Wszyscy dyrektorzy warszawskich placówek służby zdrowia mieli przedstawić władzom stolicy oświadczenia dotyczące kolizji z prawem. Leszek W. w dokumencie przedłożony prezydentowi Władysławowi Stasiakowi skłamał. Zanim został dyrektorem Szpitala Sióstr Elżbietanek w Warszawie, kierował placówką w Żninie. Chociaż szpital znajdował się w trudnej sytuacji, Leszek W. finansował prywatne podróże ze szpitalnej kieszeni. Zafundował sobie także wygodny fotel i radioodbiornik za tysiąc zł. Dyrektor poświadczył nieprawdę w dokumentach dotyczących delegacji oraz przywłaszczył sobie 2 tys. zł. Prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie. Po tym, jak reporterzy UWAGI! ujawnili kłamstwo, dyrektor miał zostać dyscyplinarnie zwolniony z funkcji szefa warszawskiego szpitala. Od tego czasu minęły trzy miesiące, a Leszek W. nadal kieruje placówką. - Osoba, która jest urzędnikiem administracji publicznej i poświadcza nieprawdę, nie ma prawa funkcjonować w strukturach administracyjnych. Nie ma tu miejsca dla kłamców i dla ludzi, którzy wprowadzają w błąd pracodawców – uważa Julia Pitera z Transparency International. Wiceprezydent Władysław Stasiak, który wcześniej zapewniał, że zwolni dyscyplinarnie dyrektora, dziś temu zaprzecza. - Nikt nie został zwolniony; to nieprawda. Miałem taki zamiar. Byłem zdenerwowany na dyrektora, bo oczywiście jego oświadczenie było, jakie było – mówi prezydent Stasiak. Dlaczego prezydent toleruje kłamstwo podwładnego i przymyka oko na nieprawidłowości? - Leszek W. złożył pisemne wyjaśnienia. Szpital jest w trakcie procesu łączenia go ze szpitalem MSWiA. Trudno teraz kogoś wprowadzać na miesiąc, dwa czy trzy – stwierdził Władysław Stasiak. - Urzędnik, który sam lekceważy swoje słowa, nie powinien się dziwić, że będzie również lekceważony przez ludzi, którzy go otaczają – dodaje Julia Pitera. Zobacz także:Zwolniony za kłamstwoOkłamał prezydenta