- Dziecko z Dudziarskiej to znaczy dziecko gorsze. Ono ma na czole wypisane: dziecko gorsze – mówią rodzice mieszkający w blokach przy ul. Dudziarskiej. Osiedle otoczone jest torowiskami. Bezpieczne dotarcie do szkoły możliwe jest tylko samochodem lub nielegalnie, pieszo przez teren kolei. Nie funkcjonuje tam miejska komunikacja. Jedyny autobus, który tu przyjeżdża, to gimbus. Gdyby nie szkolny transport, część dzieci nie dojechałaby na lekcje. - Dzieciom zrobiono krzywdę, że skomasowano je poza marginesem. A są to przecież wspaniałe dzieci, które bardzo dużo robią dla szkoły. Bardzo często pełnią funkcje w samorządach klasowych. Są pełne inicjatywy. My z dziećmi nie mamy kłopotu. Mamy problem z rodzicami, którzy nie zawsze pamiętają o swoich obowiązkach – uważa Elżbieta Przywała, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 141. W szkole dzieci z niezamożnych rodzin mogą liczyć na bezpłatne śniadanie, obiad, książki i dodatkowe zajęcia. Po południu autobus odwozi ja na osiedle. Nie wszystkie idą prosto do domu. Część woli spędzać wolny czas w ognisku, gdzie w spokoju mogą odrobić lekcje i zjeść kanapki. Wychowawcy organizują również wycieczki. - Wyjeżdżamy do miasta. Do Warszawy. Jesteśmy w kinach, teatrach. Wszystko po to, żeby dzieci chciały się interesować czymś, co jest poza tym osiedlem. Kiedy wyjechaliśmy na wakacje, to dzieci nie chciały wracać wyjaśniając, że jest tu brzydki zapach i jest tu nieładnie – powiedziała Joanna Judzińska, kierownik ogniska z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy im. K. Lisieciego. Fetor wydobywający się wraz z dymem z komina pobliskiej spalarni śmieci stale zatruwa życie mieszkańcom osiedla. Tego miejsca wstydzą się zarówno dorośli, jak i dzieci. - Dzieci mają świadomość, że to miejsce oddzielone jest od reszty świata. I będzie to dla nich bariera dość trudna do pokonania. Nawet w przypadku, kiedy są ludźmi zdolnymi, kiedy w innej sytuacji byliby coś w stanie osiągnąć w życiu – uważa Joanna Judzińska. Zobacz także:Żebrzące dzieciW Polsce są głodujące dzieci!