W maju tego roku jedna z uczennic Zespołu Szkół Elektrycznych nr 2 w Poznaniu złożyła na policji zaznania, w których oskarżyła dyrektora o molestowanie.
- Córka opowiadała mi, że dyrektor trzymał ją pół godziny. Nie mogła wydostać się z jego gabinetu. Rozmowa miała być na temat ocen. Zaczął zadawać jej intymne pytania; czy już uprawiała seks, czy jest dziewicą, czy się zabezpiecza – przytacza matka uczennicy.
Następnie dyrektor miał otworzyć laptopa i pokazywać dziewczynie zdjęcia uczniów.
- Kazał córce powiedzieć, który jej się podoba, z którym chciałaby to robić? Powiedział: „Ja jestem pewnie za stary, ze mną byś nie chciała tego robić?”. Jak córka chciała już wstać, on też wstał. Przycisnął ją do siebie wkładając jej język do buzi. Odepchnęła go, a ten znowu zbliżył się do niej i wepchnął język drugi raz i chwycił za piersi – opowiada matka.
Kobieta była przerażona relacją córki.
- Córka krzyczała, że chce się zabić, że nie chce żyć, że ma obrzydzenie do siebie. Nie życzę żadnej matce, żeby usłyszała od dziecka, że nie chce żyć – mówi.
Uczennica jest pod opieką psychologa.
Prokuratura
Sprawa trafiła do prokuratury. Dyrektor zwołał radę pedagogiczną. Zaprzeczył, że molestował uczennicę. Twierdził, że oskarżenia są bezpodstawne.
- Każdy raczej współczuł dyrektorowi. Inni przyjęli to z niedowierzaniem, że dyrektor został niesłusznie oskarżony – mówi Małgorzata Kaliszewska–Kubacka, pedagog w Zespole Szkół Elektrycznych nr 2. Dodaje, że uczennica nie miała dobrej opinii wśród nauczycieli.
- Nie wiem, z czego to wynikało. Nauczyciele uważali, że jest słabą uczennicą, że prowokacyjnie się zachowuje – mówi pedagog.
Do końca roku szkolnego pozostał miesiąc. Dyrektor nadal zarządzał szkołą i uczył geografii. Dziewczyna już nie wróciła do szkoły. Zaczęła być hejtowana przez uczniów.
- Dostała przykre wiadomości m.in. takie, że po co robiła aferę, że by mogła zrobić dyrektorowi l.. i byłoby OK – przywołuje matka uczennicy.
"Wysokie prawdopodobieństwo"
Kiedy o sprawie podejrzanego o molestowanie uczennicy Zbigniewa A. zaczęły pisać lokalne gazety, do prokuratury zgłosiły się inne uczennice. Zeznawały, że dyrektor też je dotykał i wypytywał o intymne sprawy. Zbigniewowi A. przedstawiono zarzuty doprowadzenia dwóch uczennic do poddania się innej czynności seksualnej.
Prokurator przekonuje, że na podstawie materiału dowodowego istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że Zbigniew A. molestował uczennice.
- Dotykał miejsca intymne, kierował pod ich adresem dwuznaczne propozycje – mówi Marek Świtała z Prokuratury Rejonowej Poznań-Grunwald. I zaznacza. - Relacje uczennic zostały uznane przez prokuraturę za wiarygodne. Zostało to też potwierdzone opinią biegłego psychologa. Co więcej, trudno dopatrzyć się powodów, dla, których dane osoby miałby dążyć do skompromitowania dyrektora.
Zbigniew A. nie przyznał się do zarzutów.
Dyrektor był lubiany
Udało spotkać się nam z jedną z uczennic, która twierdzi, że była molestowana przez dyrektora. Dziewczyna dopiero zaczynała naukę w tej szkole.
- Jak dowiedziałam się, że ją spotkało to samo, to stwierdziłam, że skoro jest nas więcej, to możliwe, że mamy jakąś szansę, żeby ten człowiek został ukarany za to, co robi, że jeśli zgłosimy to więcej nie dojdzie do takiej sytuacji – opowiada.
Z relacji dziewczyny wynika, że dyrektor był powszechnie lubiany w szkole.
- Był uważany za fajnego gościa. Bardzo lubiany przez uczniów. Wiem, że także przez nauczycieli – mówi.
Uczennica, z która rozmawialiśmy wypisała się ze szkoły.
- Robiłam „obiegówkę” i musiałam iść po podpis dyrektora szkoły. W momencie, kiedy byłam u niego w gabinecie to zaczął pytać o różne dziwne rzeczy, typu, czy jestem w ciąży, że jestem najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. Byłam w wielkim szoku. Zaczęłam go odpychać. Było to dla mnie obrzydliwe, że całuje mnie jakiś starszy facet. W momencie, kiedy chciałam wychodzić to on rzucił zdaniem, że jeżeli nic, nikomu nie powiem to pomoże mi się dostać do innej szkoły – opowiada.
Dziewczyna twierdzi, że kiedy zrezygnowała ze szkoły Zbigniew A. pisał do niej maile i wysyłał SMS-y. Proponował spotkania. Takie same zaproszenia miał wysyłać innej uczennicy. Ona też zdecydowała się złożyć zeznania w prokuraturze.
- Wiele było takich dni, że wracałam do domu i zaczynałam płakać w poduszkę. Pod koniec trzeciej klasy wezwał mnie do swojego gabinetu. Wyciągnął telefon i pokazał, że ma zapisane zdjęcie. Że wyglądam na nim wspaniale i nie może na nie przestać patrzeć. Że jestem jego ulubienicą. Chciałam wyjść z gabinetu, wtedy zabarykadował mi wyjście dłonią. Zaczął mnie dotykać po pośladkach. Bałam się cokolwiek zrobić – opowiada.
Do prokuratury zgłosiła się także studentka, która w maju w tej właśnie szkole wykonywała badania do swojej pracy magisterskiej. Według jej relacji, Zbigniew A. dotykał ją i złożył jej propozycję o podtekście seksualnym.
Swarzędz
Zbigniew A. od lat był pedagogiem. Uczył geografii w szkołach średnich, był też radnym w Swarzędzu. W 2009 r. dostał pracę w Wydziale Oświaty w Poznaniu, potem został wicedyrektorem Zespołu Szkół Elektrycznych nr 2 w Poznaniu, a od siedmiu lat zarządzał szkołą.
W 2006 roku Zbigniew A. pracując w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Swarzędzu, jako nauczyciel geografii miał dopuszczać się nagannych zachowań wobec uczennic. Aferą żyło całe miasto, o podejrzeniach wobec Zbigniewa A. informowały lokalne media. Spotkaliśmy się z nauczycielką, której wtedy zwierzały się uczennice.
- Uczennice mówiły, że pstrykał im z majtek, że odchylał majtki, zaglądał w dekolty – opowiada.
Jak wówczas Zbigniew A. zareagował na zarzuty?
- Nie bronił się. Byłam zaskoczona. Dyrektor natychmiast wezwał go na dywanik. Padło pytanie wprost: czy robił to, co mówią dziewczyny. Potwierdził – mówi nauczycielka. I dodaje. - Nie wątpię w to, co teraz się wydarzyło, bo łapy mu latały. Uwierzyłam dziewczynom, bo szczęścia próbował u wszystkich nauczycielek. Myślę, że to było silniejsze od niego.
Szkoła w Swarzędzu o sprawie powiadomiła prokuraturę. Śledztwo po roku zostało jednak umorzone.
- Prokuratura umorzyła postępowanie karne. Trudno mi się wypowiadać, czy to było molestowanie seksualne. Być może w tej chwili ocenione byłoby to inaczej. Zmieniła się linia orzecznicza i w jakimś zakresie zmieniła się moralność. Pewnie nie było to normą, ale nie było jeszcze traktowane, jako przestępstwo – mówi prokurator Marek Świtała.
Prokuratura w uzasadnieniu umorzenia stwierdziła, że zachowanie Zbigniewa A. było moralnie naganne i zaleciła organom nadzorującym szkołę wszczęcie wobec nauczyciela postępowania dyscyplinarnego. Starostwo poinformowało nas, że nie miało takich uprawnień. Urzędnicy odesłali nas do kuratorium oświaty, bo jako organ sprawujący nadzór pedagogiczny nad szkołą mogło przeprowadzić wtedy postępowanie dyscyplinarne wobec Zbigniewa A.
- Nie ma dokumentacji, czy jakieś postepowanie było prowadzone. Nie ma informacji, że doszło do jakiegokolwiek naruszenia prawa – mówi Karolina Adamska, rzecznik Kuratorium Oświaty w Poznaniu.
W 2011 r. Urząd Miasta w Poznaniu bez żadnych zastrzeżeń zatwierdził wybór Zbigniewa A. na stanowisko dyrektora szkoły w Poznaniu. Jak to jednak możliwe, że pomimo wielu wątpliwości dotyczących jego relacji z uczennicami w szkole w Swarzędzu okazał się najlepszym kandydatem na to stanowisko dyrektora?
- Nie wystąpiły żadne formalne przeszkody, które uniemożliwiłyby tej osobie udział w procedurze konkursowej - Hanna Surma, rzecznik Urzędu Miasta Poznania i dodaje. - W momencie zatrzymania, kiedy prezydent Poznania powziął informację o aresztowaniu byłego już dyrektora zwrócił się do kuratora oświaty z wnioskiem o odwołanie. I to odwołanie nastąpiło.
Niedowierzanie
Nie ma żadnego dowodu, by kuratorium próbowało wyjaśnić sprawę oskarżeń, jakie kierowały pod adresem Zbigniewa A. uczennice ze szkoły w Swarzędzu. Nauczyciel nadal uczył.
Po wybuchu afery w szkole w Poznaniu kuratorium oświaty wysłało pracownice na kontrolę. Wizytatorki miały sprawdzić, czy dyrektor mógł dopuszczać się zarzucanych mu czynów.
- Jak panie z kuratorium przyszły dowiedziałam się, że dyrektor jest niewinny – mówi Małgorzata Kaliszewska–Kubacka.
W winę dyrektora niedowierzają także nauczyciele ze szkoły. Szkoła wystawiła dyrektorowi pozytywną opinię. Większość nauczycieli, którzy ją podpisali, chwaliło jego pracę i umiejętności. Chcieliśmy o tym z nimi porozmawiać.
- To są słowa przeciwko słowom. Dyrektor bardzo pomagał tym uczennicom. Załatwiał inną szkołę uczennicy, która odchodziła. A druga była krótko i odeszła. Dyrektor był siedem lat dyrektorem i nigdy się takie rzeczy nie zdarzały – mówi jeden z nauczycieli. Dodaje, że dopóki dyrektor nie jest skazany jest niewinny.
- Jak będzie skazany to poniesie za to odpowiedzialność. Był bardzo przyjacielski. Do chłopaków i uczennic. Nawet za bardzo. Każda kobieta może powiedzieć, że ktoś ją molestował. Jak ktoś jest przy drzwiach zamkniętych ze swoim szefem to zawsze może powiedzieć, że jest podejrzany o molestowanie. Czy to będzie kobieta, czy mężczyzna. Błąd dyrektora był taki, że rozmawiał przy zamkniętych drzwiach. Dyrektor był za dobry – mówi.
Kilka dni przed zakończeniem roku szkolnego dyrektor został zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Po miesiącu spędzonym w aresztu wyszedł na wolność wpłacając poręczenie majątkowe. Sąd uznał, że nie istnieje obawa matactwa. Pomimo wielu prób nie udało nam się z porozmawiać ze Zbigniewem A.
Zgłosiło się pięć osób
Zeznania złożyły już cztery uczennice i studentka. Prokuratura zabezpieczyła komputer i telefon Zbigniewa A. z którego miał dzwonić i wysyłać SMS-y do uczennic. Prawniczka Zbigniewa A. poinformowała nas, że do czasu rozstrzygnięcia sprawy w sądzie nie będzie on publicznie odnosił się przedstawionych mu zarzutów.