Dr Dolittle od dzikich zwierząt

TVN UWAGA! 3854277
TVN UWAGA! 170438
Weterynarze operują jeża, który wpadł pod samochód i szukają za granicą… protezy, by ratować orła. To dzieje się naprawdę! W znanej również poza Polską klinice dr Andrzeja Fedaczyńskiego, gdzie leczy się i rehabilituje głównie dzikie zwierzęta.

Podczas wizyty ekipy UWAGI! do kliniki przyniesiono właśnie maleńkiego liska, którego znalazły psy. – Śliczny jest! Ma śliczny uśmiech – zachwyca się dr Andrzej Fedaczyński, twórca Kliniki Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Przemyślu. Weterynarz ocenia, że zwierzątko ma około dwóch tygodni. - Nie zostawimy takiego dziecka bez pomocy, bo to by była pewna śmierć – podkreśla doktor. W jego klinice leczy się, oczywiście, także psy czy koty. Jednak o jej wyjątkowości stanowi fakt, że do sprawności doprowadza się tu przede wszystkim dzikie zwierzęta, często znajdujące się pod ochroną. Po zakończeniu leczenia wracają do natury, choć nie zawsze jest to możliwe.

– Chodź lisia! Taka mordeczka – wita się ze stałą mieszkanką kliniki, lisicą, dr Fedaczyński. To zwierzę nie byłoby już w stanie żyć w lesie, czy polu. – Ona się do nas bardzo przyzwyczaiła. Zupełnie zaniknęła u niej dzikość – wyjaśnia weterynarz. Zaraz potem idzie nakarmić bociany, których na przyległym do kliniki trawniku, jest kilkadziesiąt. Aktualnie zwierzęta wygrzewają się w słońcu. – Są zranione, pokaleczone. To bociany z całego Podkarpacia – wyjaśnia doktor. Po czym woła ich przywódcę po imieniu. - Napoleon! – nawołuje. – Kiedy on przyjdzie jeść, wtedy inne bociany też podnoszą główki i powoli się schodzą do nas – wyjaśnia.

Doktor Fedaczyński z wielką zaciętością walczy o życie każdego zwierzęcia. Swoje wieloletnie doświadczenia i wiedzę przekazuje synowi - Radosławowi. Dzięki wspólnej pasji, ojciec i syn stworzyli nowoczesną klinikę, która pomaga setkom zwierząt oraz kształci młodych lekarzy. Tutejsi specjaliści współpracują z wieloma zagranicznymi lekarzami. – Jest np. w Anglii pewien pasjonat, który produkuje protezy m.in. dla ptaków. Nam pomaga, jeśli chodzi o myszołowy, orły – opowiada Radosław Fedaczyński. Doktor Andrzej Fedaczyński wspomina, tymczasem, okres PRL-u, kiedy weterynaria była jeszcze w powijakach, a stosunek do zwierząt często niezwykle niehumanitarny, wręcz okrutny. – Pamiętam te straszne przypadki, kiedy kot czy pies uległ wypadkowi, nie było środków do eutanazji i uśmiercało się te zwierzęta szpadlem czy siekierą. Patrzyłem jak te biedaki cierpią. Te obrazy na resztę życia wywarły piętno na mojej duszy – opowiada z przejęciem. Doktor, jeszcze w czasie studiów, wyjechał na praktyki do Holandii. – Dla mnie to było ogromne zaskoczenie, że tam rzeczywiście wyznaje się zasadę, że każde zwierzę to istota, której trzeba pomóc. Kiedy przyjechałem do kraju i opowiadałem, że kotki chodzą tam na smyczy, a prochy skremowanych zwierząt trzyma w domu, to było nie do wiary – wspomina dr Fedaczyński. Dziś w jego klinice operuje się wszystkie zwierzęta. Ekipa UWAGI! towarzyszyła lekarzom ratującym…. jeżyka, który wpadł pod samochód. – Stan jest ciężki. Musimy zastosować wziewną narkozę – objaśniał Radosław Fedaczyński.

Po skończonej pracy, na doktora Andrzeja Fedaczyńskiego, w domu czeka biały kot i dziesięcioletni, wpatrzony w swojego pana owczarek niemiecki.– Dzięki temu, że mam w domu swoje zwierzęta, rozumiem właścicieli moich pacjentów. Nie dziwię się, jak oni biedni wszystko przeżywają: są omdlenia, łzy w oczach – mówi doktor. Lekarze już planują otwarcie nowej kliniki, która będzie rehabilitowała zwierzęta do adopcji. A doktor Fedaczyński snuje prywatne plany na przyszłość: – Kiedy przejdę na emeryturę, napiszę książkę. Być może ktoś będzie chciał ją przeczytać? – zastanawia się lekarz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości