Dlaczego Miłosz zapadł w śpiączkę?

15-letni Miłosz z Poznania od miesiąca jest w śpiączce. Ojciec chłopca jest przekonany, że syn zasłabł z powodu zastraszenia przez kolegów. Chłopak miał wszczepiony stymulator serca. Sprawą zajęła się policja i sąd dla nieletnich.

Miłosz ma 15 lat. W grudniu ubiegłego roku wszczepiono mu stymulator serca. Miał zwolnienie z zajęć wychowania fizycznego, ale nie miał zakazu kontaktu z rówieśnikami. Dlatego ojciec chłopaka nie przypuszczał, że spotkanie z kolegami zakończy się dla syna tragicznie - Między 17 a 18 zadzwonił do niego domofonem Artur. Powiedział, żeby Miłosz zszedł na dół. Na parterze zobaczył drugiego chłopka, który zaczął biec do niego pokrzykując. W tym momencie syn zaczął uciekać do domu krzycząc. Był przestraszony i blady. Uspokoiłem go. Wszystko wydawało się dobrze. Zmierzyliśmy ciśnienie. Wykąpał się. Wyszedł z wanny. Przykucnął. Krzyknął dwa razy i przewrócił się – opowiada Leszek Opala, ojciec Miłosza. Miłosz trafił na oddział intensywnej opieki medycznej szpitala w Poznaniu. Od miesiąca jest w śpiączce. - Kolegowali się. Nie wiem, co Arturowi odbiło. Przed tym zdarzeniem, dwa tygodnie wcześniej, spotkał córkę. Powiedział, żebyśmy się nie zdziwili jak znajdziemy Miłosza przed blokiem połamanego - mówi Leszek Opala. Ojciec powiadomił policję o groźbach kierowanych do Miłosza przez jego kolegów. - Policjanci, którzy zajęli się tą sprawą przesłuchali 13 i 17-latka. Z ich relacji wynika, że to zdarzenie miało mniej więcej taki przebieg. Poszli do niego podyskutować. Nie przyznają się, że mu grozili. 13-latek wiedział, że chłopak ma wszczepiony rozrusznik serca. Nic nie mówią o tym, że chcieli go przestraszyć – wyjaśnia Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Policji w Poznaniu. Miłosz przyjaźnił się z 13-letnim Arturem. Chłopcy chodzą do tej samej szkoły. Razem spędzali sylwestra. Nie należą do spokojnych uczniów. - Zarówno jeden jak i drugi sprawiają problemy wychowawcze charakterystyczne dla wieku. Powiedziałabym, że Artur jest dzieckiem żywszym. Konfliktów w szkole między tymi chłopcami nie było. Nie mieliśmy żadnych sygnałów, że coś w komunikacji między nimi nie jest w porządku – powiedziała Urszula Dręczewska-Kamińska, dyrektor Gimnazjum nr 63 w Poznaniu. Sprawa trafiła do sądu dla nieletnich. Na razie zarzuty gróźb karalnych dotyczą tylko 13-letniego Artura. Wszytko zależy od opinii biegłego, który bada wpływ kłótni między kolegami na pogorszenie stanu zdrowia Miłosza. - Sporo jest wątpliwości co do związku przyczynowego. Czy to wszystko ma związek i czy można mówić o tym, że właśnie to była reakcja na przemoc słowną jakiegoś nieletniego. Trudno to stwierdzić jednoznacznie - uważa Ewa Roszak, sędzia Sądu Rejonowego w Poznaniu. Z dokumentacji medycznej Miłosza jasno wynika, że w jego stanie zdrowia mogło dojść do omdleń lub zasłabnieć. Dlatego rodzina 13-latka jest oburzona doniesieniem ojca Miłosza na policję. 17-latek, który gonił Miłosza po schodach, został przesłuchany w charakterze świadka. Sąd dla nieletnich nie może rozpatrywać jego sprawy, bo traktowany jest przez prawo jak dorosły. Ale to nie oznacza, że pozostanie bezkarny. - Z tego co nam wiadomo nie toczy się żadne postępowanie przeciwko niemu ani też w sprawie. Prokurator nie objął tego swoim postępowaniem. Mamy możliwość prowadzenia swoich czynności ustalających. Później możemy ewentualnie przekazać prokuraturze informacje czy objąć tę osobę dorosłą postępowaniem, czy jest to jakiś czyn karalny, który możemy zarzucić tylko osobie nieletniej - dodała Ewa Roszak.

podziel się:

Pozostałe wiadomości