Walka chłopców miała być tak naprawdę pokazem, jednak zapomnieli o tym już po kilkunastu sekundach. Żaden z chłopców nie jest debiutantem. Starszy Wiktor został w zeszłym roku mistrzem Polski Muay Thai w kategorii dzieci, w kick boxingu dwukrotnie zdobywał międzynarodowe złoto. Stoczył dotąd 22 walki i wszystkie wygrał. Jego ojciec jest trenerem. Chłopiec, który został uderzony, to Michał, tegoroczny wicemistrz Polski w kickboxingu. Mniej doświadczony od Wiktora, jednak również bardzo utalentowany sportowo. - Zebraliśmy sędziego, trenerów, rodziców i razem umówiliśmy się, że skoro to ma być walka pokazowa, to chcielibyśmy przedstawić ją w takiej formule, jak ona powinna wyglądać. Ci chłopcy po prostu chcieli się pokazać, a doszła do tego adrenalina i stało się tak jak się stało - tłumaczy Izabela Błotnicka, matka Michała. - Rodzice mnie poprosili, a ich prosiły dzieci, żeby to była walka bez kasków z tego względu, że nie będą używać uderzeń łokci na główkę, kopnięć na główkę. Cel tej walki to była radość dzieci i promocja tej dyscypliny - wyjaśnia Arkadiusz Wełna, promotor Gali Sztuk Walki w Rawiczu. Rodzice i trenerzy sami nie są w stanie precyzyjnie określić, w jakim stylu mieli walczyć chłopcy: umówili się na Muay Thaj, ale bez jego brutalniejszych elementów. Muay Thai, inaczej tajski boks, to sztuka walki kładąca nacisk na walkę w klinczu z wykorzystaniem uderzeń łokciami i kolanami. Te miały być na pokazie zabronione, podobnie jak uderzenia w głowę. W Tajlandii tę sztukę walki uprawiają nawet czteroletnie dzieci, przeszczepiona na polski grunt – budzi duże kontrowersje z jednej – i entuzjazm z drugiej strony. - Ja wolę walczyć bez kasku, bo jest wygodniej i nie czuje się ucisku na głowie. Rozmawiałem po tej walce z Michałem i nie gniewa się na mnie. Nie czuję się wygranym tej walki. Bardziej traktuję to jako sparing - mówi Wiktor Wiśniewski . - Wiktor przejął się tym, co przeczytał w Internecie. Tam była nagonka na rodziców i to dla niego było o wiele boleśniejsze niż to, czego doświadczył podczas tego sparingu. Dla niego to był po prostu faul, jakiego się dopuścił Wiktor - wyjaśnia Ryszard Błotnicki, ojciec Michała. Zrozumiałym jest, że rodzice chcą, by ich dzieci uprawiały sport. Tak naprawdę nawet jazda na rowerze może powodować poważne urazy. Ich zminimalizowanie jest jednak obowiązkiem każdego dorosłego. Mimo że 12-letni Michał nie ucierpiał w tej walce, prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie narażenia chłopców na bezpośrednie zagrożenie zdrowia lub życia.