Co dalej z dziećmi skrzywdzonymi we wrocławskim żłobku?

TVN UWAGA! 136267
Przywiązywanie do łóżek, krępowanie rąk, kneblowanie, karmienie na siłę – wstrząsające zdjęcia ujawniające jak wyglądała opieka nad dziećmi w jednym z prywatnych punktów przedszkolno – żłobkowych we Wrocławiu pokazywaliśmy niedawno w Uwadze! Jakie nieprawidłowości jeszcze wykryto i jak czują się dzieci, nad którymi znęcały się opiekunki?

Punkt przedszkolno - żłobkowy Zaczarowana Kraina Puchatka działał niezgodnie z przepisami. Prowadzony był jako prywatna działalność gospodarcza zarejestrowana na Marcina Ł. Żona właściciela Sylwia Ł zarządzała, a pomagała jej siostra Magdalena Ł. Punkt został zamknięty tuż po ujawnieniu sprawy. Nie był zgłoszony w Urzędzie Miasta Wrocławia, nie był też kontrolowany ani przez Straż Pożarną ani Sanepid, mimo iż były tam przygotowywane posiłki. Dopiero po zamknięciu placówki inspektorzy sanepidu weszli tam razem z policją. - W jednym pomieszczeniu przechowywano zarówno pampersy, kremy jak i przygotowywano posiłki dla dzieci. Panował ogólny nieład, było brudno – mówi Barbara Wróbel z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu. Rodzice dwuletniego Oliwiera, który uczęszczał do placówki byli już z dzieckiem u psychologa. Czeka ich terapia, dzięki której chłopiec ma szansę zapomnieć o swoich przeżyciach. Dziecko do prywatnego żłobka Zaczarowana Kraina Puchatka chodziło od czerwca. Codziennie spędzało tam kilka godzin. - Nasz syn dopiero teraz widzi różnicę. Dotychczas wydawało mu się, że to normalne, że jest wiązany do jedzenia, spania. Po jakimś tygodniu zaczął zachowywać się inaczej – mówi Agnieszka Wójtowicz, matka Oliwiera. Matce 15-miesięcznej Oliwii, która także przebywała w tym żłobku, mimo wielokrotnych prób nigdy nie udało się wejść do środka. O tym co spotkało jej córkę, pani Marlena dowiedziała się dopiero na policji oglądając nagrania i zdjęcia zrobione przez opiekunkę. Teraz pani Marlena stara się nie rozstawać z Oliwią. Przy opiece nad dzieckiem pomaga jej matka, czasem zabiera też córkę ze sobą do pracy. Tydzień po zamknięciu żłobka odebrała zabezpieczone przez policjantów w żłobku rzeczy dziewczynki. To był kolejny szok. - Mleko, które zostawiłam w żłobku w maju było nawet nie otworzone. Ona musiała je pić, bo ma skazę białkową i oni o tym wiedzieli. Nie mam pojęcia co w takim razie jadła tam moja córka – mówi Marlena Stępień, matka Oliwii. Naszym reporterom nie udało się porozmawiać z właścicielami żłobka. Zaczarowana Kraina Puchatka to trzecia ich placówka. Nie wiadomo, czy opiekunki w innych punktach też wiązały i karmiły dzieci na siłę. Dotarliśmy do osoby, która była na stażu w innej placówce tych właścicieli. - Nie były prowadzone żadne zabawy z tymi dziećmi. Miały być lekcje angielskiego, muzykoterapia, tysiące różnych rzeczy było opowiadanych rodzicom, ale nic takiego nie miało miejsca – mówi anonimowo była stażystka w punkcie przedszkolno – żłobkowym. Sylwia Ł. i jej siostra Magdalena Ł. mają dozór policyjny i zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad podopiecznymi. Prokuratura wciąż czeka na zgłoszenia innych opiekunek, które pracowały w placówkach sióstr.

podziel się:

Pozostałe wiadomości