Przerażające sceny rozgrywały się we wtorkowy wieczór na jednym z warszawskich osiedli. - Policjanci otrzymali telefon informujący o awanturze rodzinnej. Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że zza drzwi mieszkania dobiega płacz dziecka. Mężczyzna groził, że wysadzi blok w powietrze – mówi Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji. Mężczyzna groził także, że wyrzuci przez okno swojego syna, a następnie sam popełni samobójstwo. Policyjne negocjacje nie przynosiły efektu. - Mężczyzna stał na balkonie. Istniało realne zagrożenie. Trzeba było szybko i zdecydowanie zareagować. Mężczyzna nie chciał oddać dziecka, więc policjanci musieli je wyrwać siłą – dodaje Kędzierzawska. Dlaczego 48-letni ojciec był gotowy odebrać życie dziecku i sobie? Jak powiedziała żona mężczyzny, tego dnia doszło w domu do awantury. - Wcześniej wymachiwał nożem. Później, gdy karmiłam dziecko piersią, zaczął na mnie pluć. Pierwszy raz się zdarzyło, że podniósł na mnie rękę – opowiada Monika Kleszczyńska. Kobieta chciała uratować dzieci. Z młodszym półtoramiesięcznym uciekła do rodziców. Starsze zostało z ojcem w domu. Gdy poszła o wszystkim poinformować policję, dowiedziała się o trwającym w jej domu dramacie. Wszystko wskazuje na to, że przyczyną agresji mężczyzny był alkohol. Po obezwładnieniu spędził noc w izbie wytrzeźwień. Nie potrafi logicznie wytłumaczyć tego, co się stało. - Nie chciałem zabić ani dziecka, ani sienie. Chodziło zupełnie o coś innego. Chciałem się ratować. Ktoś straszył, że nam życie odbierze – mówi.