Czy nauczyciele bili i głodzili?

W ośrodku szkolno - wychowawczym dla dzieci niepełnosprawnych w Jastrowiu pod Piłą nauczyciele więzili uczennicę w szkolnej ubikacji. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że trzynastoletnia dziewczynka była też bita i głodzona.

Bicie i głodzenie, to typowe metody wychowawcze, które stosuje dyrekcja wobec nieposłusznych uczniów. Tak twierdzi kilku nauczycieli i grupa rodziców z ośrodka szkolno - wychowawczego dla dzieci niepełnosprawnych w Jastrowiu pod Piłą. - Pan Chylicki przyszedł i powiedział do niej: masz tu siedzieć – relacjonuje Andrzej Wieliczko, uczeń Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Jastrowiu. - Potem poszedł z nią na stołówkę i powiedział: tam wszyscy jedzą śniadanie, a ty nie zjesz i nie pojedziesz do domu. Potem do łazienki ją wysłali, długo tam musiała siedzieć, ponad godzinę – opowiada Andrzej. Świadkowie są wstrząśnięci, 13 letnia Ania nie dość, że była więziona, to jeszcze ją bito. Dyrektor ośrodka wszystkiemu zaprzecza. Po chwili przyznaje jednak, że zajście z Anią miało miejsce na terenie szkoły, ale nie było groźne. - Nic jej nie zrobiono naprawdę – mówi Tadeusz Łukasik, dyrektor ośrodka w Jastrowiu. Tym, który miał podjąć decyzję o zamknięciu dziewczynki w ubikacji miał być zastępca dyrektora. Świadkiem całego zdarzenia była Alicja Bogulicz nauczycielka z długoletnim stażem. - Doznałam szoku, bo dziewczynka była pobita, siniaki miała na twarzy, na szyi, na rękach – mówi nauczycielka. - Ania była w mojej grupie i nie sprawiała problemów, nie zauważyłam, aby była autoagresywna, czy agresywna w stosunku do innych dzieci. W swoim zawodzie pracuję od 20 lat. Pięć lat pracowałam w domu dziecka i naprawdę, w swojej karierze nie widziałam tak wyglądającego dziecka. To, że Ania była bita widziało również kilku innych nauczycieli. Chcą pozostać anonimowi, bo boją się zemsty dyrekcji. - Cały czas mam przed sobą dziecko, które jest całe posiniaczone, na policzkach, na szyi. Nie mogłam się z tym pogodzić – mówi jedna z nauczycielek. Pani Bogulicz chciała pomóc dziewczynce i wypuścić ją z ubikacji, ale nie pozwolono jej na to. - Wtedy, gdy był posiłek, ona była przyprowadzona na stołówkę, pokazano jej jedzenie i powiedziano, że ona teraz za karę nie będzie jadła - mówi nauczyciel pragnący zachować anonimowość. Dyrektor nie wierzy w relacje świadków. Uważa, że całą sprawę rozdmuchali niezadowoleni nauczyciele i że to zwykły spisek. Nauczyciele, którzy postanowili przerwać zmowę milczenia, twierdzą, że w ośrodku od dawna stosuje się przemoc wobec dzieci. Potwierdzają to inni świadkowie: rodzice i uczniowie. 18 letni Paweł, były wychowanek szkoły twierdzi, że był bity przez vice dyrektora, gdy uczęszczał do szkoły. - Przyszedł zapłakany, parę siniaków miał na buzi, pod okiem też, nie chciał powiedzieć, co się stało, płakał i płakał – mówi Maria Delikt, matka Pawła. - Dopiero później przyznał się. Gdy przyszłam do szkoły, powiedzieli, że to błahostka. Paweł z powodu upokorzeń, których doświadczył w ośrodku przerwał naukę. Mama Pawła ma żal do dyrektora ośrodka. Opowiedziała mu o całym zajściu, ale ten zbagatelizował sygnał o metodach stosowanych przez swojego zastępcę. Kurator oświaty po zapoznaniu się ze sprawą złożył wniosek do starosty złotowskiego o odwołanie dyrekcji. Starosta jednak nie ma zamiaru przychylić się do wniosku ministerstwa edukacji i kuratorium oświaty. - To nie można tak z dnia na dzień zwolnić człowieka, nie ma tu takiego naruszenia prawa, żebym ja dzisiaj podjął taką decyzję – mówi Mirosław Jaskólski. - Nie widzę takiej potrzeby – dodaje. O zdarzeniu powiadomiona została policja i prokuratura.

podziel się:

Pozostałe wiadomości