Do drzwi 26-letniej mieszkanki Częstochowy, pani Pauliny wiosną ubiegłego roku zapukał inkasent Zakładu Energetycznego ENION. Powiedział, że przyszedł sprawdzić instalację elektryczną. Po sprawdzeniu oświadczył, że cała instalacja nadaje się do wymiany, której koszt wycenił na około 5 tysięcy złotych. - Zapytałam, czy mogłabym zrobić to później – opowiada pani Paulina. – On na to, że możemy się dogadać. Myślałam, że chodzi o łapówkę. A on mówi – nie jesteś cnotką, masz dziecko, wiesz, o co chodzi. Pani Paulina zawołała babcię i z jej pomocą udało się jej pozbyć inkasenta. Wstydziła się jednak i nie zgłosiła nigdzie incydentu. Inkasent Krzysztof L. zjawił się u niej znowu 19 grudnia. Tym razem z informacją, że ma nakaz odcięcia prądu. - Powiedział – nie szukaj rachunków, przyciągnął mnie do siebie, włożył rękę pod moją bluzkę – mówi pani Paulina. – I mówi – dziś nie, bo dziecko wejdzie, bądź jutro o 16. A jak cię nie będzie, to następnego dnia będę z kolegami i pożałujesz tego, matka z ojcem cię nie poznają. Pani Paulina tym razem zgłosiła się na policję. W umówionym miejscu zorganizowano zasadzkę. Inkasent próbował uciekać, ale jego samochód został doścignięty. Prokuratura postawiła mu zarzut żądania od pokrzywdzonej poddania się czynności seksualnej, do czego wykorzystał swoją funkcję służbową, a także użył gróźb odcięcia prądu. Ma odpowiedzieć też za narażenie na utratę życia lub zdrowia interweniującego policjanta podczas próby ucieczki. - Podejrzany nie przyznaje się do przestępstwa, mówi, że jako pracownik zakładu energetycznego był w okolicy mieszkania kobiety, po to, by nakłonić niepłacących do zapłacenia rachunków – mówi Paweł Andrecki z Prokuratury Rejonowej Częstochowa-Północ. Chociaż Krzysztof L. nie przyznaje się do winy, według ustaleń prokuratury potwierdza się wersja wydarzeń przedstawiona przez poszkodowaną kobietę. Mężczyzna nie został jednak aresztowany, zastosowano wobec niego dozór policyjny i poręczenie majątkowe. Święta spędził z rodziną - żoną i trójką dzieci. W częstochowskim ENIONIE Krzysztof L. miał dotąd dobrą opinię doświadczonego pracownika. Pracuje tam od kilkunastu lat, od trzech jest inkasentem. Został obecnie przesunięty do innego pionu, aby nie miał bezpośredniego kontaktu z klientami firmy. Będzie też ukarany naganą za to, że z upomnieniem nie pojawił się w mieszkaniu klientki z drugim inkasentem, tak jak nakazuje tego praktyka. Prokuratura ustala czy Krzysztof L. nie składał podobnych propozycji innym klientkom firmy. Przeczytaj także:Młoda kobieta poszukuje pracyRubaszny i frywolny starosta częstochowskiSeks z uczennicamiZgwałcona winna, gwałciciel niewinny