Bocznica kolejowa, spalarnia śmieci i więzienie to sąsiedztwo bloków komunalnych przy ul. Dudziarskiej w Warszawie. Nie dojeżdżają tu żadne miejskie autobusy. Nie ma sklepów, szkoły. Wszystko zaledwie kilka kilometrów od centrum stolicy. Kilkaset mieszkańców osiedla przy ul. Dudziarskiej nazywa to miejsce gettem. Lokale z założenia miały mieć niski standard. - Pod koniec grudnia 1993 roku dwie dzielnice: Śródmieście i Praga Południe porozumiały się, by wybudować bloki komunalne częściowo z mieszkaniami socjalnymi – mówi Anna Michalska, rzecznik prasowy Zarządu Dzielnicy Praga Południe Miasta St. Warszawy. Obok siebie żyją więc osoby, które z innych warszawskich dzielnic zostały eksmitowane za niepłacenie czynszu i ci, którzy na swoje lokale komunalne czekali długo w kolejkach. Wśród tych drugich znalazła się Anna Wyczółkowska. Jest lekarzem weterynarii i jedną z niewielu osób, która regularnie płaci czynsz i inne opłaty. Gdy się tu przeprowadzała, nie spodziewała się, że nowe osiedle tak szybko zamieni się w getto. - Gdy rozmawiałam z administracją przy odbiorze kluczy przed oglądaniem lokalu, pani administratorka powiedziała, że będzie tu komisariat, sklepik, powstaną nowe bloki i będzie jeździć tu autobus – wspomina Anna Wyczółkowska, która przy Dudziarskiej mieszka od ośmiu lat. Niestety, od powstania osiedla, nikt nie zadbał o bezpieczną dla pieszych drogę łącząca bloki z miastem. Najkrótsza wiedzie przez torowiska bocznicy kolejowej. - Ludzie skracają sobie drogę, to jest niebezpieczne i nielegalne - mówi Zygmunt Ćwikowski, kierownik gospodarki wagonami PKP Intercity Sp.z o.o. Jednak legalna droga jest dwa razy dłuższa i równie niebezpieczna. Trzeba iść nie tylko przez tory, ale i po ulicy bez chodnika. - Zarząd Pragi Południe wielokrotnie występował do Zarządu Transportu Miejskiego z prośbą o puszczenia tam autobusu bądź komunikacji, która umożliwiłaby kontakt z pozostałą częścią dzielnicy. Ale ZTM twierdzi, że przy tym stanie nawierzchni nie podejmie się wysłania tam swoich autobusów – wyjaśnia Anna Michalska, rzecznik prasowy Zarządu Dzielnicy Praga Południe Miasta St. Warszawy. Oprócz codziennych zmartwień, życie mieszkańców zatruwają także śmierdzące opary ze spalarni śmieci. - Obok spalarni jest kompostownia śmieci. Smród jest tak duży, że czasami aż boli głowa. Żyjemy na śmietniku. To jest fetor – opowiada Anna Wyczółkowska. Jedynym ułatwieniem dla mieszkających tu rodzin jest darmowe przedszkole i ognisko dla dzieci. Dla pedagogów jest oczywiste, że ludziom z Dudziarskiej wyrządzono dużą krzywdę. - Nie można budować osiedli oddzielonych od reszty miasta, na których mieszkają ludzie z tak dużymi problemami. Skąd ci ludzie mają dostać wsparcie? My jesteśmy jedyąa instytucją tutaj. Nie ma nawet żadnego autobusu dojeżdżającego, sklepu. Nie ma nic - mówi Joanna Judzińska kierownik ogniska Towarzystwo Przyjaciół Dzieci Ulicy im. K. Lisieciego. Zobacz także:Gorsze dzieci z Dudziarskiej