Firma ochroniarska czy prywatna armia? "Nie mogłem zadzwonić na policję, bo sygnał był zagłuszany"

Firma ochroniarska czy prywatna armia?
Firma ochroniarska czy prywatna armia? "Nie mogłem zadzwonić na policję, bo sygnał był zagłuszany"
Dramatyczne sceny, jakby żywcem wyjęte z filmu o działaniach służb specjalnych. Za agresywnym atakiem nie stały jednak służby tylko grupa zamaskowanych ochroniarzy, zachowujących się jak policyjni antyterroryści.

Pan Michał mieszka oraz prowadzi kancelarię w Warszawie. W sobotni, wczesny ranek na teren nieruchomości wtargnęła grupa zamaskowanych mężczyzn. Prawnik poprosił nas o szybki przyjazd z kamerą. Wcześniej pokazał nam dramatyczne nagrania.

Wejście zamaskowanych mężczyzn

- Najpierw kamery [monitoringu - red.] zostały przez tych panów odwrócone, tak, że nie było widać co tu się dzieje – opowiada pan Michał.

- Próbowałem zadzwonić na policję, ale nie mogłem. Zagłuszany profesjonalnie był sygnał. Zobaczyłem, że stoi kilkanaście osób – w kominiarkach, z tarczami, w całym rynsztunku. Robiło to przerażające wrażenie. Kojarzyło mi się to z policją, która szykuje się do pacyfikacji chuliganów, gangsterów, kiboli. A to wszystko na mnie – zaznacza pan Michał.

- Zostałem złapany i powalony na ziemię. Ktoś krzyknął: „Trzymać, trzymać”. W tym momencie zaczęli mnie szarpać i obalać na ziemię. (…) Potem wykręcili mi drugą rękę i założyli kajdanki, do tej pory mam ślady na obu rękach – pokazuje mężczyzna.

Świadkiem zajść była partnerka pana Michała. Kobieta nagrywała telefonem zachowanie zamaskowanych mężczyzn.

- To było coś strasznego. To wyglądało, jakby chcieli zrobić mu poważną krzywdę albo nawet zabić. Bałam się, że stanie się coś złego - mówi.

Według pana Michała nikt z zamaskowanych mężczyzn się nie przedstawił ani nie wylegitymował. Bohater naszego reportażu nawet nie wiedział jaka firma ochroniarska odpowiada za tę akcję. Po porannym starciu grupa zamaskowanych mężczyzn wprowadziła się do zajętej części nieruchomości.

- Stres, presja psychiczna jest nie do wytrzymania. Widzę, jak cały czas ci mężczyźni pojawiają się od strony kuchni. Stoją przy płocie i wpatrują się we mnie. Robią obchody. W nocy cały czas chodzą, świecą latarkami. Jest uczucie otoczenia – mówi pan Michał.

Na zewnątrz budynku reporterowi Uwagi! udało się porozmawiać z mężczyzną, który był za ogrodzeniem, w oddzielonej części posesji.

Po kilku minutach, z drugiej strony budynku, spotykamy grupę mężczyzn. Jeden z nich stwierdza, że bohater naszego reportażu zajmuje lokal bezprawnie i odmawia kontynuowania rozmowy.

Czy pan Michał rzeczywiście zajmuje lokal nielegalnie?

- To jest nieprawda. Mam umowę - zapewnia.

Rodzinny konflikt

O własność nad nieruchomością od kilku miesięcy rozgrywa się rodzinny konflikt. Według pana Michała została ona wybudowana przez spółkę, którą prowadził ojciec mężczyzny. Jednak teraz jej prezesem i większościowym udziałowcem ma być bohater naszego reportażu. Spór jest bardzo skomplikowany i toczy się w sądzie.

- W grę może wchodzić kilkanaście milionów złotych. Teraz, przy szalejących cenach nieruchomości ciężko jest to powiedzieć – uważa pan Michał.

Według bohatera naszego reportażu, jego ojciec, nie czekając na rozstrzygnięcia sądowe, miał zlecić przejęcie nieruchomości prywatnej firmie ochroniarskiej. Jedyny trop, prowadzący do owej firmy, to logo jakie pojawiło się na wybudowanym w pośpiechu przez zamaskowanym mężczyzn płocie.

- Dostępu do firmy ochroniarskiej blokują drzwi i krata. Nikt nie chce z nami rozmawiać – mówi Maciej Dopierała, który pojechał na miejsce.

Co po wejściu zamaskowanych mężczyzn robiła policja?

- Przyjechała policja i nie chciała mi pomóc. Policja nie rozmawiała ze mną tylko z napastnikami, nie chciała obejrzeć żadnego z filmów, tylko przyjmowała wersję napastników – mówi pan Michał. I dodaje: - Była taka sytuacja, że szukali jakiegoś ochotnika z tych zamaskowanych panów, że to jego rzekomo zaatakowałem. Zgłosił się jakiś pan, pan policjant do niego podszedł, poprosił o dowód, ale ten cały czas nie zdejmował kominiarki.

Spotykamy się z przedstawicielem policji, aby zapytać kto brał udział w akcji oraz jak przebiegała interwencja funkcjonariuszy.

- Ta interwencja policyjna przeprowadzona była zgodnie z przepisami, zgodnie z prawem. Wszyscy znajdujący się w tym miejscu uczestnicy tej interwencji zostali poinformowani o swoich prawach – mówi kom. Ewa Kołdys z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.

Czy zamaskowani mężczyźni zostali wylegitymowani?

- Wszystkie czynności w toku tej interwencji zostały przeprowadzone prawidłowo – powtarza kom. Ewa Kołdys.

Jak działać nie mogą agencje ochroniarskie?

Pojechaliśmy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które wydaje koncesje dla firm ochroniarskich, zapytać czy takie działania faktycznie są zgodne z prawem.

- Jako długoletni policjant mogę śmiało powiedzieć, że jest to przerażające – przyznaje Jacek Dobrzyński z MSWiA. I dodaje: - Do takich sytuacji nie powinno dochodzić, jest to po prostu skandal. Wygląda jak bandycki napad. O czym może świadczyć niszczenie kamer? O tym, że chcieli zatrzeć ślady swojej działalności.

- Firmy ochroniarskie mogą działać w ramach prawa. Pracownicy nie mogą być zamaskowani, nie mogą używać środków przymusu bezpośredniego, w tym wypadku też kajdanek. To nadaje się do prokuratury. Prokurator powinien to dokładnie wyjaśnić. Z pewnością, my jako Ministerstwo Spraw Wewnętrznych natychmiast podejmiemy właściwe prawem kroki – zapewnia Jacek Dobrzyński.

Ku naszemu zaskoczeniu Ojciec bohatera naszego reportażu wypiera się prób kontaktu z dziennikarzem, mimo kilku wiadomości jakie od niego otrzymywaliśmy. 

Mężczyzna stwierdził, że jego działania z firmą ochroniarską były odpowiedzią na według niego nielegalne zajmowanie nieruchomości przez jego syna. Tuż przed emisją reportażu otrzymaliśmy pismo od jego pełnomocnika, w którym pojawiają się zapewnienia, że jedynym właścicielem nieruchomości jest siostra bohatera naszego reportażu i nie ma żadnego sporu o wartości kilkunastu milionów złotych.

podziel się:

Pozostałe wiadomości