Historia pana Jacka jest dość typowa dla transseksualnych osób z jego pokolenia. Zamiast pomóc najczęściej starano się je wtłoczyć w role społeczne zgodne z ich fizycznością i płcią biologiczną. Nierzadko kończyło się to tragicznie. - Biologicznie jestem kobietą, ale psychicznie zawsze się czułem mężczyzną. W szkole wyzywali mnie od babochłopów, dziwaków. To były lata 70-te i w tym temacie nic nie było wiadomo. Moi rodzice mieli ze mną takie problemy, że prowadzali mnie do psychologów. Ale chodziło o to, że rozrabiałem, nigdy mi jednak nie powiedzieli, co mi tak naprawdę jest. Jak miałem 22 lata poszedłem do kolejnego, któregoś z kolei psychologa. On mi powiedział, że może jak już się prześpię z mężczyzną, to poczuję pożądanie. I tak spróbowałem, że od razu przy pierwszym razie zaszedłem w ciążę. Mam syna. Ale pożądanie się nie obudziło. Zacząłem dużo pić, myślałem, że jak się upiję, to zapomnę. Okazało się, że się nie da. Zacząłem czuć się ze sobą aż tak źle, że pomyślałem, że coś sobie zrobię. Chciałem się powiesić. Mój syn coś wyczuł i przyszedł do domu, zobaczył mnie i mnie odciął. Powiedziałem mu, że więcej to się już nie powtórzy. Ale po pół roku znowu próbowałem sobie zrobić krzywdę. Wtedy też jakoś instynktownie to wyczuł, wrócił do domu i powiedział, że albo mu powiem dlaczego chcę się zabić, albo odejdzie z domu i już nigdy go nie znajdę. Usiedliśmy i opowiedziałem mu, co się ze mną dzieje – opowiada Jacek Grudkowski. - To był szok. Była mama, a okazuje się, że jest problem natury psychicznej, fizycznej i że jest problem z płcią. Zaczął mi tłumaczyć problem transseksualizmu. Potem sam zacząłem się interesować tym tematem. Miałem 15 lat. Mogłem odwrócić się i uciec, albo zostać i spróbować pomóc w jakiś sposób – dodaje Paweł Nowakowski, syn pana Jacka. W tym wypadku, to postawa syna, zadecydowała o zmianie losu rodzica. Jego determinacja nie tylko zapobiegła tragedii, ale też pozwoliła panu Jackowi poczuć się szczęśliwym. - Najpierw zaczęliśmy szukać lekarza. Okazało się, że znalezienie dobrego lekarza w naszym kraju nie jest takie łatwe. W końcu trafiliśmy do pewnej pani seksuolog w Łodzi, która bardzo nam pomogła – mówi Paweł Nowakowski. - Ona mówiła, że mi pomoże i dojdę do stanu bycia mężczyzną. Jedynym postawionym przez nią warunkiem było to, że nie mogę nawet jednego kieliszka wódki się napić. Wybrałem drogę, którą do dziś idę. Ona umiała do mnie dotrzeć. Fajnie mną pokierowała, nauczyła mnie nie wstydzić się tego, kim jestem. Miałem nie udawać i żyć tak, jak tego pragnę. Jak wypisała mi pierwszą receptę na testosteron, to to był dzień jakbym wygrał w totka – wspomina pan Jacek. Aby w pełni poczuć się mężczyzną pan Jacek musi jeszcze poddać się operacji korekty płci. Fizycznie jest już do niej gotowy, ale od kilku lat zmaga się z sądami o wyjaśnienie swojej sytuacji prawnej i zmianę dokumentów. - Zazdroszczę innym mężczyznom, że nie mogę być taki, jak oni. Ja po prostu nie znoszę widoku swojego ciała. Najważniejsza rzecz w moim życiu to to, bym mógł tego doczekać. Żebym chociaż ze dwa lata mógł pożyć jak mężczyzna, to będę szczęśliwy – kończy pan Jacek.