Do zdarzenia doszło w Jaworznie w połowie czerwca. Pięciu chłopców wywabiło 16-letnią Beatę Błaszczyk z domu, zaprowadzili ją do pobliskiej piaskownicy. Tam wsadzili dziewczynę do porzuconej lodówki i wrzucili ją drzwiami w dół do głębokiego na pół metra zagłębienia, które sami wykopali. - Zaczęłam się wyrywać, kopać, Wojtek wziął mnie za prawą, Paweł za lewą rękę – opowiada Beata Błaszczyk. – Daniel stał nad lodówką i zaczął sikać. Beata głośno wzywała pomocy, a jej krzyki usłyszała mieszkająca w sąsiedztwie kobieta. Przegoniła napastników i uwolniła 16-latkę. Sprawcy nagrali swój czyn kamerą, ale potem zniszczyli zapis. Dopiero przed kilkoma dniami udało się odnaleźć świadków, którzy wskazali sprawców. We wtorek trzech z nich zatrzymano. To nastolatkowie, mieszkający na tym samym, co ofiara, niemającym dobrej opinii osiedlu. Rówieśnicy Beaty mówią, że nikt jej tu nie lubi. Dlaczego? Nikt nie potrafi wyjaśnić. - Podchodzą, kopią ją popychają, biją po twarzy – mówi przyjaciółka Beaty. – Tak prawie dzień w dzień, od trzech, czterech lat. Nie przejdą obojętnie, zawsze muszą coś powiedzieć albo zrobić. Beata z rodzicami wprowadziła się do socjalnego bloku pięć lat temu. Od tego czasu była kilkakrotnie pobita, miała złamaną nogę i ręce. Cały marzec w tym roku przesiedziała w domu, bo bała się iść do szkoły – koledzy straszyli ją, że zrobią jej coś złego. Rodzice Beaty nigdy nie zgłaszali policji, że dziewczyna jest prześladowana. Dopiero ostatnie wydarzenia zmusiły ich do tego. - Jakbym to rozdmuchał, to nie miałbym tu życia – mówi bezradnie Leszek Błaszczyk, ojciec Beaty. Okoliczności wydarzenia bada prokuratura. Policja szuka jeszcze dwóch nastolatków, którzy brali udział w napadzie na dziewczynę. Nie wiadomo, czy Beata zdecyduje się zeznawać. Boi się zemsty pozostających na wolności oprawców.