Chora matczyna miłość

Rodzina siedemnaście lat trzymała Andrzeja w zamknięciu. Gdy trafił do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Załuczu koło Lublina, miał zdeformowany kręgosłup i zanik mięśni - prawie nie chodził. Pracownicy ośrodka powoli przywracali go życiu.

Dziesięć miesięcy temu Andrzej został odebrany rodzinie i przymusowo umieszczony w ośrodku dla dzieci upośledzonych. Teraz, gdy jest już dorosły, sąd musi zadecydować, komu zostanie przyznana opieka nad nim. - Kiedy Andrzej przyjechał do naszego ośrodka, nie umiał wejść po schodach – mówi Jan Wasilewicz, kierownik internatu Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Załuczu, do którego trafił chłopiec po odebraniu go rodzicom. – Wszedł na górę na czworakach. Bał się wszystkich, nie chciał mówić. Potem okazało się, że w ogóle nie potrafi mówić. Andrzej wraz z rodzicami mieszkał w Stasinie koło Lublina. Nikt z sąsiadów nie widywał chłopca. W końcu ktoś zainteresował się jego losem. Pracownicy służb socjalnych znaleźli w mieszkaniu wychudzonego, niepotrafiącego chodzić, potwornie zaniedbanego człowieka - 17-latek ważył 46 kg! - Między Andrzejem, jakiego widziałam zaraz po odebraniu rodzicom i tym, jaki jest teraz, istnieje kolosalna różnica – mówi Katarzyna Piaseczna, dziennikarka ”Dziennika Wschodniego”. – Nie boi się, zaczyna mówić po swojemu. Na apel ośrodka w Załuczu, Andrzej dostał dużo porządnych ubrań. Uwielbia się przebierać – potrafi zmienić odzież kilka razy dziennie. Wielką radość sprawia mu oglądanie telewizji. Na początku myślał, że telewizor to okno i starał się zajrzeć w ekran, żeby zobaczyć, co widać dalej. Chodzi już całkiem pewnie, problemy ma jeszcze ze schodami. Rodzina chce odzyskać Andrzeja. Przed sądem toczy się rozprawa, która zadecyduje, czy po wakacjach chłopiec wróci do ośrodka. Zgodnie z prawem mógłby tam przebywać do 23 roku życia. To jednak zależy od sądu. Na rozprawach towarzyszy mu babcia. Matka ma ograniczone prawa rodzicielskie z powodu lekkiego upośledzenia umysłowego. - Miłość, którą kochają Andrzeja jest chora – mówi Katarzyna Piaseczna. – Jego matka traktuje go jak przytulankę: chce go z powrotem, bo nie ma się do kogo przytulić, nie może zasnąć nie mając go przy boku, nie ma kogo ubierać. - Powrót Andrzeja do domu zaprzepaściłby całą żmudną pracę nad nim – mówi Jan Wasilewicz. – W ośrodku nauczył się wiele. Gdyby wrócił do domu, jego życie znów by się przerwało.

podziel się:

Pozostałe wiadomości