Jedną z Polek, która chce urodzić dziecko obcej parze jest Elżbieta Szymańska. Kilka miesięcy temu dała ogłoszenie, że za pieniądze urodzi komuś dziecko. Elżbieta jest samotną matką, wychowuje dwóch synów. I nie ukrywa przed nimi swoich planów. Twierdzi, że chce pomóc innym. - Dostałam wiele ofert - mówi Elżbieta Szymańska. – Planuję urodzić trójkę, a potem otworzę centrum i nadal będę pomagać innym. Wszystko jest kwestią pieniędzy. W Polsce za taką usługę surogatki żądają od 15 do 30 tys. euro. W polskim prawie nie ma jednak rozwiązań dotyczących matek – surogatek. Rodzice, którzy zdecydowaliby się na takie przedsięwzięcie robią to na własną odpowiedzialność, bo po porodzie nie będą mieli żadnych gwarancji prawnych, że dziecko do nich trafi. Jadwiga Osuch, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie uważa, że to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. - To nie będzie ich dziecko, tylko matki – mówi Jadwiga Osuch . - Para nie będzie miała do dziecka żadnych praw. By rodzice mogli sprawować prawną opiekę nad dzieckiem urodzonym przez inną kobietę – muszą je adoptować. A więc osobą, do której należy ostateczna decyzja jest surogatka. Pani Elżbieta twierdzi jednak, że dziecko odda, bo ma już dwójkę swoich i wychowuje je sama. Krajem, w którym od lat legalnie można korzystać z usług matek surogatem, jest Rosja. Moskiewska klinika Altra Vita w swojej ofercie ma nosicielki zastępcze, tzw. surogatki, które urodzą dziecko każdej bezpłodnej parze. - Wyszukiwaniem surogatek zajmuje się u nas specjalny dział – mówi Marina Tiapkina, główny lekarz kliniki Altra Vita. - Dajemy ogłoszenia do mediów. Te ogłoszenia dajemy w rubrykach praca, bo uważamy, że to sposób zarabiania pieniędzy. Przeglądamy też ogłoszenia, bo jest sporo chętnych, które same chcą zostać matkami zastępczymi i ogłaszają się w prasie. Sprawdzamy je wszechstronnie: położenie socjalne, które pozwala im lub nie stać się matką zastępczą. To również kwestie wyników badań medycznych, które pozwalają lub dyskwalifikują kobietę do bycia matką zastępczą. Ale przecież wszystkie te warunki są określone w rozporządzeniu ministerstwa zdrowia. Do zapłodnienia dochodzi metodą In vitro w laboratorium. Bezpłodna para przekazuje swój materiał genetyczny, tworzy się z niego zarodek, następnie metodą in vitro i umieszcza się go w macicy surogatki, która rodzi dziecko pary. Jeśli w małżeństwie np. kobieta jest bezpłodna, wówczas dobiera się materiał genetyczny anonimowej dawczyni i tworzy zarodek, a następnie umieszcza się w macicy surogatki, która rodzi dziecko pary i przekazuje genetycznym rodzicom. Do moskiewskiej kliniki codziennie zgłaszają się takie, jak ona.. Za urodzenie obcego dziecka zarabiają około 10 tys. dolarów. Dodatkowo w czasie ciąży otrzymują pieniądze na utrzymanie. Żadna z nich nie będzie miała prawa do wychowywania dziecka, które urodzi. Jedną z surogatek jest Natalia Swierdlowa. Obecnie jest w trzecim miesiącu ciąży, do kliniki przychodzi na regularne badania. - Chciałam polepszyć swoją sytuację materialną – mówi Natalia. - Może udałoby mi się załatwić sobie mieszkanie, urządzić się. No, a po drugie, to jest też jakaś pomoc dla ludzi, no i tak zdecydowałam się i poszłam tu. Decydującą rolę odegrał jednak motyw finansowy, bo jak sobie sama nie pomożesz, to nikt ci nie pomoże. Do moskiewskiej kliniki przyjeżdżają klienci z całego świata, ale korzystają z niej też bogaci Rosjanie. Klinika gwarantuje całkowity komfort przyszłym rodzicom. To pracownicy kliniki załatwiają wszystkie formalności z matkami zastępczymi. Przyszli rodzice nie kontaktują się z surogatkami. - Wybraliśmy tę właśnie klinikę, bo ona załatwiła za nas wszystko – mówi Swietłana Szamanowa. - Zdjęła z nas problemy etyczne. Bo pojawiają się problemy, kiedy rodzice muszą sami kontaktować się z surogatką. W naszej sytuacji klinika wzięła na siebie całkowicie rozwiązanie tej sytuacji. To oni kontaktują się z matką zastępczą i negocjują z nią kontrakt. W Rosji rzadko zdarza się, by matka, która rodzi dziecko nie chciała go oddać. Wszystko regulowane jest prawnie. Dziecko od samego początku nie należy do matki – nosicielki, a do genetycznych rodziców, którzy za taką usługę płacą od 30 do 50 tyś dolarów. - Pracuję w tym fachu od 20 lat i nie zdarzyło mi się, żeby matka – surogatka robiła jakieś problemy – mówi Marina Tiapkina. - Ale słyszałam o takich sytuacjach, tak ludzie mówią. U nas regulują to specjalne przepisy. Zabezpieczmy dokumenty. Rzecz nie polega na wyrzeczeniu się praw do dziecka przez kobietę, która je urodziła. W szpitalu pisze się zupełnie inny dokument, a mianowicie - matka surogatka pisze oświadczenie, w którym przekazuje dziecko genetycznym rodzicom. Dokładnie tak, jak jest to uregulowane w kontrakcie, który podpisują. To przekazanie odbywa się całkowicie oficjalnie na podstawie dokumentów ze szpitala i naszych kontraktów. Na tej podstawie genetyczni rodzice idą do USC. Rejestrują dziecko zgodnie z prawem rodzinnym, bo na to wszystko istnieje odpowiedni artykuł w naszym prawie. Natalia ma dwójkę swoich dzieci. To jej pierwsza zastępcza ciąża. Natalia nie chce, by dowiedziały się o jej ciąży dzieci. Są małe i kobieta liczy, że niczego nie zauważą. - Mam taką nadzieje, że wszystko się dobrze skończy – mówi Natalia. - Od samego początku wiedziałam, na co się decyduję. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Nawet nie dopuszczam takiej myśli, czy zdołam, czy nie zdołam. Każdy wie, na co się decyduje. Ja podjęłam taką decyzję, znaczy, że oddam. Ja wykonuję usługę. To jest moja praca. Jestem inkubatorem.---strona---