- Ja w ogóle nie byłem przygotowany na tego typu zdarzenie w naszym środowisku. Dotarły do mnie dwie mamy, prosząc o spotkanie w urzędzie gminy. Przyszły razem i poinformowały mnie, że coś niedobrego dzieje się na Orliku. Miały pewność, przekazaną przez ich synów, że dochodziło tam do sytuacji zdrożnych. Generalnie określiły to mianem molestowania – opowiada Marian Wielgosik, wójt gminy Chocz. - Na terenie orlika byłem animatorem, teraz już nic nie prowadzę. Młodzież była, można powiedzieć, tak od dziewięciu, dziesięciu lat… A dotyczyło to chłopców w wieku dwanaście lub trzynaście lat. Ale nie było żadnych stosunków, tylko po prostu dotykałem ich. Jednego chłopca dwa razy dotykałem. Przez spodnie, oczywiście. A takiego drugiego chłopca – dwa razy wkładałem rękę do majtek. Temu chłopakowi, co wkładałem ręce do majtek, to było prawdopodobnie, jak dobrze pamiętam, to wrzesień, październik. To nie sprawiało mi tak zupełnie przyjemności. Po prostu przez jednego chłopaka to zostałem sprowokowany, można tak powiedzieć. No bo on mówi, że on się tam cieszy, bo ja mówię: „Ale te dziewczyny cię podrywają”. A on mówi: „No bo ja już dojrzewam”. Doszło do tego, że sprawdziłem go, czy to jest prawda – opowiadał przez telefon mężczyzna oskarżony o molestowanie chłopców. Mężczyzna mimo wcześniejszych zapewnień, zmienił zdanie i nie zgodził się wystąpić przed kamerą. Mieszkańcom wsi trudno uwierzyć w to, co się stało, bo trener miał od wielu lat dobrą opinie. - Dla tych dzieci był dobry, może nie krzyczał, był taki spokojny. W sumie dzieciaki, go lubiły, nawet by może, można powiedzieć, na głowę by mu wchodziły, bo on taki był jakby bez nerwów, mnie się wydaje. On mnie spotykał na ulicy i zachwalał syna, jak to on pięknie nie gra, że z niego będzie jakiś piłkarz. To na pewno każda matka poczułaby się jakaś chociaż trochę uniesiona, że jednak to dziecko ma jakieś wartości i w ogóle. Nie spodziewałam się po prostu, że tu chodzi może o inną sytuację – opowiada Anna, matka jednego z pokrzywdzonych chłopców. Podejrzeniami matek wobec trenera zajęła się Prokuratura Rejonowa w Pleszewie. Mężczyzna nie został przesłuchany przez prokuratora, bo gdy sprawa wyszła na jaw, trafił do szpitala. Na razie przesłuchano rodziców i dzieci. Według ostatnich ustaleń prowadzących śledztwo pokrzywdzonych chłopców może być nawet kilkunastu. Mężczyzna wciąż nie został przesłuchany, bo od czasu, gdy sprawa wyszła na jaw przebywa w szpitalu.