Przemysław Pęczak, z wykształcenia elektryk, przez kilka lat społecznie forsował w Łodzi swoje pomysły na poprawę kursowania autobusów i tramwajów. Przekonywał dziennikarzy, pisał skargi i podania do wszystkich możliwych urzędów i służb. - Kiedyś na dyżur przyszedł do mnie pasjonat. Powiedział, że zmieniłby kursowanie tramwaju, bo to go lepiej skoordynuje z innymi tramwajami i autobusami. Opowiadał o tym z pasją. Zleciłem sprawdzenie tych zmian i okazało się, że miał rację – mówi Krzysztof Kwiatkowski, wiceminister sprawiedliwości, były wiceprezydent Zgierza. Władze miasta doceniły społecznika i zaproponowały mu pracę w Zarządzie Dróg. Pęczak się zgodził. Został urzędnikiem odpowiedzialnym za kontrolę autobusów i tramwajów. - On nie traktuje swojej pracy jako pracy, ale jako misję – przyznaje Monika Gałązka, była dziennikarka Gazety Wyborczej w Łodzi. Efekty pracy urzędnika Pęczaka były widoczne. Tramwaje i autobusy wyjeżdżały do miasta czyste, jeździły też niemal punktualnie. - Początkowo urzędnicy postrzegali mnie jako dziwaka, człowieka upierdliwego. Ale z upływem czasu zaczęliśmy się do siebie zbliżać – przyznaje Przemysław Pęczak. Tymczasem Pęczakowi postawiono kolejne zadanie. Przeniesiono go do nowego wydziału zajmującego się czystością ulic. Tu również urzędnik znalazł nieszablonowy sposób na pomoc mieszkańcom. - Założył sam forum, gdzie przedstawił się, podał swój numer telefonu, powiedział czym się zajmuje i poprosił ludzi, żeby zgłaszali mu, gdzie w mieście jest brudno – dodaje Monika Gałązka. W marcu urzędnik Pęczak przygotował konkurs ofert na czyszczenie Piotrkowskiej - reprezentacyjnej ulicy Łodzi. Zgłosiły się dwie firmy. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania proponowała mycie ulicy za 100 tys. złotych. Prywatna francuska firma chciała blisko połowę mniej i oferowała czyszczenie profesjonalną maszyną. Rok wcześniej pokazała swoje możliwości myjąc do czysta Piotrkowską w darmowym pokazie. Ku zdziwieniu Pęczaka, dyrektor Zarządu Dróg wybrał mniej korzystną ofertę MPO. - Metodą, którą zaproponowało MPO, nie dało usunąć się plam z tłuszczu. Szedł człowiek ze szlaufem, polewał chodnik, następnie szedł szpaler pracowników, którzy chaotycznie zmiatali chodnik. Efektu nie było żadnego A tu chodziło o umycie chodników i jezdni z plam, z substancji ropopochodnych, tłuszczy – mówi Pęczka. Kiedy Pęczak uznał, że jego szefowie z niewyjaśnionych przyczyn wybrali ofertę droższą i gorszą, poszedł na policję. Sprawą zajęła się prokuratura. - Zawiadamiający wskazał, że w jego ocenie doszło do popełnienia przestępstwa, polegającego na wybraniu oferty mniej korzystnej. Pozyskaliśmy bardzo obszerny materiał dowodowy. Jest to przede wszystkim dokumentacja zabezpieczona w Zarządzie Dróg i Transportu w Łodzi, w Urzędzie Miasta a także w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania. Dokonane ustalenie wskazują na uzasadnione podejrzenie dokonania przestępstwa – powiedział Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Efektem uczciwości Przemysława Pęczaka była groźba zwolnienie go z pracy. - Po tym zdarzeniu, które rzutuje na moją oceną pana Pęczaka, nie widzę możliwości współpracy. Każdy pracodawca nie chciałby mieć takiego pracownika – stwierdził Paweł Bińczyk, dyrektor Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi. Sprawa urzędnika Pęczaka wywołała w mieście burzę. W jego obronie stanęli łódzcy radni - niezależnie od partyjnych barw. - Teraz odpowiedzialnością Rady Miejskiej w Łodzi jest wsparcie pana Pęczaka w tej trudnej sytuacji – powiedział Bartosz Domaszewicz, łódzki radny Platformy Obywatelskiej. - Stoimy murem za urzędnikiem, który nie bał się i ujawnił to, co było Zarządzie Dróg i Transportu – dodaje Dariusz Joński, łódzki radny Klubu Lewicy. W rezultacie prezydent Łodzi odwołał ze stanowiska dyrektora, który chciał wyrzucić z pracy urzędnika. Miejmy nadzieję, że Przemysław Pęczak dalej będzie kontynuował swoją misję.