Czekała na paczkę, dostała bombę. Jak dzisiaj radzi sobie pani Urszula?

Pani Urszula
Czekała na paczkę, dostała bombę. Co słychać u pani Uruszuli?
Czekała na paczkę od kuriera, a dostała bombę, która miała zabić ją i jej dzieci. Wracamy do historii pani Urszuli, która walczy dzisiaj o odzyskanie sprawności i samodzielności.

Historia, która wydarzyła się w Siecieborzycach (Lubuskie), wstrząsnęła całą Polską. Tuż przed świętami pani Urszula, matka dwójki dzieci – 9-letniej Oli i 3-letniego Bartka, znalazła na progu domu paczkę. Po otwarciu okazało się, że to bomba. Chcesz pomóc poszkodowanej rodzinie? Szczegóły znajdziesz TUTAJ >

- Zobaczyłam córkę leżącą na podłodze. Krzyczała: „Mamo, dobij mnie” – opowiadała babcia Oli i Barta, która feralnego także była w domu.

Po wybuchu stan pani Urszuli lekarze określali jako krytyczny. Ranne zostały także dzieci kobiety. Miały w ciele liczne odłamki po bombie, a dziewczynka złamaną rękę i uszkodzoną dłoń.

Od początku rodzina podejrzewała, że za wybuchem stoi były partner pani Urszuli - Błażej K., od którego kobieta jakiś czas temu odeszła. 

- Myślałam o tym, że będzie próbował się zemścić, bo wielokrotnie groził. Nie sądziłam, że w tak okrutny sposób – mówi pani Urszula.

Powrót do domu

Lekarzom udało się wygrać walkę o jej życie. Po miesiącu zwolniono kobietę do domu.

- Pierwsze tygodnie były trudne. Dzieci mnie odepchnęły. Nie chciały ze mną być, nie chciały się bawić. Nie chciały nawet, żebym była przy myciu. Wyganiały mnie z łazienki. Może się bały, tego jak wyglądam – przypuszcza kobieta.

- Z kolei jak na początku Bartuś mnie zobaczył, to zaczął mnie odpychać. Powiedział, że zrobiłam ała Oli, ała jemu i to ja podłożyłam tę bombę, jestem be – przywołuje pani Urszula. I dodaje: - Brałam ich do siebie trochę na siłę. Na siłę siadałam z Bartkiem i pokazywałam mu, że potrafię się z nim bawić.

Od tragicznego zdarzenia minęły już ponad trzy miesiące. Przed panią Urszulą i jej córką Olą, której także groziła amputacja ręki, wciąż długa droga do odzyskania sprawności.  

- To jest nie do opisania. Córka miała dziurę w ręce. Wisiała jej tylko na kawałku nerwu. Nie było kości. Przeraża mnie, że dziecko tak cierpiało. I do tego były inne rany, odłamki w jej twarzy – wraca wspomnieniami kobieta.

- Sytuacja Oli jest bardzo trudna. Wszystkie rany są wygojone, natomiast jest olbrzymi tatuaż pourazowy, na skutek materiału wybuchowego – mówi dr hab. n. med. Anna Chrapusta z Małopolskiego Centrum Oparzeniowo-Plastycznego Szpitala im. Rydygiera w Krakowie.

- Na dobrą sprawę tego typu stan jest nieoperacyjny. Można spróbować usunąć przy pomocy narzędzi mikrochirurgicznych największe drobiny i to jest zabieg, który zaproponowałam – dodaje dr hab. n. med. Anna Chrapusta.

Przeczep

Pani Urszula walczy też o siebie. Była na wizycie u jednego z najlepszych transplantologów rąk na świecie, doktora Adama Domanasiewicza.

- Na dzisiaj jestem głównie nastawiona na przeszczep, ale oznacza to pewnie długie oczekiwanie, więc w międzyczasie myślę o protezie – mówi pani Urszula.

Mimo że kobiecie jeszcze brakuje sił, nie brakuje jej woli walki i motywacji. Obok wyjazdów na konsultacje lekarskie, panią Urszulę wspierają nie tylko najbliżsi. Ostatnio otuchy dodała jej Martyna Wojciechowska.

- Jesteś dzielną kobietą, po raz kolejny przekonuję się, że nie trzeba jechać na kraniec świata, żeby spotkać niesamowitą bohaterkę dnia codziennego – mówiła podczas spotkania z panią Urszulą dziennikarka.

- Nie chcę w tym wszystkim być sama. Dużo mówię, że daję sobie radę, ale czasem potrzebuję, żeby ktoś przyszedł i się przytulił. Po drugie, zawsze byłam aktywna i chcę dalej być aktywna, nie mówię o pracy zawodowej, ale ogóle, jakiś wyjazdach czy zwykłym rowerze z dziećmi. Normalność, to coś, co chyba jest mi na dzisiaj najbardziej potrzebne – mówi pani Urszula.

Przed wybuchem 32-latka pracowała w przedszkolu, zajmowała się dziećmi z autyzmem.

- Chcę wrócić do tego, co robiłam. Nie wiem jak, może przez internet. Jest wiele rodzin, które dostają opinię, że mają dziecko z autyzmem i nie wiedzą, co dalej z tym robić, gdzie pójść i jak z tym dzieckiem pracować – dodaje kobieta.

Po naszych poprzednich reportażach pojawiło się wsparcie.

- Zbudujemy stronę internetową, która będzie wizytówką pani Urszuli. Będzie pokazywała, czym zajmuje się pani Urszula, będzie też przyciągnąć klientów – mówi Bartłomiej Bednarski, prezes Visux.net.

- Redakcja internetowa Uwagi! i Dzień Dobry TVN chcą w tym również wesprzeć panią Urszulę – mówi Joanna Leszczyńska-Ceglarz, szefowa redakcji internetowej Uwagi!

- Myślę, że mogłabym pomagać rodzicom, dając im wskazówki przez internet. Myślę, że to będzie i coś fajnego, i coś co będzie dawało mi satysfakcję – cieszy się pani Urszula.

Błażej K.

Obok tej ciężkiej drogi, która czeka Urszulę i jej dzieci, jest jeszcze jedna. To rozprawy sądowe, które toczą się przeciwko byłemu partnerowi 32-latki. Błażej K. - ojciec 3-letniego Bartka, który dzień przed tragedią pojechał do Niemiec, bo pracował tam jako kierowca, ma postanowione zarzuty usiłowania zabójstwa pani Urszuli i jej rodziny. Mimo wielu dowodów, mężczyzna nie przyznaje się do winy.

- Zbrodnia ta była zaplanowana dużo wcześniej. Sprawca na pewno był przygotowany na różne ewentualności i starał się zacierać ślady. Możemy mówić o działaniu z premedytacją. Wszystko wskazuje, że wyjazd do Niemiec miał być alibi – mówi Ewa Antonowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. I dodaje: - Zabezpieczyliśmy monitoringi i dane teleinformatyczne, które wskazują na to, że to on osobiście podłożył tę paczkę. Sprawcy chodziło o to, żeby zabić.

- Chciałabym, żeby ten człowiek dostał dożywocie, to najbardziej adekwatna kara. Ale boję się, że tak nie będzie – mówi pani Urszula. I dodaje: - Wciąż odkrywam konsekwencje tego zdarzenia, w ciele znajduje odłamki bomby, ostatni miał cztery centymetry. Był bardzo głęboko w nodze. Po tym wszystkim nie słyszę na lewe ucho i szybko się męczę. Mam takie momenty w nocy, że się budzę i nie mogę złapać oddechu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości