Pan Marek prowadzi wraz z żoną mały sklep spożywczy w poznańskiej dzielnicy Łazarz. Kiedy kilka lat temu rzucał fach agenta nieruchomości, nie przypuszczał, że jego przekleństwem w nowej branży staną się drobni, młodociani złodzieje.---ramka 23492|prawo|--- - Było kiedyś piwo w lodówce, ale było towarem lotny, szybko się ulatniało. Przypomniałem sobie o kamerze, która jest w domu i zazwyczaj leży bezczynnie. Postanowiłem zainstalować ją w sklepie, żeby nagrywać te zdarzenia. W pierwszym momencie chodziło mi o to, żeby udokumentować coś czytelnie i zgłosić policji. Ale w którymś momencie nasunęła mi się taka myśl, że skoro oni nie boją się grzywien i niskich kar, to może będą się bali tego, że utracą swoją anonimowość – mówi Marek Obtułowicz, właściciel sklepu spożywczego. Pan Marek nie poprzestał na przyklejaniu zdjęć złodziei do szyby, filmy z ich udziałem umieścił w internecie. Filmy pana Marka w ciągu tygodnia stały się hitem w sieci, niektóre obejrzało ponad milion osób. Sklepikarz stał się też bohaterem ulicy, gdzie z problemem złodziejstwa borykają się niemal wszyscy sprzedawcy. - On wystąpił też w naszym imieniu. U nas w sklepie zawsze jedna osoba jest przy monitoringu, całe 15 godzin sklep jest obserwowany – mówi Piotr, właściciel sklepu spożywczego w Poznaniu. - Złodziej kradnie jednego dnia dwie, trzy sztuki. Później dochodzi do rutyny i kradnie masę – dodaje Eugeniusz Kaczyński, właściciel sklepu spożywczego w Zambrowie. Pan Eugeniusz, właściciel sklepu spożywczego z Zambrowa na Podlasiu, w ubiegłym roku postanowił walczyć ze złodziejami podobnie jak pan Marek. Wykorzystał do tego celu telebim w centrum miasta. Z kolei łódzki przedsiębiorca, który jako pierwszy w kraju wywiesił kilka lat temu zdjęcia sklepowych złodziei, zakończył już swoją akcję sukcesem. - Zdjęcia wisiały na wystawie. Ci osiedlowi zlodzieje wystraszyli się, że może rozpoznać ich rodzina i sąsiedzi. Przestali do nas przychodzić – mówi Krzysztof Ozdoba, właściciel sklepu. 250 złotych, tę kwotę zna każdy sklepikarz. Jeśli wartość skradzionych towarów nie przekracza tej sumy, złodziej popełnia wykroczenie a nie przestępstwo i - najczęściej - grozi mu jedynie policyjny mandat. Właśnie z tego powodu handlowcy bardzo często nie zgłaszają sklepowych kradzieży na policję. - Nie zgłaszałem tego, bo i tak by nic się nie zadziało – mówi Marek Obtułowicz, właściciel sklepu spożywczego. Ale działać postanowili złodzieje, którzy próbowali wziąć odwet na nieustępliwym sklepikarzu. - Rzucili w moim kierunku butelkami. Pobiegłem do drzwi, ale ich już nie było. Przestraszony pan Marek w końcu zawiadomił jednak policję. I dało to szybki efekt. - Kiedy zdecydował złożyć się zeznanie, właściwie mieliśmy zidentyfikowanych sprawców. Oni zostali przesłuchani i postawiono im zarzuty. Przyznali się do kradzieży a dokumenty wysłano do sądu. Będą odpowiadać za wykroczenie, bo wartość była niewielka – tłumaczy Andrzej Borowiak, Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu.