„To eksperyment”
Sebastian Pitoń zimą nawoływał do nieprzestrzegania zasad lockdownu i otwierania na Podhalu pensjonatów, restauracji i wyciągów, aby ratować biznesy. Przekonywał, że rząd, wprowadzając pandemiczne obostrzenia, stał się odpowiedzialny za bankructwa i śmierć wielu ludzi.
- My górale uważamy, że ta szczepionka jest szkodliwa. Patrząc na statystyki, z pełną dumą mogę powiedzieć, że my, sceptycy jesteśmy większością na tym terenie. Uważamy, że poddanie się procedurze szczepień jest dużo bardziej niebezpieczne niż niepoddanie się jej. Mamy tu na Podhalu już niezłą, stadną odporność. Gdyby COVID-19 był groźną chorobą, jakąś czarną ospą, to wszyscy byśmy już poumierali – przekonuje.
Słowa Pitonia potwierdziły się podczas próby wynajęcia pokoju na Podhalu. Okazuje się, że prawie nikt z prowadzących pensjonaty, hotele lub apartamenty, do których dzwoniliśmy, nie jest zaszczepiony.
- Nie planujemy się zaszczepić. Obawiamy się szczepionek – mówi jeden z właścicieli.
- Nie wszyscy pracownicy są zaszczepieni. To ich indywidualne decyzje, więc nie jestem w stanie odpowiedzieć dlaczego – dodaje inny wynajmujący.
- To jest eksperyment. Nie wiemy, jakie będą skutki szczepień. Ja się szczepił nie będę – ucina krótko właściciel pensjonatu w Zakopanem.
Czwarta fala?
Stanisława Guta, kelnera w jednej z restauracji na Krupówkach, od bankructwa uratowało to, że jego szef otworzył restaurację w ramach Góralskiego Veta.
- Jestem zaszczepiony, ale statystyki pokazują, że jest nas tu zaledwie kilka procent. Nie rozmawiamy o tym, to trochę temat tabu. Niektórzy się wstydzą powiedzieć prawdę, że się zaszczepili, żeby nie nazwano ich głupcami – opowiada Gut.
Gerald Wolski ma firmę transportową, wozi turystów i wynajmuje apartamenty. Podczas lockdownu jego sytuacja była bardzo trudna. Zabrakło mu nawet pieniędzy na opał. Od początku pandemii popierał Góralskie Veto, a decyzje rządu uważa za niekonstytucyjne. Nie zaszczepił się, a na swoim kanale w sieci ostrzega, że szczepionki są eksperymentem.
- Czy się zaszczepimy czy nie, będzie czwarta fala i lockdown. To jest już przewidziane pół roku temu, tak samo jak zaplanowane były poprzednie zamknięcia. Teraz nas otworzyli, żeby ludzie mogli trochę odsapnąć, zarobić i na jesień znów zamkną. To manipulowanie społeczeństwem. Nie pozwolę się już zamknąć, moim zdaniem chroni mnie konstytucja i prawo do pracy i zarobku. Nikt nie może mi tego zabrać – przekonuje Wolski.
Dlaczego Wolski nie chce się zaszczepić?
- Myślę o turystach, pracy, ale lęk przed konsekwencjami zdrowotnymi szczepienia cały czas z tyłu głowy jest – dodaje.
Sopot
W Sopocie jest czterokrotnie więcej zaszczepionych niż w Zakopanem.
- Z danych na dziś wynika, że zaszczepionych jest 47 proc. mieszkańców Sopotu – mówi Jacek Karnowski, prezydent miasta.
Z czego wynika tak duża rozbieżność między Sopotem a Zakopanem?
- O konieczności szczepienia mówi u nas zarówno urząd miasta, gazety lokalne, jak i biskup Kościoła ewangelicko-augsburskiego, ks. prof. Marcin Hintz, czy dziekan Sopotu ks. płk prał. Jan Wołyniec, którzy podkreślają, że szczepienie się jest aktem miłości wobec bliźniego. To bardzo mocny, piękny przekaz – dodaje prezydent Sopotu.
W przeciwieństwie do Sopotu, duchowni na Podhalu są w kwestii szczepień bardzo ostrożni.
- Sprawa szczepień jest bardzo delikatna. Jeśli nie mamy pewności, trudno jest namawiać z ambony innych. Sam jestem zaszczepiony i namawiam swoich znajomych. Natomiast, żeby robić to z pozycji autorytetu, byłoby mi trudno. Lepiej niech na ten temat się wypowiedzą biskupi – mówi anonimowo jednej z proboszczów.
- Gdzie są sołtysi? Weźmy odpowiedzialność. Na miejscu tych lokalnych włodarzy stanęłabym w pierwszym szeregu i dałabym przykład. Zróbmy coś i uniknijmy tych samych dylematów jesienią – komentuje Elżbieta Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.