Pan Jerzy wrócił do swojego rodzinnego miasta z Niemiec. Kilka dni później córki mężczyzny zaczęły gorączkować i miały infekcję. Całej rodzinie zrobiono testy na obecność koronawirusa. Na wyniki trzeba było czekać sześć dni. To był bardzo nerwowy okres.
- Byłem w stałym kontakcie z pracodawcą. Codziennie miałem też po kilkanaście telefonów od kolegów z którymi miałem kontakt, i od rodziny. Wszyscy pytali, czy już są wyniki – mówi mężczyzna.
Na szczęście okazało się, że do zarażenia nie doszło.
- Gdybym dostał wyniki w ciągu jednego dnia, to człowiek tak by się nie przejmował – dodaje pan Jerzy.
Na problem z długim oczekiwanie na wynik wskazuje też doktor Paweł Grzesiowski.
- To frustruje, bo jeżeli 3-4 dni czekamy na wynik, to jest to nie do przyjęcia, bo mamy pacjenta z którym coś trzeba robić. A druga sprawa to jest problem mentalny, czyli z tym, że te testy należy zlecać jak najczęściej. To się jeszcze nie przebiło do świadomości – uważa ekspert profilaktyki zakażeń.
Lekarze apelują o zwiększenie liczby wykonywanych testów nie tylko dla pacjentów, ale też dla personelu medycznego, który jest szczególnie narażony na zakażenie.
- Personel medyczny powinien być traktowany w sposób priorytetowy. Z tego powodu, że lekarze przechodząc zakażenie nawet bezobjawowo mogą zakażać się od siebie i stwarzać zagrożenie dla pacjentów. Część zakażeń przebiega bezobjawowo, część zakażeń przebiega skąpoobjawowo, a wciąż ci chorzy mogą zakażać innych – podkreśla Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.
Zobacz też: Czy można złagodzić przebieg COVID-19?>
Testowanie
Jeden z warszawskich startupów postanowił uruchomić laboratorium, które pozwoliłoby znacznie zwiększyć ilość wykonywanych testów.
- Jest choroba, to trzeba ją rozpoznać, jeżeli mamy sobie z nią poradzić. Jedyną szansą na rozpoznanie infekcji koronawirusowej jest testowanie – mówi prof. Krystian Jażdżewski z Warsaw Genomics i wyjaśnia: Jeżeli przyjmiemy, że wczoraj przebadaliśmy kilkaset osób i znaleźliśmy 20 osób z zakażeniem. Każda z nich spotkała w ciągu siedmiu dni pięćdziesiąt osób, to jest tysiąc osób, które dzisiaj powinny być przebadane. Wśród tych tysiąca osób 40 będzie chore. W związku z tym od naszej sprawności i efektywności testowania zależy, czy uda się znaleźć, wykryć i odizolować te osoby, żeby nie zarażały następnych. Jeżeli tego nie zrobimy w kolejnym dniu będzie 80-100 osób zarażonych.
Zespół, który stworzył prof. Krystian Jażdżewski endokrynolog i genetyk onkologiczny ma duże doświadczenie w badaniach genetycznych. Już kilka lat temu opracował test, który pozwala zbadać ryzyko zachorowania na raka wywołane mutacją genetyczną. Na dodatek takie testy są dwudziestokrotnie tańsze od tych stosowanych na świecie.
- Jestem lekarzem. To mój zawód – ratowanie zdrowia i życia ludzi. Im więcej osób jestem w stanie wyleczyć, zabezpieczyć przed chorobą, tym większa radość i przyjemność z pracy lekarskiej – mówi prof. Jażdżewski.
Za opracowanie takiej metody badania profesor otrzymał wiele wyróżnień, między innymi nagrodę Polskiej Rady Biznesu im. Jana Wejcherta.
„Wszyscy musimy działać”
Firma Warsaw Genomics pracuje już pełna parą i wykonała co szósty test zrobiony do tej pory w Polsce. Dziennie laboratorium bada około trzech i pół tysiąca próbek.
Dzięki pomocy różnych firm testy do tej pory wykonywane były za darmo. A o ich zrobienie mogli też występować lekarze, którzy mają kontakt z chorymi.
- Warsaw Genomics to sprawdzona firma, która współpracuje z ministerstwem zdrowia, w tej chwili, jako podwykonawca ze szpitalem MSWiA w Warszawie. Wiemy na czym bazuje firma, jak te badania wyglądają i ręczymy za pełną wiarygodność – mówi Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ministerstwa zdrowia.
- Wszyscy musimy działać, nikt za nas z tą epidemią nie wygra. Każdy z nas ma jakąś cząstkę zadań, którą powinien wziąć na siebie. To jest zadanie całego społeczeństwa – kwituje prof. Jażdżewski.
Raport specjalny o koronawirusie w serwisie Zdrowie TVN