Czy rzeczywiście złapano prawdziwego zabójcę?

TVN UWAGA! 135176
Ta zbrodnia wstrząsnęła Wielkopolską - dwie kobiety, matka i córka, zostały brutalnie zamordowane we własnym domu. Ciała matki i babci znalazła 12-letnia dziewczynka. Sprawa przez policję była traktowana prestiżowo. Przez osiem miesięcy śledztwo nie dawało jednak rezultatów. Do czasu, gdy policjanci znaleźli niepełnosprawnego umysłowo mężczyznę, który przyznał się do zabicia kobiet. Czy rzeczywiście złapano prawdziwego zabójcę?

25-letni niepełnosprawny umysłowo Piotr Mikołajczyk od niemal trzech lat siedzi w więzieniu, skazany na dożywocie za zamordowanie dwóch kobiet. Wyrok uchylono i proces mężczyzny zaczyna się od początku. Piotr Mikołajczyk kilka miesięcy przed zabójstwem zamieszkał w Tłokini Wielkiej pod Kaliszem u sąsiadów zamordowanych kobiet, państwa G. Był parobkiem - za jedzenie pomagał w gospodarstwie i warsztacie. Spał w stodole. Z posesji rodziny G. właściwie nie wychodził. - Analiza akt sprawy nie mówi, jak to się stało, że Piotr Mikołajczyk stał się w tej sprawie podejrzanym. Funkcjonariusze potwierdzili, iż była to tylko informacja od osób sąsiadujących z gospodarzami: że taka osoba w ogóle na posesji była i że po zdarzeniu została wywieziona, czy zniknęła – mówi Monika Krenc, adwokat Piotra Mikołajczyka. Piotra zatrzymano osiem miesięcy po zabójstwie. Zdaniem policji chłopak niemal od razu przyznał się do winy i ze szczegółami opowiedział o zbrodni i motywie morderstwa. - Piotrek niby w zeznaniach twierdził, że jak tam był (kiedy uprawiał seks), to w sąsiednim pokoju była matka tej zabitej pani łącznie z córką. I ta dziewczynka zeznając w sądzie mówiła, że nie zna Piotrka, że go nigdy nie widziała, że nigdy jej mama ani babcia nie kłóciły się o mężczyznę. Zawsze, jeśli o coś się kłóciły, to o pieniądze – opowiada Marta Mielcarek, siostra oskarżonego Piotra Mikołajczyka. W zeznania Piotra, złożone na policji, nie wierzy też Barbara Ubysz, siostra i córka zamordowanych kobiet. Już po zatrzymaniu Mikołajczyka rozmawiała na ten temat z Adamem K., szefem specjalnej grupy powołanej do złapania zabójcy. - Przyszedł wtedy pan K. i powiedział, że społeczeństwo nie pomogło, rodzina nie pomogła i oni odkryli, że moja siostra z tym panem uprawiała półtora tygodnia temu seks. I w tym momencie czułam, że coś nie pasuje i już narodziła się wątpliwość – mówi Barbara Ubysz, córka i siostra zamordowanych kobiet. W kwietniu 2012 roku sąd I instancji w poszlakowym procesie skazał Piotra Mikołajczyka na dożywocie. Uznano, że przyznanie się do winy niepełnosprawnego umysłowo chłopaka jest wiarygodne. Jednym z dowodów były dżinsowe krótkie spodenki, znalezione w domu Mikołajczyka. Sąd uznał, że zabójca założył je w listopadzie - i tak ubrany poszedł zabić dwie kobiety. - Jak policja zabierała te spodenki, to ojciec Piotrka mówił, że to nie są jego spodenki tylko jego wujka. Ale policja zobaczyła brunatne ślady i stwierdziła, że już go mają. Biegła, po specjalistycznych badaniach stwierdziła, że to nie są ślady krwi. Na miejscu zbrodni znaleziono też ślady DNA, ale biegli stwierdzili, że one nie należą do Piotrka – wspomina Marta Mielcarek. - Według mnie został wrobiony. Nie wiem czy zmusili, czy co, ale przyznał się. Bo on taki był, co mu się powiedziało to zrobił. Był chłopakiem, któremu można było łatwo coś wmówić albo wystraszyć – dodaje Łukasz Mikołajczyk, brat Piotra Mikołajczyka. Adam K. na co dzień jest szefem wydziału kryminalnego kaliskiej komendy miejskiej. To jego ludzie pierwsi przesłuchiwali Piotra Mikołajczyka. On także brał udział w rozmowach. - Policjanci mówili mi, że jak się przyznam, będę miał „łatwiejszy” wyrok. I, że mają dowody. I świadków. Moje zeznanie było mi dyktowane. Podpisałem to, bo bałem się, że policjanci mnie pobiją – mówi w trakcie rozprawy Piotr Mikołajczyk. Policjanci za wykrycie sprawy dostali nagrody od komendanta głównego i wojewódzkiego, od 1000 do 2500 zł. Czy Piotr Mikołajczyk zostanie ponownie skazany czy uniewinniony? Komu ostatecznie uwierzy sąd? Obrońcy upośledzonego mężczyzny czy prokuratorowi i doświadczonym kaliskim policjantom, dowiemy się być może już w połowie kwietnia. Przed wyrokiem sąd chce jeszcze raz zasięgnąć poznać opinii psychologów i psychiatrów. Sprawę obserwuje Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości