- Z kolegami czułem się lepiej niż w domu, mogłem z nimi porozmawiać, a w domu były kłótnie, sprzedaż alkoholu – mówi Daniel Rosa. – Kradłem i piłem, bo to były jedyne rzeczy, za które koledzy mnie doceniali. Gdyby tak było dalej, byłbym teraz w poprawczaku albo w więzieniu, jak większość kolegów. Pewnego dnia, sześć lat temu na dworcu w rodzinnym Kutnie Daniel spotkał Piotra. Mężczyzna zainteresował się wałęsającym się po peronie chłopcem. - Kiedy zobaczyłem go, to zobaczyłem siebie - biedną, zagubioną istotę – mówi Piotr Stępniak. – Ściemniał, że klasa poszła do parku, a on nie lubi tam chodzić. Opowiedziałem mu o swoim życiu, o tym, jak czyniłem zło, i o tym, że kiedyś ktoś stanął na mojej drodze i powiedział, że jest jeszcze nadzieja. Piotr zaprosił Daniela do siebie, do Odolanowa, by spędził w jego domu wakacje. Matka chłopca wyraziła zgodę i Daniel zamieszkał z Piotrem. Po wakacjach nie wrócił już do Kutna. Został u Piotra sześć lat. - Gdy myślę o domu, to o tym, który dał mi Piotr – mówi Daniel. – Dostałem tam miłość i ciepło. Mówię na Piotra wujo, bo tak ustaliliśmy, ale dla mnie on jest prawdziwym ojcem. Piotr Stępniak nigdy nie wychowywał dzieci. Ponad 20 lat spędził w więzieniu, odbywał kary za działalność w zorganizowanej grupie przestępczej, między innymi za handel bronią i narkotykami oraz żywym towarem. Znaczny wpływ na jego metamorfozę, podobnie jak na przemianę Daniela miała wiara. Piotr prowadzi teraz lekcje wychowawcze w więzieniach i szkołach. Często na takie spotkania zabiera Daniela. Daniel usamodzielnił się, zamieszkał w Zgorzelcu. Uczy się i pracuje. Zamierza studiować informatykę i założyć taką rodzinę, jaką znalazł w domu Piotra. Pogodził się z matką i odwiedza ją w Kutnie.