Co się stało z kamerą od Owsiaka?

Supernowoczesny sprzęt medyczny, przekazany przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy łódzkiemu szpitalowi odnalazł się w prywatnej przychodni. Miał służyć do darmowego badania dzieci, a posłużył do zarabiania pieniędzy przez lekarkę z kliniki rehabilitacji.

Cztery lata temu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy przekazała klinice rehabilitacji szpitala im. Radlińskiego w Łodzi specjalistyczny ambulans za 250 tys. złotych oraz kamerę termowizyjną do diagnozowania wad postawy u dzieci. Kamera termowizyjna to wyjątkowe, nowatorskie urządzenie. Może się nim pochwalić zaledwie kilkanaście placówek medycznych w Polsce. - Urządzenie kupiliśmy od kontrahenta ze Szwecji po bardzo długich negocjacjach – mówi Jerzy Owsiak, lider Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – To absolutnie kosmiczne urządzenie kosztowało nas 130 tys. zł. Było przeznaczone dla lekarzy, którzy zgłosili się do nas, wykazali inicjatywę i chcieli prowadzić nią badania. Początkowo lekarze ze szpitala im. Radlińskiego jeździli z kamerą do szkół, by badać wady postawy u dzieci. Jednak NFZ przestał te badania refundować. I wtedy słuch o kamerze zaginął. Nie używano jej w szpitalu. Kilka tygodni temu nowa kierowniczka oddziału odkryła, że kamery nigdzie nie ma. Kolejnego odkrycia dokonali dziennikarze Radia Łódź. Ustalili, że w Łodzi tylko w jednym ośrodku można wykonać badanie kamerą termowizyjną – w prywatnej przychodni Intermedicus, należącej do lekarki z kliniki rehabilitacji, Anny Błaszczyk. Jak się okazało, korzysta ona właśnie ze sprzętu podarowanego przez WOŚP. Pani doktor nie zastaliśmy w jej przychodni. Udało nam się porozmawiać z jej mężem. - Kamera została wypożyczona dla celów badawczych na podstawie zgody kierownika kliniki rehabilitacji Uniwersytetu Medycznego w Łodzi – mówi Łukasz Błaszczyk. – Nie zarobiliśmy dzięki niej ani jednej złotówki. Jednak w cenniku Intermedicusa można było jeszcze niedawno przeczytać, że za badanie termowizyjne mięśni i stawów trzeba zapłacić 50 zł. Usługa zniknęła z najnowszego cennika, który otrzymaliśmy już po wybuchu afery w ubiegłym tygodniu. Mimo to zadzwoniliśmy do przychodni pani doktor Błaszczyk i dowiedzieliśmy się, że badania kamerą są przeprowadzane i kosztują 20 zł. Dotarliśmy też do ojca dziecka, który jeszcze kilkanaście dni temu umawiał się na badanie kamerą, ale usługi już nie wykonano. - Badanie wykonano komputerowo, choć wcześniej na 100 procent zapewniano mnie, że będzie kamera – mówi Michał Matyjasik. – Po badaniu pani w przychodni nie potrafiła mi nawet powiedzieć, jak wygląda kamera. Dyrektor łódzkiego szpitala skierował sprawę do prokuratury, która będzie musiała wyjaśnić, czy lekarka dokonała zaboru państwowego mienia i ile na tym zarobiła. Tymczasem doktor Anna Błaszczyk postanowiła oddać kamerę szpitalowi. Z zapakowanym w walizkę sprzętem wysłała męża. Dyrektor szpitala odmówił jednak przyjęcia urządzenia, obawiając się, że kamera może być uszkodzona. Prowadząca śledztwo prokuratura zajmie się również kierownikiem kliniki rehabilitacji Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. Michałem Janiszewskim, który wypożyczył kamerę. Nie będzie to pierwsze śledztwo w związku z profesorem. Podejrzany jest w innej sprawie o załatwianie za pieniądze doktoratów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości