciu kilometrów. Adam Lyczmański szlifuje formę przed wyjazdem na młodzieżowe mistrzostwa w Chorwacji. Jego kolega Marcin Borski, który przygotowuje się do Mistrzostw Europy, gdzie - jako arbiter techniczny - będzie jedynym Polakiem wśród sędziów. Każdy z nich wie, co może się stać, gdy popełni błąd. - Najgorszy jest moment, gdy to jednak ucieknie. Minie tych parę sekund i już nie ma możliwości cofnięcia decyzji. Gra idzie dalej, zmienia się. Jest inny kontekst meczu. A my z tym w głowie, z tą świadomością musimy dalej sędziować mecz. I oczywiście sędziować go dobrze, nie starać się naprawiać tego błędu innym błędem – opowiada sędzia Marcin Borski. Piotr Urycz, student AWF, sędziuje mecze od 10 lat. Sędziując mecze najniższej grup rozgrywek sędzia jest tylko jeden, więc nie może liczyć na pomoc kolegów po bokach boiska. Pan Piotr liczy na to, że kiedyś poprowadzi mecze wiodących polskich drużyn. - Tam jest na pewno szybsza gra. Zawodnicy są bardziej techniczni. A my tutaj mamy tzw. „patologię piłkarską”. Poza tym, gdy jest trzech sędziów, to oni mogą sobie pomóc nawzajem. A tutaj mam 22 zawodników, są kibice i jestem ja sam – przedstawia różnice sędzia Piotr Urycz. Trudno powiedzieć, by arbiter B klasy sędziował dla pieniędzy. Za prowadzenie tego meczu Piotr Urycz dostanie kilkadziesiąt złotych. Jarosław Chmiel za sędziowanie pierwszoligowego szlagieru dostanie około tysiąca złotych. Najwięcej zarabiają sędziowie ekstraklasy - około trzech tysięcy za mecz. - Bardzo duża grupa młodych sędziów, szczególnie po przygodach z klasą B i C zrażają się do sędziowania i po prostu rezygnują. Nie wytrzymują presji – komentuje sytuację sędzia Adam Lyczmański. Euro 2012 rusza już za trzy dni, ale nasi sędziowie nawet, gdyby chcieli nie odegrają na tych mistrzostwach szczególnie ważnej roli. Tylko jeden polski arbiter - Marcin Borski - będzie miał szansę wybiec na boisko. Szkoda tylko, że w transmisjach z meczów nie można - tak jak w naszym reportażu - przysłuchiwać się pracy sędziów. Emocji byłoby jeszcze więcej!

podziel się:

Pozostałe wiadomości