Grożono jej porwaniem i obcięciem palców. „Pytam policję, kiedy to się skończy”

TVN UWAGA! 4873488
TVN UWAGA! 292511
Grożono jej porwaniem, została napadnięta i oblana fekaliami, potem pięciokrotnie niszczono jej samochód.

Pani Paulina jest matką samotnie wychowującą 10-letniego syna. Kobieta mieszka w bloku na jednym z bydgoskich osiedli. Pół roku temu 32-latka razem ze swoją koleżanką wyszła do klubu. Tam poznała mężczyznę.

- Chciał być ze mną, mówił, że się zakochał. Ale zauważyłam u niego niepokojące zachowania. Jak ktoś na mnie spojrzał, albo odezwał się, widziałam u niego agresję, zawiść, Nikt nie mógł się do mnie odezwać. Na początku listopada zakończyłam znajomość. On próbował potem dzwonić, pisać, ale nie odpowiedziałam – opowiada Paulina Olszewska.

Po kilku tygodniach mężczyzna i jego nowa partnerka mieli zacząć grozić pani Paulinie.

- Ona napisała do mnie SMS-a z pretensjami, że skoro twierdzę, że nic do niego nie czuję, to, czemu do niego wydzwaniam? To była totalna nieprawda. Wtedy pojawiły się SMS-y z groźbami, że jeżeli do niego się jeszcze raz odezwę to porwą mnie z ulicy, połamią ręce, nogi i obetną palce.

Groźby były dla kobiety wstrząsem.

- Poczułam strach, nie wiedziałam, o co tutaj chodzi.

Później kobiecie pięć razy niszczono samochód.

- Wybito mi szybę, skradziono rejestrację. Każdy element karoserii jest porysowany. Dwa razy miałam poprzebijane opony, bagażnik został pomalowany sprejem. Wszystko jest zgłaszane na policję, a co rusz i tak coś się dzieje.

Pani Paulina nie czuje się bezpieczna nawet w miejscu, gdzie mieszka.

- Szłam w stronę domu. Zobaczyłam cień osoby, która szła za mną, w pewnym momencie złapał mnie za włosy, przytrzymał i wysmarował fekaliami. Coś mówił, ale co nie jestem w stanie powiedzieć, co, bo byłam w szoku – mówi Olszewska i dodaje: Czułam się strasznie upokorzona. Musiałam w takim stanie czekać na przyjazd policji.

Mateusz Ch.

Mężczyzna, którego pani Paulina poznała w klubie to Mateusz Ch. 21-letni mieszkaniec Bydgoszczy.

Dziś mieszka u swojej nowej partnerki. Chcieliśmy z nim porozmawiać. Jednak nikt nie otworzył drzwi. Po wyjściu na zewnątrz przy naszym aucie nieoczekiwanie zjawił się sam Mateusz Ch. Mężczyzna sugerował, że jest sąsiadem lokalu, do którego pukaliśmy. Kiedy został zdemaskowany, nie chciał już rozmawiać i uciekł do domu.

Z kolei pani Paulina w obawie o swoje bezpieczeństwo wyprowadziła się z mieszkania.

- Nie radzę sobie z tym wszystkim. Jest to drugi poważny cios w moim życiu. Dziewięć lat temu straciłam męża, ojca mojego dziecka, który zginął w wypadku samochodowym. Zostałam sama z półtorarocznym dzieckiem. Zaczęliśmy wychodzić na prostą, jakoś życie zaczęło układać. A tu nagle kolejny kopniak – mówi Olszewska i dodaje: Mam też żal do siebie. Nie byłam w stanie ochronić mojego dziecka. Chciałabym mu tego zaoszczędzić, żeby to się jak najszybciej zakończyło.

„Kwestia stalkingu jest ciągle otwarta”

Pani Paulina skarży się na działania policji.

- Traktują mnie jak osobę, która przychodzi się wygadać, spiszą coś i tyle. Najgorsze jest to, że nie ma zrozumienia, wsparcia ze strony policjantów, którzy zgodnie z tym, co ślubują powinni służyć i chronić.

Sprawą zajmuje się prokuratura.

- Podejrzani to dwie osoby, mężczyzna i kobieta. Mężczyzna jest osobą karaną za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu, a także przestępstwa przeciwko mieniu. Te osoby nie przyznają się do stawianych im zarzutów. W stosunku do obojga podejrzanych zastosowany został dozór policji połączony z zakazem zbliżania się do osoby pokrzywdzonej i kontaktowania się z nią – mówi Włodzimierz Marszałkowski z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe.

Dlaczego prokuratura nie zakwalifikowała sprawy jako stalking?

- Kwestia stalkingu jest ciągle otwarta. Jeżeli pojawią się kolejne wydarzenia to będzie zakwalifikować to w ten sposób. Częścią działań, które podejmuje policja i prokuratura jest połączenie tych wszystkich wydarzeń w jedną całość. Zapewne te powiązane prędzej czy później zostanie wykazane – mówi Marszałkowski.

- Przy każdym zgłoszeniu zadaję pytanie, kiedy to się w końcu skończy, bo jestem na wyczerpaniu, nie mam siły dłużej żyć w takim stresie, nerwach. Wiem, że szybko się nie pozbędę lęku - mówi Olszewska.

podziel się:

Pozostałe wiadomości