Dyrektor teatru molestował? "Obnażał się, namawiał do seksu"

TVN UWAGA! 277700
- Obnażył się przede mną i tonem "dobrego wujka" próbował namówić mnie na to, żebym uprawiała z nim seks oralny - opowiada jedna z kobiet, które w przeszłości miały styczność z dyrektorem Teatru Akademickiego w Warszawie.

Na początku września dziennikarze "Superwizjera" TVN ujawnili bulwersujące zapisy z prób warszawskiego Teatru Akademickiego, którego dyrektorem od 30 lat był Ryszard A. Po emisji materiału do redakcji zgłosiło się kilkadziesiąt osób, w tym kobiety, których dramatyczne historie pokazują, że Ryszard A. miał dopuszczać się również o wiele bardziej szokujących zachowań, niż te pokazane w pierwszym materiale.

"Najstraszniejsza noc w moim życiu"

18-letnia Martyna przyjechała z Olsztyna do Warszawy 12 lat temu na studia. Trafiła do Teatru Akademickiego, gdzie poznała Ryszarda A.

- Obejrzenie pierwszego reportażu było przerażające, zrobiło mi się gorąco. To było niesamowite zdać sobie sprawę, że to się wciąż dzieje, że ten człowiek żyje. Że on po 12 latach wciąż ma się dobrze.

Dyrektor teatru nieustannie powoływał się na znajomości, nie tylko na uniwersytecie. Często też mówił o pieniądzach i o tym, że trzeba pozyskiwać sponsorów.

- Bez przerwy próbował nam wpoić, że to jest również nasze zadanie, by pozyskiwać te pieniądze - opowiada Martyna. - Co on pod tym rozumiał? To było ładne wyglądanie, uśmiechanie się do starszych panów, którzy te pieniądze posiadają - mówi.

- Pamiętam wieczór, kiedy wylądowaliśmy na zamkniętej imprezie z politykami i biznesmenami, i naszym zadaniem po 10-minutowym spektaklu było picie szampana, zabawianie starszych panów - wspomina dodając, że czuła się "upokorzona".

Najgorsze spotkało Martynę podczas wyjazdu z teatrem na festiwal studencki do Rzeszowa.

Gdy wieczorem wszyscy w hotelu świętowali po udanym spektaklu, Ryszard A. pod fałszywym pretekstem zwabił ją do swojego pokoju.

- Obnażył się przede mną i tonem "dobrego wujka" próbował namówić mnie na to, żebym uprawiała z nim seks oralny - wspomina Martyna. Pamięta, że została popchnięta na łóżko lub kanapę.

- On, ogromny, starszy dla mnie człowiek, stał przede mną, blisko mnie i próbował mnie namówić, żebym go tam całowała. Bez spodni - mówi.

Martynie udało się uciec, ale dziś podkreśla bez wątpliwości: - To absolutnie była jedna z najstraszniejszych nocy w moim życiu.

Napaść za kulisami

Inną kobietą, która odważyła się porozmawiać, jest Justyna. Do teatru Uniwersytetu Warszawskiego trafiła w 2008 roku będąc na pierwszym roku studiów.

- Wydaje mi się przede wszystkim, że nic nie zrobiłam, bo wydawało mi się, że on jest wykładowcą i nie miałam żadnego dowodu na to, co się stało. Wydawało mi się, że jeżeli bym próbowała coś z tym zrobić, to ja mogłabym też ponieść konsekwencje tego oskarżenia go bez podstaw - mówi Justyna.

- Ja nie mogę uwierzyć, że tkwiłam w tej sytuacji, że to miało miejsce, że nie szukałam pomocy, że byłam kompletnie ubezwłasnowolniona, przerażona i po prostu samotna - zauważa Martyna. - Fakt, że mówię o tym po raz pierwszy po 12 latach jest najlepszym dowodem na to, jak długą drogę musiałam przejść, żeby się z tego uwolnić, oczyścić - dodaje.

Przerwać milczenie po 40 latach

Z relacji, które poznali dziennikarze "Superwizjera" wynika, że historia działalności Ryszarda A. sięga lat 80., dużo dalej niż istnienie samego Teatru Akademickiego. Już wtedy wykorzystywał swoją pozycję i zaufanie, jakim darzyły go jego uczennice. Jedna z nich zdecydowała się przerwać milczenie po niemal 40 latach. Pani Barbara niemal od 30 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Na początku lat 80. chodziła do liceum w Olsztynie, które mieściło się na tyłach Teatru Jaracza. Ryszard A. pracował w tym teatrze jako adept, czyli osoba występująca na scenie bez stosownych uprawnień. I zaczął werbować do amatorskiego teatrzyku, gdzie oprócz zbiorowych prób zapraszał 16-letnie uczennice także na indywidualne spotkania. Pani Barbara została zaproszona na próbę w Domu Środowisk Twórczych, w którym gościnnie wynajmował pokój.

Jak zauważa, "w tamtych czasach nie było do kogo pójść". - To było przeżycie, taka skaza, która przez całe moje życie była we mnie i ze mną - przyznaje.

Reakcje po reportażu

Po emisji pierwszego reportażu, Ryszard A. został zawieszony w prawach członka sekcji reżyserów Związku Artystów Scen Polskich. Sprawa została zgłoszona do sądu koleżeńskiego z wnioskiem o wykluczenie go ze związku. Sąd koleżeński zajmie się tym w najbliższym czasie w porozumieniu z prokuraturą, która wszczęła postępowanie.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie dowodowe w sprawie o czyn z art. 199 kodeksu karnego czyli „nadużycia stosunku zależności i doprowadzenia bliżej nieustalonych kobiet do poddania się innej czynności seksualnej”. Świadkowie i ofiary Ryszarda A. mogą zgłaszać się do prokuratury drogą mailową osób. Wystarczy wysłać mail na adres: rzecznik@warszawa.po.gov.pl wpisując w tytule sygnaturę sprawy: PO I Ds. 189.2018

podziel się:

Pozostałe wiadomości