Robert T., dyrektor wydziału komunikacji, z krakowskim magistratem związany jest od wielu lat. W 1998 roku odszedł ze stanowiska, ale powrócił na nie w ubiegłym roku. - Petent mógł u niego załatwić wszystko: przyspieszenie rejestracji, przyspieszenie wydania stałego dowodu – opowiada jedna z urzędniczek. – Rano przychodził z podaniem, a po południu już miał dokumenty. Normalnie na ich wydanie czeka się nawet miesiąc, tak jak przewiduje ustawa. Dla podwładnych taka operatywność ich szefa nie miała w sobie nic dziwnego. Wiedzieli, co się za nią kryje. Klienci, przede wszystkim dealerzy aut, którym zależało na czasie, woleli dać łapówkę, byleby tylko ich sprawa została załatwiona od ręki. - Petenci w kolejce przed urzędem mówili:trudno, niech stracą te sto, dwieście złotych, ale niech ich od razu przyjmą – opowiada urzędniczka. O sprawie zaczęło być głośno. Dziennikarze UWAGI! i „Gazety Wyborczej” kilka tygodni temu podjęli własne śledztwo. W końcu reporter UWAGI! zdecydował się na dziennikarską prowokację. Wybrał się do gabinetu Roberta T. Udawał kierowcę, który zgubił prawo jazdy i któremu teraz bardzo zależy na przyspieszeniu wydania tzw. wtórnika. Normalnie czeka się na to ponad dwa tygodnie. Nalegał, urzędnik tłumaczył, że nic zrobić nie może. - Ja się tym nie zajmuję, to Warszawa drukuje... – mówił dyrektor. - Muszę zostawić człowieka na cały dzień, żeby zmienił program. A żeby zmienił program, to ja muszę mieć podstawy. W końcu jednak przestał się krygować i zdecydował: - Weźmie pan kartkę papieru, napisze pan podanie do mnie. Takie podania na piśmie, to dla dyrektora zabezpieczenie na wypadek kontroli. Reporter dał mu za ”pomoc” 500 zł. - Pan to weźmie, bo to będzie widać, a ja nie chcę – mówił dyrektor, ale pieniądze zabrał. I wtedy coś wzbudziło jego niepokój. Zauważył obiektyw ukrytej kamery. Próbował ją wyciągnąć, szarpał się z dziennikarzem, w końcu szybko wyszedł z gabinetu razem z pieniędzmi. Reporter wezwał policję. Przeszukanie nie przyniosło skutku. Najprawdopodobniej urzędnik wrzucił pieniądze do ubikacji. Sprawą zajęła się prokuratura, na której wniosek sąd wydał nakaz aresztowania dyrektora na miesiąc. Postawiono mu zarzut przyjęcia łapówki.