Cierpienie lisów na fermie

TVN UWAGA! 154945
Wielbiciele naturalnych futer z reguły nie wiedzą jak wygląda hodowla zwierząt. Dziś w UWADZE! wstrząsający reportaż o lisiej fermie. Działacze Fundacji „VIVA!”, ruszyli na pomoc okropnie okaleczonemu zwierzęciu. To, co zobaczyli na miejscu, przerosło ich najśmielsze oczekiwania...

- Otrzymaliśmy informację, że na jednej z ferm jest list, który zamiast łapy ma otwartą kość, łapę ma całkowicie wyjedzoną. Jest pozbawiony opieki weterynaryjnej. Podobno bardzo piszczał z bólu. Jeżeli ten list jeszcze tam jest, to zrobimy wszystko, aby go uratować i wrócić z nim do Warszawy - mówi Katarzyna Topczewska, adwokat.

Gdy miłośnicy zwierząt dojechali do miejscowości Brzóski w woj. podlaskim, okazało się, że stojąca dotąd przy płocie fermy klatka z okaleczonym lisem zniknęła. Działacze Fundacji „VIVA!” postanowili zapytać o jego los właściciela hodowli. To, co zobaczyli na terenie fermy, przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Na posesji leżała góra zwłok, które nie były zutylizowane. W pomieszczeniach było dużo krwi. Właściciel fermy pojawił się na miejscu po kilkunastu minutach. Policjanci wezwali na fermę lekarzy z powiatowej inspekcji weterynaryjnej.

- Stwierdziliśmy, że ferma wymaga kontroli. Wszczynamy postępowanie kontrolne. Jedna sprawa zostało od razu stwierdzona. Nasza reakcja była taka, że natychmiast wezwaliśmy odpowiedni środek transportu, który zabezpieczył te odpady i wywiózł do zakładu utylizacyjnego. Powinien to zrobić właściciel. Ferma była kontrolowana na początku rok. Niestety, właściciel jest o niej uprzedzany - mówi Sławomir Wołejko Powiatowy Inspektor Weterynarii w Wysokiem Mazowieckiem.

- Mnie osobiście jest najbardziej przykro, że spóźniliśmy się z pomocą. To zwierzę w potwornych bólach i mękach czekało nie wiadomo jak długo, na to, że zostało i tak ubite – mówi Monika bukowska, Fundacja „Viva!”.

Ubój na fermie lisów pod Wysokim Mazowieckim skończył się jeszcze w grudniu. Inspektor weterynarii zapewnia, że do końca jego trwania pilnował, by właściciel przestrzegał prawa, a za wcześniejsze złamanie przepisów sanitarnych ukarał go 500 pln grzywną. Z kolei policja prowadzi postępowanie w sprawie narażenia przez właściciela fermy okaleczonego lisa na niepotrzebne cierpienie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości