Być dobrym dzielnicowym, to znaczy lubić swoją pracę i nie unikać kontaktu z ludźmi, którzy darzą ich zaufaniem. Czasem po prostu trzeba zapukać w odpowiednim momencie do właściwych drzwi. Mimo, że dzielnicowy jest policjantem pierwszego kontaktu, niewielu z nas wie, jak wygląda. Znają go głównie ci, którzy mieli konflikt z prawem albo są ofiarami przestępstw. Dzielnicowy jest jak lekarz pierwszego kontaktu. Doskonale zna okolicę, tzw. rejon, który jest mu przydzielony, jej mieszkańców i ich problemy. Aspirant Mariusz Lisek jest dzielnicowym w Mogilnie. - Chciałem zostać dzielnicowym. Jestem kimś w rodzaju łącznika między społeczeństwem w terenie a policją. Najtrudniejsze są dla nas sprawy rodzinne, wchodzimy w cztery ściany, w prywatne sprawy ludzi, mówi pan Mariusz. Jako dzielnicowy walczy z przemocą domową, chuligaństwem, udziela informacji prawne. Powrót do komendy nie oznacza dla niego jednak nigdy końca pracy. - Praca kończy się w chwili, gdy kończę sporządzać dokumentację, godziny pracy są sztywne tylko na grafiku, dodaje asp. Lisek. Dzielnicowy Mariusz Lisek każdą wolną chwilę, jeśli aura pozwala, poświęca na latanie. Prywatnie jest ojcem trójki dzieci. Katarzyna Pietrzak, dzielnicowa z Łodzi, dzień zaczyna od odprawy, na której przydzielane są zadania, którymi musi się zająć. Pracuje w dzielnicy Bałuty, która jest jedną z najniebezpieczniejszych dzielnic Łodzi. Od pięciu lat, oprócz rutynowych działań, prowadzi też pogadanki w szkołach i przedszkolach, dostarcza wezwania między innymi z sądów i prokuratur. - Nie wszyscy lubią dzielnicowego, ponieważ my jesteśmy nie tylko po to, by mówić jak jest dobrze, ale też by karać mandatami, zatrzymywać czasem ludzi, mówi pani Katarzyna. Dzielnicowy zwykle pracuje samodzielnie. Sierżant Pietrzak jest przygotowana na najgorsze. Trenuje ju jitsu, którego jest instruktorem. To właśnie sztuki walki wypełniają większą część jej prywatnego życia. Warszawska Praga Północ, a raczej kilka jej ulic - to rewir aspiranta Skiby. Mariusz Skiba od sześciu lat był tu dzielnicowym, przechodzi do innego wydziału. Swoje obowiązki przekazuje Marcinowi Korbuszewskiemu. - Praga nie należy do prostych tematów, ale w ostatnim czasie można tu zauważyć poprawę. Czasem czuje się strach, gdy otwierasz drzwi i widzisz 4, 5 osób spożywających alkohol. Zdarzają się objawy agresji skierowane w naszą stronę, mówi asp. Skiba. Na mapie miasta nie ma czegoś takiego jak bezpieczny rejon, w każdym coś się dzieje. Dzielnicowi nierzadko informują o śmierci. Z jednej strony musza być silni, z drugiej wrażliwi na krzywdę. Aspirant Skiba odreagowuje stresy grając w zespole złożonym z mundurowych. Dzielnicowy w Polsce zarabia niecałe trzy tysiące, zajmuje się nie tylko ściganiem przestępców i patologiami. Wykorzystywany jest do wszystkiego, pełni rolę konwojenta, ochroniarza i listonosza.