Dzieci uwięzione w płonącym domu

Pozostawione bez opieki dzieci zginęły w pożarze. Matka wychodząc z domu, w którym była 2-letnia Ewelina i 4-letni Mariusz, zamknęła drzwi na kłódkę. W środku został ogrzewający pomieszczenia "trociniak".

Mieszkaniec podsiedleckiej wsi, ojciec pięcioosobowej rodziny wraz z najstarszym synem pojechał do teściów. W domu była żona z 2-letnią Ewelinką i 4-letnim Mariuszkiem. Kobieta pozostawiła dzieci bez opieki i wyszła. - Nieraz poszła i nie zamknęła domu, to się zajrzało do dzieci – opowiada pani Monika, sąsiadka rodziny. Tego dnia pani Monika również chciała sprawdzić jak czują się dzieci. Nie udało jej się wejść do domu. Drzwi były zamknięte na kłódkę. - Łańcuch i kłódka założona na drzwi, to jak wejdę? Nie mogłam się dostać do środka. Zapukałam w okno, dzieci mnie nie słyszały. Godzinę później to się stało – wspomina. W domu wybuchł pożar. Straż pożarna, która przybyła na miejsce, podjęła próbę przeszukania płonących pomieszczeń. - Przeszukane zostały dwa pomieszczenia. W tym momencie zaczął się dramat całej sytuacji. Dach budynku zaczął się walić – mówi mł. bryg. Adam Dziura z Komendy Miejska PSP w Siedlcach. W zgliszczach znaleziono ciała dzieci. - Chłopczyk leżał twarzyczką do ziemi. Dziewczynka był na łóżku – dodaje strażak. Matka dzieci pojawiła się, gdy ogień strawił już dom. Została zatrzymana przez policję i trafiła do aresztu. Będzie odpowiadać za przyczynienie się do śmierci własnych dzieci. We krwi miała 1,5 promila alkoholu. - Spożywała alkohol w towarzystwie swojego znajomego. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest pewne niebezpieczeństwo. Ale chęć przyjemnego spędzenia czasu była silniejsza, niż obowiązek i konieczność powrotu do domu. Z jej wyjaśnień wynika, że wypili razem ćwiartkę wódki. Uważam, że to nie była tylko ta ilość. Stan jej nietrzeźwości wskazywał, że wypiła troszkę więcej – wyjaśnia Robert Więckiewicz, Prokurator Rejonowy w Siedlcach. Także ojciec, który pojawił się jeszcze później, był pijany. Badanie wykazało, że miał 2 promile alkoholu we krwi. Na razie nie postawiono mu żadnych zarzutów. Czy do tragedii musiało dojść? 1,5 roku temu sąd ograniczył kobiecie i mężczyźnie prawa rodzicielskie z powodu nadużywania alkoholu. Matkę określono też jako nieporadną. Rodzina miała nadzór kuratorski. Mieszkańcy wsi wiedzieli o tych problemach. Nie informowali jednak o nich opieki społecznej. - Sąsiedzi nam nigdy nie mówili, że tu jest coś źle – przyznaje Elżbieta Łastowska, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Skórcu. Mimo to opieka społeczna wysłała do sądu informację o nadużywaniu alkoholu w rodzinie państwa R. Dzięki temu być może rodzice zostaliby pozbawieni opieki nad dziećmi. Niestety, informacja dotarła do sądu tydzień przed tragedią.

podziel się:

Pozostałe wiadomości