Ponad sto psów, w większości zamkniętych w drucianych, pozbawionych podłoża klatkach, Jarosław R. właściciel pseudohodowli karmił breją z krwi i zmielonej, rozkładającej się padliny. Inspektorzy znaleźli stertę zużytych strzykawek i leków, a na świadectwach szczepień psów widniały pieczątki córki właściciela, która jest lekarzem weterynarii. Lekarka firmuje też sprzedaż psów z hodowli na stronie internetowej.
Nawet po zabraniu psów z hodowli, pani weterynarz próbowała przekonać urzędników i inspektorów fundacji, że zwierzętom u jej ojca nie działo się nic złego i powinny do niego wrócić. Na szczęście bez skutku. Zebrany materiał dziennikarz UWAGI! szefom Łódzkiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, która między innymi pilnuje, by weterynarze przestrzegali zasad etycznych zawodu.
- Postępowanie skandaliczne. Trudno sobie wyobrazić, że osoba właśnie taki proceder uprawia albo jest świadkiem takiego postępowania w swojej rodzinie i w żaden sposób na to nie reaguje, choć jako lekarz weterynarii powinna na pewno zareagować w sposób taki, jak zareagowałby lekarz weterynarii zgodnie z etyką lekarską. Uważam, że wielkim problemem jest to, że hodowla działająca przez tak długi okres nie była kontrolowana - mówi Mirosław Kacprzyk, prezes Łódzkiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
- Widok jest przerażający. Niemożliwe, że takie rzeczy są w Polsce. Ja jako rzecznik łódzkiej izby wszczynam postępowanie w stosunku do lekarza, który jest członkiem Łódzkiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. Będziemy wyciągać konsekwencje. - dodaje Jarosław Rześny, Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Łódzkiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
Tuż po obejrzeniu wczorajszego reportażu zadzwonił do redakcji UWAGI! właściciel kliniki, w której na co dzień pracowała pani weterynarz. Jeden z najbardziej uznanych łódzkich chirurgów weterynaryjnych był zaskoczony i wstrząśnięty tym, co zobaczył.
- Pracuję w zawodzie dwadzieścia kilka lat. To co zobaczyłem w materiale UWAGI! jest dla mnie masakryczne. Już nie mówię o tym, że wszystko co najgorsze spadło na mnie, bo wszyscy kojarzą to ze mną i z firmą, którą prowadzę. Natomiast nie mam wpływu na to jak działają moi pracownicy po godzinach pracy. Pani doktor była jednym z wielu pracowników, których zatrudniam. Ja nie widzę możliwości współpracy z panią doktor. Ze swojej strony będziemy prowadzić zbiórkę dla tych zwierząt i Fundacji VIVA! - tłumaczy Jaromir Młynarski, lekarz weterynarii, właściciel kliniki "Bernard".
Pani weterynarz grozi kara od upomnienia do zakazu wykonywania zawodu. Informacje o odebranych zwierzętach można znaleźć na stronie schronisko.info.pl. Jest to strona schroniska w Korabiewicach prowadzonego przez Fundację Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!. Fundacja apeluje o pomoc - domy stałe i tymczasowe dla zwierząt oraz wsparcie finansowe. Można też kontaktować się na mail adopcje@schronisko.info.pl.