- Zło pamięta się dłużej, niż dobro. Rodzice są nieobliczalni i agresywni po alkoholu – mówi Wiktoria, kiedy razem z reporterką UWAGI! odwiedza okolice rodzinnego domu. Kobieta nie ukrywa zdenerwowania. Nie chciałaby spotkać rodziców. Już cztery lata temu próbowała działać. Nie miała wątpliwości, że warunkiem lepszego życie dla niej i rodzeństwa, jest wysłanie rodziców na terapię odwykową. Kiedy matka i ojciec się o tym dowiedzieli, Wiktoria musiała wyprowadzić się z domu. Trafiła do ośrodka interwencji kryzysowej, gdzie mieszkała trzy lata. Dziś jest samodzielna. Ukończyła technikum, pracuje. Jednak koszmarne wspomnienia z dzieciństwa ciągle bardzo bolą. – Matka nigdy nie powiedziała mi dobrego słowa. Była wulgarna. Kiedyś odrabiała z nami lekcje. Od razu zaczął się krzyk: „K…wa, jak piszesz!”– opowiada Wiktoria. Do 2012 roku nadzór nad jednym z braci sprawowała kurator społeczna, Jolanta Goncerz. Któregoś dnia dostała telefon od jednej z sióstr, która płakała, że rodzice są pijani i krzyczą. - Weszliśmy do domu. W jednym pokoju była melina: na stole walały się puste butelki, a matka leżała brudna, nie było z nią kontaktu. Zapytałam dziewczynki czy są głodne. Były – relacjonuje Goncerz. - Kiedyś było tak, że nie mieliśmy co jeść. Ojciec wydał ostatnie pieniądze na alkohol. Pobiegłam z siostrami na komendę. Prosiłam dzielnicowego, żeby założył niebieską kartą. Odmówił. Powiedział, że był u nas dzień wcześniej i widział, co się dzieje. Że nie ma przemocy psychicznej ani fizycznej – opowiada Wiktora. Jak dziś tłumaczy się policja? – Niebieska karta jest zakładana, kiedy są ku temu przesłanki. To policjant decyduje o tym, czy te przesłanki stwierdza. Nie wtedy, kiedy ktoś żąda założenia takiej karty! – oświadcza Dariusz Panas z komendy miejskiej policji w Sosnowcu.
Do sądu rodzinnego trafiły raporty kuratora, z których wynikało, że w domu jest alkohol i przemoc. Sąd jednak nie odebrał, ani nie ograniczył władzy rodzicielskiej. Nie wiadomo, jakimi motywami kierował się sędzia, ponieważ nie ma uzasadnienia jego decyzji. W niewielkim mieszkaniu rodziców Wiktorii, wciąż mieszkają jej młodsze siostry i dwaj dorośli bracia, którzy nie uczą się, ani nie pracują. Wiktoria cały czas, w tajemnicy przed rodzicami, utrzymuje kontakty z dziewczynkami. Często przynosi im jedzenie. – Bo mówią, że nie mają, co jeść – mówi kobieta. W ciągu ostatnich trzech lat, do awantur i kłótni wszczynanych po alkoholu, policjanci byli wzywani ponad 40 razy. Rozmowy Wiktorii z siostrami dają fatalny obraz tego, jak wygląda życie w rodzinnym domu: obaj bracia zażywają dopalacze, dziewczynki tną sobie ręce. Obie powtarzały klasę. Jedna z nich będzie repetować już drugi raz. W roku szkolnym chodziła na zajęcia tylko przez tydzień. - Już 16 września wychowawczyni informowała tatę, że nie jest dobrze. Następnie 3 października. Ojciec obiecał, że przyjdzie na zebranie, ale nie przyszedł. Wystosowaliśmy upomnienie do obojga rodziców, że córka nie realizuje obowiązku szkolnego. To nie dało żadnego rezultatu – mówi Małgorzata Sokół, dyrektorka gimnazjum nr 18 w Sosnowcu. W listopadzie ubiegłego roku gimnazjum skierowało sprawę do sądu, który przydzielił dziewczynie kuratora. Poprawy nie było. – Nie mam takiej wiedzy, żeby kurator się z nami kontaktował. Dziewczynki w dalszym ciągu nie było w szkole – podkreśla dyrektorka. Wiceprezes sądu rejonowego w Sosnowcu, Marzena Machura- Gałecka komentuje sytuację z nadzwyczajnym spokojem. - Ależ kurator wie, że ona nie chodzi do szkoły! To wynika z naszych sprawozdań – mówi Machura-Gałecka. Po czym dodaje: - Kurator chodzi do tej rodziny dopiero od czterech miesięcy. Nie da się czegoś, co trwało kilka lat, naprawić w kilka miesięcy. Inna możliwość to tylko umieszczenie dzieci w rodzinie zastępczej bądź ośrodku. Najpierw trzeba dać szansę rodzicom! – przekonuje sędzia.
Rodzice po raz kolejny obiecali, że już nie będą pili. Ojciec zaczął pracować. Okazuje się jednak, że tylko w maju, w domu było 6 interwencji policji. Awantury wszczynali bracia oraz pijana matka. - Ja też słyszałam kilka obietnic ze strony rodziców. Kończyło się to tylko chwilową przerwą picia – komentuje Jolanta Goncerz. Matka Wiktorii nie chciała z nami rozmawiać. – Nie szukajcie sensacji! – oświadczyła tylko, po czym zatrzasnęła drzwi. Wiktoria nie ma wątpliwości, że dla sióstr najlepszym rozwiązaniem byłaby wyprowadzka z domu. - Gdybym ja została zabrana, miałabym lepszy start w życiu niż przy rodzicach. Nie musiałabym się tułać po ośrodkach interwencji kryzysowej, ukończyłabym normalnie szkołę. Niestety, mnie to nie było dane – mówi Wiktoria.
Komendant Policji w Sosnowcu poprosił o sprawdzenie, dlaczego w rodzinie Wiktorii nie utworzono „Niebieskiej Karty".