Horror na cmentarzu! "Trumna pękła, wyszły robaki, było widać ciało"

TVN UWAGA! 4698490
TVN UWAGA! 275139
Krystian zginął nagle i niespodziewanie pogrążając rodzinę w żałobie. Po kilku miesiącach jego trumna została zdewastowana, widać było ciało.

23-letni Krystian Bystry, z zawodu był kierowcą ciężarówki. 12 maja zginął w wypadku. Wracając w nocy do domu stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w przydrożne drzewo. Nagła śmierć wchodzącego w dorosłe życie mężczyzny pogrążyła w żałobie rodziców, braci i ukochaną siostrę.

- Był spokojnym, rodzinnym chłopakiem. Codziennie do siebie pisaliśmy. Byliśmy bardzo blisko, wiedziałam o wszystkich problemach – wspomina Małgorzata Bystra, siostra Krystiana.

Pierwszy pochówek

Pogrzeb odbył się bez problemów. Po kilku miesiącach rodzina Krystiana postanowiła kupić sąsiednie miejsce na cmentarzu.

Bliscy mężczyzny zlecili miejscowej firmie wykonanie rodzinnego grobowca. Po kilku dniach przyjechali na cmentarz, zobaczyć efekt pracy kamieniarzy.

- Wszystko wyglądało ładnie. Nie mogliśmy się spodziewać, że coś głębiej jest nie tak – mówi Regina Bystra, matka Krystiana.

Uwagę rodziny zwróciły tylko mocno ubrudzone znicze na grobie Krystiana.

- Firma powiedziała nam, że łycha ziemi spadła na znicze. Nic nie wspominali, że coś się stało z trumną – mówi Małgorzata Bystra.

Niespodziewanie sytuacja się zmieniła po telefonie od byłego pracownika firmy kamieniarskiej.

- Chciał się spotkać z moimi rodzicami i poważnie porozmawiać. Powiedział, że trumna z bratem została zdewastowana – mówi Małgorzata Bystra.

Uszkodzenie trumny

Do dewastacji miało dojść przypadkowo.

- Tego dnia miałem wolne. O sprawie dowiedziałem się od innych pracowników. Podczas kopania grobowca nie zabezpieczyli odpowiednio tego pierwszego grobu. Za głęboko było kopane i się wszystko zawaliło. Płyty spadły na trumnę i złamały ją w pół – mówi Marcin Działek, były pracownik firmy kamieniarskiej i dodaje.

- Chłopaki były w szoku. Mój brat był roztrzęsiony. Mówił, że o mało zawału nie dostał. Jak trumna pękła to wyszły robaki, muchy wyleciały. Było widać ciało. Szef powiedział, żeby poskładać to jak najszybciej, żeby nikt nie widział, nikt nie słyszał. Chłopaki to zrobili. Wsunęli go z powrotem do grobowca i tak zostawili.

Pan Marcin - tuż po rozmowie z panią Małgosią - zwolnił się z pracy. Wstrząśnięta szokującymi informacjami siostra Krystiana pojechała na cmentarz. Wcześniej zadzwoniła do właściciela firmy i kazała mu natychmiast otworzyć grób brata.

Była przerażona tym, co zobaczyła. Trumna jej brata była roztrzaskana, widać było ciało.

Pani Małgorzata zadzwoniła na policję. Na miejscu funkcjonariusze stwierdzili, że kamieniarz, choć postąpił nieetycznie, prawa nie złamał.

- Rodzinę poinformowano, że w związku z nieumyślnym uszkodzeniem grobu tego typu sytuacje załatwia się na drodze cywilnoprawnej – mówi st. sierż. Sebastian Warzecha z komendy policji w Strzelcach Krajeńskich i dodaje.

- Z bezczeszczeniem zwłok mielibyśmy do czynienia wtedy, kiedy dokonanie uszkodzenia byłoby celowe i umyślne.

Jak relacjonuje pani Małgorzata miał zaproponować przełożenie jej brata do innej trumny na cmentarzu.

- Powiedziałam, że się nie zgadzam, bo minęły cztery miesiące od śmierci brata. Zwłoki było czuć – opowiada.

- Rozpacz mamy, rozpacz siostry. Zastanawialiśmy się, co trzeba zrobić, żeby chłopak mógł tutaj godnie spoczywać. Zadzwoniłam do księdza, pytając, jak godnie zabezpieczyć tę sytuację – mówi Renata Leśniak, przyjaciółka rodziny Bystrych.

W końcu młody mężczyzna został przełożony do innej trumny w kaplicy na zapleczu kostnicy.

- To nie jest pies, ale człowiek. Zasługuje na szacunek mimo, to, że nie żyje. Trzeba mieć sumienie, dla rodziny, współczucie. Ale on chyba tego nie ma – mówi Marcin Działek.

Firma kamieniarska

Choć początkowo właściciel firmy nie chciał z nami rozmawiać, po kilkunastu minutach zmienił zdanie.

- To bardzo przykra sytuacja. Nie czuję się z tym komfortowo. Staram się naprawić to, co zostało uszkodzone. Dobrze, że to się wyjaśniło, będę spokojniejszy. Przeżyłem to, przeżywam i będę przeżywał. To jest wypadek. Nie zrobiliśmy nic specjalnie – zapewnia szef firmy kamieniarskiej i dodaje.

- Widziałam mamę na cmentarzu, która po raz drugi przeżyła pogrzeb syna – mówi Renata Leśniak.

Właściciel firmy kamieniarskiej poinformował nas, że chce spotkać się z rodziną i porozmawiać o polubownym załatwieniu sprawy. Państwo Bystry zapowiadają, że jeśli rozmowa skończy się niczym, zażądają przeprosin nakazał sąd.

podziel się:

Pozostałe wiadomości