Pan Jacek Majerowski z Czerska sprzedaje telefony komórkowe. Z aparatami dojeżdża do domów klientów. Nie zdziwiło go więc zgłoszenie i zaproszenie do domu. - Często dojeżdżam do klientów godzinach nocnych – opowiada pan Jacek. Droga do miejsca spotkania prowadziła przez las. Gdy pan Jacek w nią skręcił, okazało się, że jest zatarasowana przez drzewo. - Zatrzymałem się. Pomyślałem, że to może nie ta droga. Wysiadłem z samochodu. Nie wyłączyłem silnika. Światła były włączone. Schyliłem się do drzewa. Chciałem je podnieść. Otrzymałem dwa ciosy w tył głowy. Upadłem i wtedy zaczęto mnie kopać. Zacząłem uciekać do samochodu. Przyłożyli mi jednak nóż do gardła. Pomyślałem, że to koniec. Otworzyli klapę do bagażnika. Kazali wejść i siedzieć cicho. Powiedzieli, że nic mi nie robią – wspomina mężczyzna. Pan Jacek wyciągnął telefon komórkowy i wysłał sms-a do żony z prośbą o pomoc. - Pobiegłam na policję, na posterunek – mówi kobieta. W tym czasie napastnicy zabrali telefony i porzucili samochód. Pan Jacek wydostał się z bagażnika. - Od momentu zgłoszenia do ujęcia sprawców minęło tylko kilka godzin. Sprawcy zostali zatrzymani. Okazali się nimi trzej nieletni mieszkańcy gminy Osie. Dwóch 15-latków i o rok starszy kolega. Wcześniej nie byli karani – opowiada policjant. Chłopacy przyznali się do winy, jednak ich zeznania odbiegają od zeznań pana Jacka. Napastnicy twierdzą, że nie sterroryzowali mężczyzny. Czy chłopcy będą karani jak dorośli? O tym zdecyduje sąd rodzinny. Zatrzymani przebywają w schronisku dla nieletnich.