45-letni Daniel Kania był kierowcą, niedawno wrócił z trasy z Niemiec. Już po drodze zadzwonił do swojej partnerki i powiedział jej, że bardzo źle się czuje. Poprosił, żeby ona i jej 7-letnia córka wyprowadziły się do rodziny, która mieszka pod Głogowem. Nie chciał ich narażać.
Mężczyzna był pod opieką MOPS-u, który dostarczał mu jedzenie i leki. Nie wykonano jednak testu na obecność koronawirusa. Pan Daniel zmarł po sześciu dniach we własnym domu.
- Najgorsze jest to, że gdy umierał, był sam. Czasami sobie myślę, że gdybym z nim była, to bym mu pomogła – mówi zrozpaczona Ewelina Stępień, partnerka Daniela Kani.
- Był dobrym człowiekiem, ale bardzo skrytym. Nigdy nie chciał nikogo martwić, nigdy od nikogo wiele nie wymagał. Myślę, że czekał z nadzieją, że zabiorą go do szpitala i mu pomogą, że zrobią mu ten test. Nie doczekał się – dodaje Joanna Paterska, siostrzenica Daniela Kani.
Zobacz także: Jak samodzielnie zrobić maseczkę z ręcznika papierowego?
Takich osób jak pan Daniel może być więcej.
Oficjalne statystyki uwzględniają tylko tych, którzy zmarli w szpitalu z wyraźnymi objawami i po potwierdzeniu zakażenia testem. W statystykach nie znajdziemy też przypadków osób które nie doczekały się testu i zmarły bez pomocy w domu.
Dziś w programie Uwaga! Koronawirus także o tym, jak wyglądają pogrzeby w czasach pandemii koronawirusa. Zobacz cały odcinek Uwaga! Koronawirus.
Nasz program można oglądać codziennie od poniedziałku do piątku o 19:25 i w weekendy o 19.20.
Więcej informacji na temat koronawirusa znajdziesz na Zdrowie.tvn.pl >