81-letnia Irena Nowakowska jest po dwóch wylewach. Jej stan pogarsza się z miesiąca na miesiąc. Kobieta traci pamięć, miewa zmienne nastroje i napady agresji, wymaga całodobowej opieki. - Kiedyś była zupełnie inną kobietą. Prowadziła dom, miała dwóch synów, męża. Teraz nie ma nikogo do opieki. Jeśli dalej nikt nic nie zrobi to na pewno to się źle skończy – mówi Bożena Kozińska, sąsiadka pani Ireny. Irena Nowakowska mieszka z synem na przedmieściach Warszawy. Mężczyzna nie jest w stanie zajmować się matką; często nie ma go w domu. Dodatkowo budynek, w którym mieszkają nadaje się do rozbiórki. - Ja sam nie jestem w stanie zajmować się non stop mamą. Ja muszę iść do pracy. Ona sama zostaje. Ja z nią nie mogę siedzieć cały dzień. Nie wytrzymuję – szczerze przyznaje Wiesław Nowakowski, syn pani Ireny. Urzędnicy twierdzą, że pani Irena musi czekać, aż zwolni się miejsce w placówce opiekuńczej. Sąsiedzi i rodzina wciąż słyszą, że kobieta od siedmiu miesięcy jest na pierwszym miejscu w kolejce oczekujących na pomoc. - Ja zdaję sobie sprawę, że z punktu widzenia tej indywidualnej osoby to jest to długi czas oczekiwania. Natomiast, patrząc na standardowy czas oczekiwania to nie jest to okres długi. Dlatego, że po prostu nie ma miejsc – tłumaczy Leszek Mizieliński z Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. Na miejsce w warszawskich domach pomocy czeka ponad 260 osób. Tymczasem w ośrodkach wokół stolicy nie brakuje miejsc dla starszych ludzi. W związku z tym nasi dziennikarze postanowił sami zainterweniować w sprawie pani Ireny w Warszawskim Centrum Pomocy Rodzinie. Tydzień po ich spotkaniu z urzędnikami dla kobiety znalazło się miejsce w jednym z warszawskich Domów Pomocy Społecznej. Zupełnie inny człowiek - mówią dziś o pani Irenie jej bliscy. Dzięki regularnie przyjmowanym lekom i fachowej opiece jej stan znacznie się poprawił. Zniknęły napady agresji, z dnia na dzień pani Irena ma coraz lepszy kontakt z otoczeniem.