Składowisko w Kotuniu zostało rok temu kupione przez prywatną firmę MPK z Ostrołęki. Miała to być miejsce przeładunkowe dla odpadów z okolicznych gmin aż do zamknięcia pod koniec zeszłego roku. Tymczasem od stycznia tego roku przyjeżdżało tutaj ponad kilkadziesiąt TIR-ów dziennie z odpadami nie wiadomego pochodzenia. Zdesperowani mieszkańcy gminy Kotuń zablokowali w końcu wjazd tych aut i rozpoczęli protest żądając zamknięcia tego składowiska.
- Oni nas straszą, że ze złymi osobami zaczynamy. Pytają czy wiemy, jakie poniesiemy konsekwencje prawne i pieniężne. My nie chcemy tych śmieci. Niech oni to zabierają. Myśmy nigdy nie żyli w takich warunkach jakie mamy teraz – mówi Tadeusz Gaciong, mieszkaniec Kotunia.
Małe gminne składowisko śmieci istniało w Kotuniu od 20 lat. W lipcu zeszłego roku wyglądało jak jedno z wielu wysypisk, śmieci nie przekraczały nawet metra nad ziemią. Tymczasem, kiedy zostało sprzedane do marca nowa firma nawiozła tyle śmieci, że składowisko przekroczyło ponad siedem metrów wysokości.
- My mieszkańcy byliśmy przyzwyczajeni do tego, że wysypisko istnieje. Ono nam naprawdę nie przeszkadzało. Nie było czuć żadnego odoru stamtąd. Nie byliśmy też zaniepokojeni pochodzeniem tych śmieci. Zaniepokoiły nas dopiero TIR-y, które jeżdżą tam, a potem towarzyszący im smród – opowiada Agnieszka Zawadzka, mieszkanka Kotunia.
Mieszkańcy Kotunia od stycznia dokumentowali odpady, które wjeżdżały na składowisko. Zatrzymywali TIR-y, które przyjeżdżały tu z różnych stron z odpadami niewiadomego pochodzenia. Były to odpady komunalne, ale też częściowo przetworzone, a nawet medyczne!
- Tu jest wszystko. Różne śmieciarki tu przyjeżdżały, różne śmieci. To wszystko wjeżdżało i wywalali to. Od piątej rano ustawiali się już w kolumny pod Kotuniem. Jak tu wjeżdżali, to było sznury TIR-ów - mówi Tadeusz Gaciong, mieszkaniec Kotunia.
Dlaczego prywatna firma decyduje się na zainwestowanie ponad milion złotych w interes, który ma być zamknięty do końca roku? Firma MPK z Ostrołęki zajmuje się przetwarzaniem odpadów od ponad 10 lat. Jest jedną z największych firm tego typu w północnej Polsce. Firma kupuje stare składowiska w małych gminach często przewidziane do zamknięcia.
- Myślę, że oni w dobrej wierze sprzedali to. Myśleli, że MPK dowiezie trochę śmieci i zrekultywuje to wysypisko. Stało się zupełnie inaczej – komentuje sytuację Wiesław Jastrzębski, mieszkaniec Kotunia.
Na działalność składowiska w Kotuniu firma MPK posługuje się dwoma sprzecznymi ze sobą dokumentami - instrukcją z Urzędu Marszałkowskiego zakładającą zamknięcie składowiska do grudnia 2014 i decyzją, ze Starostwa Siedleckiego przedłużającą składowanie do roku 2016.
- Ja rozmawiałem z byłym panem wójtem i posiadam wiedzę o tym, że pan wójt był zorientowany o tym, że starosta wydał taką a nie inną decyzję. Gdyby starosta nie wydał decyzji o możliwości deponowania odpadów na składowisku w Kotuniu do 2016 roku, prawdopodobnie byśmy w ogóle nie przystąpili do tego przetargu – stwierdza Marcin Brunon Sroczyński, dyrektor ds. strategii rozwoju MPK Sp. z o.o.
Jak doszło do wydania decyzji przez Starostwo Siedleckie, która przedłużyła działanie składowiska do 2016 roku, dzięki której firma zamiast zamknąć składowisko w zeszłym roku wciąż wwozi tam śmieci? Wyjaśnienie tej sprawy już wkrótce.