O tym, że lekarka Wojewódzkiego Szpitala w Łomży, 45-letnia Wanda P., jest pod wpływem alkoholu, policję poinformowała rodzina zmarłego pacjenta. Wcześniej pani doktor przeprowadziła operację. Operowany obudził się ok. g. 22. Doktor poinformowała rodzinę, że zabieg się udał. Mimo to niebawem pacjent zmarł. Najbliżsi chcieli poznać powody nagłej śmierci. - Tłumaczyła tak trochę zawikłanie. Powtarzała się w słowach i czuć było od niej alkohol. Stwierdziliśmy, że trzeba zgłosić ten fakt – opowiada Sławomir Brudkowski, syn zmarłego. Policja, która przyjechała na miejsce, przebadała lekarkę alkomatem. W wydychanym powietrzu stwierdzono ok. jeden promil alkoholu. Lekarka nie zgodziła się jednak na przeprowadzenie badania krwi. Powiedziała, że źle się czuje. Wróciła do domu. Dopiero rano trafiła do aresztu. Swój stan usprawiedliwiała zażyciem lekarstwa. - Powiedziała, że bardzo przeżyła nagły zgon pacjenta i zażyła środki ziołowe na uspokojenie kilka łyżek. Później jeszcze piła je z butelki. Trudno mi powiedzieć, ile tego wypiła. Okazało się, że był to środek na spirytusie. Być może nie zastanawiała się nad tym, co pije – wyjaśnia dr Zdzisław Oszczapiński, ordynator chirurgii Szpitala Wojewódzkiego w Łomży. Dziennikarze UWAGI! Postanowili sprawdzić tłumaczenia pani doktor w praktyce. W aptece kupili środek, który na uspokojenie zażyła lekarka. Jeden z dziennikarzy najpierw wypił trzy łyżeczki preparatu. Od razu zbadał poziom alkoholu w wydychanym powietrzu. Badanie nic nie wykazało. Zwiększył więc dawkę, ale i po tym alkomat nadal nie wykazywał żadnych promili. Zobacz także:Dlaczego pacjent zmarł?