Na dzień przed pogrzebem jedynego syna, matka Radosława Białego, została odwieziona karetką do szpitala. Dostała ataku paniki. – To był jej ukochany syn – płacze ojciec dzielnicowego. A siostra zmarłego policjanta wspominała swoje urodziny. – Brat był u mnie. To było trzy dni przed jego śmiercią. Powiedziałam, żeby znalazł sobie dziewczynę, bo zaraz będzie mój ślub… – mówiła Mariola Biała.
Śledztwo w sprawie śmierci jej brata jest w toku. Trwają przesłuchania świadków, ale nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów. Prokuratorzy nie odpowiadają też na pytanie, czy śmierć dzielnicowego to nieszczęśliwy wypadek, czy morderstwo.
Wiadomo, że w nocy poprzedzającej swoją śmierć, Radosław Biały był na imprezie. Prócz niego, brały w niej udział jeszcze cztery osoby. W tym kolega z pracy. – To 38-letni funkcjonariusz, który w czasie wolnym był na tej imprezie – potwierdza Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Wiele wskazuje na to, że to właśnie Tomasz J. wyciągnął feralnego wieczoru Radosława Białego z domu. - Stali z tym kolegą tutaj w drzwiach. (Radosław Biały – dop.red.) mówił: „Nie chce mi się iść, bo po służbie jestem. Chce mi się spać”. Ale poszedł z nim – potwierdza sąsiadka. Od Marioli Białej wiemy, że mężczyźni znali się co najmniej od kilkunastu lat, wyjeżdżali razem na wakacje, przyjaźnili. – Myślę, że nie pomógł mojemu bratu, gdy ten umierał – oskarża siostra zmarłego dzielnicowego, Mariola Biała.
Po śmierci przyjaciela Tomasz J. został zawieszony w czynnościach służbowych. Koledzy z pracy zasugerowali mu, by nie pojawiał się na pogrzebie Radosław Białego. Mężczyzna wyłączył telefon. Unika sąsiadów.
Próbował jedynie skontaktować się z rodziną zmarłego przyjaciela, ale bezskutecznie . – Nie wpuściłam go do domu. Opuścił głowę i odszedł – mówi Mariola Biała.
Właścicielem mieszkania, w którym odbywała się impreza, jest niespełna 40-letni Paweł P., były sanitariusz. W domu była jeszcze jego partnerka Monika K. i ich dwoje dzieci. Reporter UWAGI! usiłował zapytać ich o wydarzenia tragicznej nocy, ale ci uciekali bądź zatrzaskiwali drzwi. Wezwali nawet policję, by ta spacyfikowała dziennikarza.
Śledztwo, w sprawie śmierci Radosława Białego, może się jeszcze bardziej przeciągać. Kilka dni temu zdecydowano, by przenieść je do innej prokuratury.