- Cała rodzina budowała ten dom. To jest dorobek całego mojego życia – mówi Jan Kowalski. Państwo Kowalscy przepisali dom synowi. Piotr mieszka w Stanach zjednoczonych. Dlatego formalności urzędowych dopełnia rodzina. - Pod koniec marca chcieliśmy uregulować płatności z tytułu podatku od nieruchomości. Zgłosiliśmy się do Urzędu Miasta. Chcieliśmy wiedzieć, dlaczego nie przyszły jeszcze nakazy płatnicze. Powiedziano nam, że nie musimy płacić tego podatku, bo nie jesteśmy już właścicielami tej nieruchomości – opowiada Jarosław Jankowski. Wszystko zaczęło się od głoszenia prasowego. Kowalscy chcieli sprzedać dom. Okazało się, że osoby zainteresowane sprzedażą, to oszuści. Podszywając się pod właścicieli, sami proponowali kupno domu klientom. Aby nie wzbudzać podejrzeń oprowadzając ich po posesji, ubierali się nawet podobnie jak właściciel domu. Informację z urzędu miasta o tym, że Kowalscy nie są już właścicielami domu, rodzina przekazała prokuraturze. Jak to się stało, że ktoś przejął ich dom? - W tym przypadku mamy do czynienia ze współdziałaniem kilku osób. Przeprowadzenie transakcji było poprzedzone licznymi zabiegami przygotowawczymi. Dokonanie przestępstwa było z góry, w sposób precyzyjny zaplanowane. Osoba dokonująca transakcji była osobą podstawioną. Posługiwała się podrobionym dowodem osobistym Piotra K. – wyjaśnia Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Do transakcji doszło, kiedy oszust posługując się fałszywym dowodem osobistym jako Kowalski, próbował wyłudzić pożyczkę pod zastaw domu. Pan X poprzez biuro kredytowe pożyczył 42 tys. zł panu Y, który podawał się za właściciela domu państwa Kowalskich. Jako zabezpieczenie pożyczki ustanowił hipotekę ich domu. Ponieważ nie spłacił pożyczki, właścicielem domu państwa Kowalskich, stał się pan X. Pomimo fałszywych dokumentów spisano umowę notarialną. Notariusza nie zastanowiła również niska cena nieruchomości. Prokuratura umorzyła sprawę, bo nie wykryto przestępców. Jednak fałszywy akt notarialny był wciąż legalny w innych urzędach. Dopiero po interwencji rodziny wydział ksiąg wieczystych zastrzegł hipotekę. Załatwienie tej sprawy przez sądy trwało aż siedem miesięcy. Mimo, że prokurator posiada fotografie podejrzanych, nie wystosował za nimi listu gończego. Nadal mogą bezkarnie oszukiwać. - O poszukiwaniu w trybie listu gończego nie ma mowy, bo nie znamy tych osób. Gdybyśmy ustali tożsamość, wówczas byłoby możliwe poszukiwanie tych osób – uważa Krzysztof Kopania. Mimo, że Kowalscy mają klucze do domu, muszą jeszcze odzyskać go prawnie. Trzeba opłacić adwokata i ponieść koszty procesowe. Czy nie byłoby prościej, aby prokurator, po prostu anulował fałszywy akt notarialny?