Były prezydent Zabrza skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo

Po ponad dwuletnim procesie katowicki sąd okręgowy skazał we dziś byłego prezydenta Zabrza Jerzego G. na 25 lat więzienia za zabójstwo wierzyciela. Według oskarżenia Lech F. zginął, bo G. nie był w stanie zwrócić mu wynoszącego kilkaset tysięcy złotych długu.

Prawie pięć lat temu w lesie grzybiarz odnalazł zwłoki zamordowanego mężczyzny. Ciało nosiło ślady tortur a ofiarę pozbawiono życia ciosami noża. Zamordowanym był 34 letni znajomy Jerzego Gołubowicza. Zgodnie z prawomocnym wyrokiem sądu prezydent był mu winny ćwierć miliona złotych. Razem z kilkuletnimi odsetkami wartość zobowiązania w 2008 roku osiągnęła kwotę miliona złotych.Po roku śledztwa prokuratura oskarżyła pięć osób. Głównym oskarżonym jest Jerzy Gołubowicz, były prezydent Zabrza. To on miał wynająć napastników i przyprowadzić do lasu ofiarę. Jerzy Gołubowicz, który udzielił dziennikarzowi Uwagi jedynego wywiadu nie przyznaje się do winy. Zgodził się na upublicznienie swojego wizerunku oraz imienia i nazwiska.Jerzy Gołubowicz twierdzi, że pożyczył 25 tys. zł. Pieniądze były przeznaczone na remont domu. Jednak kwota 25 tysięcy to wersja Jerzego Gołubowicza. Jego wierzyciel dysponował podpisaną przez prezydenta umową, w której wpisano dziesięć razy większą kwotę. Prezydent Zabrza przez lata tłumaczył, że zaufał synowi wspólniczki w interesach i podpisał dokument, na którym nie było wpisanej kwoty pożyczki.- Sądzę, że to może być motyw, ale ja go nie zamordowałem. Nie zrobiłem mu krzywdy. Nie byłem z nim po imieniu. Znałem go tak, jak się zna sąsiada. Znałem go jako syna mojej wspólniczki, z którą prowadziłem księgarnię. Moim jedynym i wielkim błędem było moje zaufanie. To zaufanie doprowadziło do tego, że jestem bankrutem - mówi Jerzy Gołubowicz.Sprawę pożyczki prezydenta Zabrza szeroko relacjonowały lokalne media. Z ich tekstów wynika, że Gołubowicz zarzucał wierzycielowi oszustwo. Robił też wszystko, aby przeciągnąć proces w sprawie zwrotu długu. Wystarczyło jednak stwierdzenie autentyczności podpisu i sądu uznał wersję Lecha F. O nim samym niewiele można powiedzieć. Rodzina nie zgodziła się na rozmowę. Dziennikarze opisywali go jako odludka bez stałego źródła dochodu.- Był bardzo skryty, miał regularny tryb życia, wręcz pedantyczny - twierdzi Marzena Piechowicz Gruda, Nowiny Zabrzańskie.Lech F. oddał sprawę do komornika. Ten przystąpił do egzekucji długu. Dom miał zostać zlicytowany.- Dom stał się własnością pana F. Było wiadomo, że dom będzie licytowany i że pan F. zabierze pieniądze, które pozostaną po odliczeniu kredytu, który wzięliśmy na remont. Przez całe życie wkładaliśmy pieniądze w mury, bo chcieliśmy zostawić to w takim stanie córce, żeby nie musiała nic robić przy tym – tłumaczy Renata Gołubowicz, żona Jerzego Gołubowicza.W międzyczasie Jerzy Gołubowicz zaczął pomagać Lechowi F. w napisaniu doktoratu. Jeździł z nim do lasów. Prokuratura twierdzi, że w ten sposób oskarżony oswajał ofiarę z lasem i już wtedy planował morderstwo.- To była dla mnie szansa. Złożył mi ofertę: jeśli pomogę mu w pisaniu doktoratu, to on zapomni o zadłużeniu – opowiada Jerzy Gołubowicz.Doktorat nie został nigdzie zgłoszony. W niedziele w dniu zabójstwa Jerzy Gołubowicz wyjechał z domu przed południem. Żonie powiedział, że jedzie fotografować skutki trąby powietrznej jaka dzień wcześniej przeszła nad opolszczyzną. Potem jak twierdzi pojechał do domu córki posprzątać jej mieszkanie.- Jedyna osobą, która może potwierdzić, że tu był jest córka, która przywiozła mu obiad - mówi Renata Gołubowicz, żona Jerzego Gołubowicza.W akcie oskarżenia prokurator ujawnił, że w dniu zabójstwa Jerzy Gołubowicz kontaktował się z Lechem F. Dzwonił również do mężczyzny, który potwierdził w prokuraturze, że na polecenie Gołubowicza wynajął ludzi i zorganizował zasadzkę w wymysłowskim lesie.Zobacz reportaże UWAGI! na ten temat:Były prezydent Zabrza: nie zamordowałem!Spokojny, szanowany naukowiec, czy bezwzględny zabójca?

podziel się:

Pozostałe wiadomości