- Na miejsce dojechałem około 8:30. Było już tam pięć radiowozów i dwie karetki – opowiada Łukasz Bobek, dziennikarz Gazety Krakowskiej.
- Zauważyliśmy mężczyznę siedzącego za kratami w radiowozie. Zachowywał się irracjonalnie. Raz się śmiał, po chwili całkowicie milczał. Później podeszli do niego policjanci i zaczął przeklinać. Krzyczał, że mają go wypuścić, że nie wiedzą kim on jest, że za chwilę będą musieli klęczeć i leżeć pod jego stopami – przywołuje Tomasz Mateusiak, dziennikarz Onet Wiadomości.
O tym, co się wydarzyło dziennikarzom opowiedzieli turyści, którzy nocowali w pensjonacie.
- Mówili, że ten pan, który został zatrzymany przez policję – 45-latek przyjechał dzień wcześniej, z trójką dzieci – trzema synami. Na jedną noc. Podobno mężczyzna źle się zachowywał, że wyglądało jakby miał depresję. Jego najmłodsze dziecko było bardzo nerwowe, płakało, że zachowywało się histerycznie – opowiada Łukasz Bobek.
45-latek wraz z rodziną wielokrotnie odwiedzał pensjonat w Białym Dunajcu. Rodzina była stałym gościem w obiekcie, trójka chłopców bardzo dobrze się czuła w towarzystwie właścicielki, mówiła do niej ciociu.
Co wydarzyło się w Białym Dunajcu?
Relacja z feralnego poranka jest wstrząsająca.
- On zszedł z dziećmi rano na śniadanie. Zjadł je, choć on był cały czas wyłączony, nieobecny. Właścicielka spytała czemu starszy syn nie zszedł na śniadanie, wzruszył tylko ramionami. I to już jej dało do myślenia, że coś się mogło stać – mówi Tomasz Mateusiak.
- Ojciec wtedy pobiegł do pokoju, właścicielka pobiegła za nim. Poprosiła 45-latka, żeby dał jej klucze i zobaczyła, że ktoś pod kocem leży w łóżku. Wówczas poprosiła innego turystę, żeby wszedł z nią, bo się bała. Podnieśli koc czy kołdrę i tam było ciało – mówi Łukasz Bobek.
- Ratownicy mówili, że jak weszli i zastali już go martwego… mówili, że był martwy od dłuższego czasu. To był makabryczny opis, ratownicy mówili, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli. Wyglądało na to, że on się pastwił – mówi Tomasz Mateusiak.
Kim jest zatrzymany 45-latek?
Zatrzymany przez policję 45-latek to Piotr W., przedsiębiorca z Siedlec. Pół roku temu zmarła na raka jego żona. Po śmierci kobiety rodzina została objęta opieką przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.
- Babcia chłopców została ustanowiona tymczasową rodziną zastępczą. Ale ojciec nie był pozbawiony praw rodzicielskich. Wszystko wskazuje na to, że były tam problemy psychiczne – mówi Adam Kowalczuk z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Siedlcach.
Babcia mieszkała z dziećmi i ich ojcem w Siedlcach. Zachowanie mężczyzny miało w ostatnim czasie nie budzić wątpliwości. Babcia chciała, aby pełna opieka nad chłopcami wróciła do ojca. Ośrodek pomocy rodzinie wnioskował jednak, aby przed podjęciem decyzji przez sąd ojca zbadał biegły psychiatra.
- Mam nadzieję, że młodsi chłopcy nie widzieli, jak ojciec zabija ich brata, ani nie widzieli zwłok. Dla dorosłego to straszny widok, a co dopiero dla dziecka – mówi Tomasz Mateusiak.
Nocą, kiedy prawdopodobnie doszło do morderstwa, mężczyzna zajął samowolnie jeden z wolnych pokojów w pensjonacie. Przeniósł się do niego razem z młodszymi synami. Po tym jak odkryto ciało ich brata, chłopcy trafili pod opiekę psychologa i pracowników pomocy społecznej w pobliskiej szkole podstawowej.
- Wiem na pewno i to jest pozytywna informacja, że dwaj młodsi synowie, którzy przeżyli tragedię, nie będą sami, bo jadą po nich dziadkowie, którzy się nimi zaopiekują – mówi Tomasz Mateusiak.
Mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa. Został aresztowany na trzy miesiące. Trafi na obserwację, gdzie zbadają go biegli psychiatrzy. Ośrodek pomocy rodzinie zadeklarował pomoc i wsparcie dla rodziny. Młodsi synowie są już w domu razem z babcią.
Autor: wg
Reporter: Maciej Dopierała