Są na emeryturze, ale muszą dorabiać. „Sprzedaję na ulicy, żeby nie umrzeć z głodu”

Ludzie, których mijamy
Są na emeryturze, ale muszą dorabiać
Wielu polskich seniorów żyje w skrajnej biedzie. Według szacunków nawet 300 tysięcy emerytów musi dokonywać wyboru, czy kupić jedzenie, leki, czy opłacić rachunki. - Sprzedaję żur na ulicy, żeby nie umrzeć z głodu – wyznaje pani Ewa.

Uliczny skrzypek z kasą fiskalną

Władysław Tomczyk jest ulicznym skrzypkiem. Od kilkunastu lat zarabia w ten sposób na życie. Można go spotkać niemal codziennie w centrum Katowic.

- Nie uważam się za artystę. Jestem „performerem”, a nie artystą z filharmonii – mówi mężczyzna. I dodaje: - Mogłem puszki zbierać, prosić się o parę groszy w urzędzie pracy, a radzę sobie sam.

Znakiem rozpoznawczym pana Władysława są nie tylko oryginalne melodie, ale również kasa fiskalna. Za każdy wrzucony datek pan Władysław wystawia wspierającym go ludziom paragon. Firmę o profilu artystycznym założył 14 lat temu.

- Mnie to cieszy, że mam działalność. Płacę ZUS i to mi się podoba, bo mogło być znacznie gorzej – uważa Tomczyk.

Mężczyzna mieszka w niewielkiej wsi, 30 km od Katowic, dokąd codziennie dojeżdża. Najpierw rowerem, później autobusem. W swoim życiu pracował jako kierownik hotelu, był na emigracji w Anglii, a w latach 90. handlował na bazarze i zatrudniał kilka osób. Ostatecznie splajtował. Przez kilka lat zbierał złom, żeby się utrzymać. Czasami zdarzało mu się również żebrać.

- Najchętniej to bym sobie siedział w ciepełku, bo jest mi ciężko jak trzeba stać i marznąć. Ale parę groszy zawsze wpadnie i mam satysfakcję – podkreśla. I dodaje: - Filologię polską ukończyłem w 1974 roku. Prywatnie mi się nie ułożyło, jestem sam. Byłem żonaty, jestem po rozwodzie i żyję samotnie. Popełniłem dużo błędów, ale może tak musiało być. Dzięki muzyce jest mi łatwiej. To taka moja terapia, dodaje otuchy.

Uliczny handel emerytów

Skromna emerytura nie wystarczyłaby pani Ewie do końca miesiąca, dlatego też seniorka sprzedaje na ulicy żur, który cieszy się w okolicy bardzo dużym powodzeniem.

- Robię to już 30 lat. Codziennie, od wtorku do soboty. Chyba, że jest pogoda kapryśna, pada śnieg albo leje, to nie wychodzę – przyznaje Ewa Studnicka. I dodaje: - Sprzedaję na ulicy, żeby nie umrzeć z głodu. Emerytury mam 1600 zł, a tylko czynszu płacę 900 złotych, a mam jeszcze syna na utrzymaniu.

Syn pani Ewy od czterech lat przebywa w szpitalu. Nie może pracować.

Takich przypadki można mnożyć. Wielu polskich seniorów żyje w skrajnej biedzie. Według Stowarzyszenia Wiosna prawie 300 tysięcy z nich codziennie dokonuje wyboru, czy kupić jedzenie, leki, opłacić czynsz, czy zapłacić rachunek za gaz.

- Mam 86 lat. Mam tak niską emeryturę, że sprzedaję na ulicy już od 13 lat. Stoję i marznę za parę groszy – mówi Krystyna Hajduczyk, która sprzedaje obwarzanki. I dodaje: - Z samej emerytury brakuje teraz nawet na opłaty. Jest ciężko, dlatego tu stoję.

Mimo trudnej sytuacji kobieta nie traci pogody ducha. Zdarza się, że mijający ludzie zaskoczą ją swoim podejściem.

- Niektórzy ludzie są bardzo serdeczni. Kiedyś młoda dziewczyna kupowała rano dziecku obwarzanka. Dała mi 100 zł i nie chciała reszty. Podziękowałam, ona odeszła i po chwilę wróciła. Myślałam, że jednak będzie chciała resztę, a ona dała mi jeszcze 100 zł – opowiada pani Krystyna.

Odcinek 7342 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości