Czy rodzice zagłodzili własnego syna?

TVN UWAGA! 135167
Do szpitala w Nowej Rudzie matka przyniosła swojego 11-miesięcznego synka. Prosiła o pomoc. Kiedy lekarz zobaczył dziecko, nie wierzył własnym oczom. Wiktor ważył zaledwie pięć kilogramów. Chłopiec był skrajnie wycieńczony. Dlaczego rodzice dopuścili do takiego zaniedbania i tak późno zgłosili się do lekarza? Dlaczego nikt nie alarmował, że chłopcu dzieje się krzywda?

- Chłopca do szpitala przywiozła matka twierdząc, że zgłaszała się do lekarza pierwszego kontaktu, ale będzie tam zapisana dopiero na następny dzień. Jak zobaczyłem dziecko, to już nie pytałem, gdzie ona ma lekarza pierwszego kontaktu, bo dziecko umierało. To był po prostu szkielet pokryty woskową skórą. Ja pracuję w zawodzie 33 lata i tak wyniszczonego organizmu nie widziałem – opowiada lek. med. Dariusz Zabłocki, ordynator oddziału dziecięcego Szpitala w Nowej Rudzie. Wiktor jest najmłodszym dzieckiem Joanny i Piotra. Z trójką rodzeństwa mieszka w jednej z biednych dzielnic Nowej Rudy. Rodzina mieszka w przybudówce kamienicy. Dwoje starszych dzieci chodzi do szkoły, dwójką młodszych - w tym Wiktorem - matka opiekowała się w domu. Ojciec dorywczo pracował za granicą. - Ja ją znałam o tyle, że chodziłyśmy razem na spacer z dziećmi. Ten Wiktor w lato wyglądał dobrze. Miał grube uda i rączki. To, co się stało, to się stało przez zimę. Ale jak się widzi, że dziecko nie je, to się idzie do lekarza. Tyle, że ona nic się nie skarżyła – mówi Natalia, sąsiadka rodziny. Matka Wiktora otrzymywała zasiłek rodzinny z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. W ubiegłym roku otrzymała także pomoc finansową na opał i żywność, ponieważ ojciec dzieci nie miał wówczas pracy. - Rodzina zajmuje lokal socjalny. Lokal jest wyposażony w podstawowe sprzęty gospodarstwa domowego. Dzieci były czyste, do szkoły chodziły przygotowane. Funkcjonowanie rodziny nie budziło zastrzeżeń – mówi Anna Frankowska, kierowniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowej Rudzie. Innego zdania są sąsiedzi. - Ta matka często jest nietrzeźwa. Ojciec tych dzieci ostatnio chyba był za granicą. Raz tylko widziałem, jak przyjechał popołudniu i też był w stanie nietrzeźwym. My tu mieszkamy przy obwodnicy, jest ruch, a te dzieci są puszczone przy tej drodze bez opieki. Kiedyś próbowaliśmy interweniować na policji, ale przyjechali, popatrzyli i pojechali – opowiada Paweł Osicki, sąsiad rodziny Wiktora. Policja twierdzi, że ma tylko jedno wezwanie pod ten adres, natomiast sąsiedzi pamiętają, że telefonowali z prośbą o interwencję częściej. - Ona jeszcze jak była w ciąży, to bywało, że alkoholem zakrapiała się do nieprzytomności. Interweniowaliśmy jak mogliśmy. Zgłosiliśmy i po tej interwencji zupełnie nic się nie stało. Policja przyjechała, oni byli wypici mocno, dzieci były małe, ale ci rodzice zadzwonili i przyszła jakaś osoba, która się w tym czasie zajęła dziećmi – wspomina Dawid Wojdyło, sąsiad. Wiktor był zdrowym noworodkiem. Urodził się w szpitalu w Kłodzku. Po wyjściu rodzice nie zgłosili się z synem do żadnej poradni, nie skorzystali z pomocy położnej, która mogła odwiedzić ich w domu i sprawdzić, jak rozwija się chłopiec. Nie stawiali się na obowiązkowe szczepienia. Jak się teraz okazało, informacja wysłana przez szpital o urodzeniu Wiktora i jego karta szczepień w ogóle nie dotarły do poradni. Chłopca od momentu urodzenia nie widział żaden lekarz. - Nie wiem, czy było tak, że dziecko miało jakąś chorobę, która powodowała postępujące wyniszczenie tego pacjenta, czy dziecko było głodzone. Matka sama przyznała, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni chłopczyk nie jadł w ogóle. Jak ją zapytałem, czemu nie reagowała na to, że dziecko nie je, powiedziała tylko, że przecież pił. Potem na moje pytania o to, dlaczego nie chodziła z tym dzieckiem do lekarza, odpowiedziała, że z lenistwa - opowiada lek. med. Dariusz Zabłocki, ordynator oddziału dziecięcego Szpitala w Nowej Rudzie. Prokuratura Rejonowa w Kłodzku wszczęła śledztwo w sprawie narażenia Wiktora na bezpośrednie zagrożenie życia i spowodowanie choroby realnie zagrażającej jego życiu. Sąd rodzinny w trybie natychmiastowym ograniczył władzę rodzicielską nad chłopcem. Co do pozostałej trójki rodzeństwa, kurator stwierdził niewydolność wychowawczą, ale sąd nie podjął jeszcze decyzji o ograniczeniu praw rodzicom.

podziel się:

Pozostałe wiadomości