Dlaczego Agrofirma Witkowo jest bezkarna?

TVN UWAGA! 135902
Wylewanie tysięcy litrów szkodliwej dla środowiska gnojowicy i odpadów z ubojni to tylko niektóre praktyki, jakie stosuje jedna z największych spółdzielni rolniczych w Polsce. Dlaczego Agrofirma Witkowo pozwala sobie na łamanie zasad obowiązujących w agrobiznesie? Czy instytucje odpowiedzialne za egzekwowanie przepisów prawa są bezradne?

Reporter UWAGI! sfilmował beczkowozy wylewające na pole gnojowicę. - Tu kierownik wydaje decyzje. Wozimy tego na pole niewiele. Pięć, sześć beczek dziennie. To jest 10 tysięcy litrów. To jest gnojowica od świń i bydlęca – powiedział mężczyzna kierujący beczkowozem. Beczkowozy należą do Agrofirmy Witkowo, jednej z największych spółdzielni rolno-produkcyjnych w Polsce działającej na terenach przyrodniczo cennych. Wywożenie hektolitrów gnojowicy na pola w czasie, gdy jest to zabronione, to praktyka stosowana przez firmę od lat. Dzieje się tak mimo protestów ekologów. - Kilka razy rozmawialiśmy z prezesem, zgłaszaliśmy nasze uwagi. Skierował nas do specjalisty, który się tym zajmuje. Próbowaliśmy umówić się z panem na wyjazd, jeśli nie zna tych problemów osobiście. Ale od dwóch lat nie możemy doczekać się jego przyjazdu - mówi Janusz Gajowniczek z Ligi Ochrony Przyrody. Agrofirma Witkowo to gospodarstwo rolne działające na terenach ekologicznych. Hodowla tysięcy sztuk bydła, trzody i drobiu skutkuje produkcją tysięcy litrów gnojowicy. W okresie zimowym zamiast trafiać na pola, powinna być przechowywana w odpowiednich zbiornikach. Dziennikarzom UWAGI! udało się dotrzeć do pracownika firmy, który wyjaśnia, dlaczego tak się nie dzieje. - Ta firma nie jest absolutnie przystosowana, żeby było można składować półroczną produkcję gnojowicy. Trzeba mieć ogromne zbiorniki. Podejrzewam, że 10 dni bez jeżdżenia beczkowozem i są zalani. Zarząd daje ciche przyzwolenie na taką gospodarkę, bo musiałby zainwestować. I koło się zamyka – mówi pracownik, który nie chce pokazać swojej twarzy. Instytucją mającą dbać o tereny cenne przyrodniczo jest Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Dlaczego zatem pozwala na takie praktyki? - To może skutkować decyzją wstrzymującą użytkowania, wstrzymująca prowadzenie chowu. Do tej pory nie udało nam się tego w sposób precyzyjny udowodnić i udokumentować. Takiego materiału nie zebrali inspektorzy, żeby można było taką decyzję wydać – twierdzi Andrzej Miluch, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Szczecinie. Mimo zebranych przez reporterów UWAGI! niepodważalnych dowodów na łamanie prawa, urzędnicy okazują się bezradni wobec spółdzielni z Witkowa. Problem wywozu gnojowicy i odpadów na pola przez Agrofirmę Witkowo powinien zainteresować wiele instytucji w dwóch ministerstwach - rolnictwa i ochrony środowiska. Jednak żadna z nich nie była w stanie skutecznie powstrzymać degradacji terenów ekologicznych. Również dwaj ministrowie rolnictwa i ochrony środowiska umywali ręce od praktyk stosowanych przez Agrofirmę. Dziennikarze uznali, że sprawa powinna zainteresować ministra rolnictwa. Ministerstwo Rolnictwa co roku przyznaje Agrofirmie Witkowo milionowe dotacje unijne za pośrednictwem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Minister jednak unikał spotkania z UWAGĄ!. - Sprawą AgroWitkowa zajmuje się Inspekcja Ochrony Środowiska. Wierzę, że te badania zostaną przeprowadzone. Ta Inspekcja mi nie podlega. Jeśli AgroWitkowo łamie prawo, i stwierdzi to Inspekcja Ochrony Środowisk,a to zapewniam, że i Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i stosowne służby w państwie sprawą się zajmą – powiedział Marek Sawicki, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości