Była pracownica domu opieki opowiada o tym, co miało dziać się w placówce

TVN UWAGA! 5363837
TVN UWAGA! 352737
Cierpiąca na alzheimera pani Wiesława od roku przebywa w prywatnym domu opieki pod Warszawą. I od roku właścicielka tej placówki nie dopuszcza do kontaktu rodziny z 91-latką. Po naszym pierwszym reportażu zgłosiła się do nas była pracownica ośrodka.

Rok temu 91-latka została w dobrej wierze umieszczona w prywatnym domu opieki pod Warszawą. Zrobił to jej ciężko chory syn, który niedługo potem zmarł. Od tego czasu właścicielka domu opieki pod różnymi pretekstami nie dopuszcza do kontaktu starszej pani z jej rodziną. Najbliżsi krewni nie wiedzą nic o obecnym stanie zdrowia pani Wiesławy, ani o warunkach, w jakich przebywa.

Zobacz pierwszy reportaż>

Mimo że rodzina pani Wiesławy jest w posiadaniu jej dowodu osobistego, to jednak pół roku temu, w drodze umowy dożywocia, doszło do przeniesienia prawa własności mieszkania pani Wiesławy na właścicielkę domu opieki.

- To mieszkanie jest warte około milion złotych. Ciocia miała też około 400 tys. złotych oszczędności – mówi jedna z krewnych 91-latki.

Była pracownica

Po reportażu Uwagi! o sprawie pani Wiesławy z naszą redakcją skontaktowała się była pracownica domu opieki. Zgodziła się na nagranie rozmowy telefonicznej.

- Kiedyś była taka sytuacja, że pani … kazała nocnej zmianie uczyć panią Wiesławę podpisu, swojego podpisu. Żeby dobrze się podpisywała, imię i nazwisko – opowiada kobieta i dodaje: - Koleżanka opowiadała mi, że pani R. kazała jej przygotować panią Wiesławę, bo będzie fotograf. Bielutka koszula, elegancka spódnica, wszystko ładnie, żeby ładnie wyglądała. Fotograf zrobił jej zdjęcia do dowodu. Po to, żeby mogła przypisać, chociażby, mieszkanie i po to, żeby mogła przykładowo, jechać z panią Wiesławą i pobierać sobie pieniądze z konta.

Zapytaliśmy byłą pracownicę placówki, czy pani Wiesława w ogóle zdaje sobie sprawę, że jest w domu opieki?

- Moim zdaniem nie. Jedna z opiekunek, kiedyś weszła do niej ze śniadaniem i jej powiedziała: „Nie przeszkadzaj mi, bo jestem teraz na wczasach” - przywołuje.

Poprawa stanu zdrowia?

Na rozmowę z nami zgodził się także znany muzyk Kuba Sienkiewicz, który jest jednocześnie praktykującym od ponad 30 lat lekarzem neurologiem. Dwa lata temu zdiagnozował on u pani Wiesławy chorobę Alzheimera. W zeszłym roku sporządził opinię, w której stwierdził, że jego zdaniem, ze względu na swoją chorobę, pani Wiesława nie jest w stanie podejmować żadnych czynności prawnych.

- Choroba Alzhaimera, czy kilka innych podobnych jednostek chorobowych do tego schorzenia, ma przebieg nieuchronnie postępujący. Rokowanie, co do wyleczenia, jest złe, to znaczy, że są to zaburzenia nieuleczalne. Nie ma takiej możliwości, żeby stan osoby z takich schorzeniem się poprawił – przekonuje lekarz.

Czy zatem jest możliwe, by pani Wiesława z pełną świadomością podpisała jakikolwiek dokument?

- Osoba z takimi zaburzeniami poznawczymi, czyli z otępieniem, nie jest w stanie rozumieć dokumentów o charakterze notarialnym, prawnym. Tacy pacjenci nie mogą świadomie podejmować takich decyzji – podkreśla dr n. med. Jakub Sienkiewicz.

Zupełnie inne zdanie na temat zdrowia pani Wiesławy ma współpracująca z domem opieki lekarka - dermatolog i geriatra.

- Nie będę komentowała, co stwierdził lekarz neurolog, ja wiem co ja stwierdziłam – oświadczyła kobieta. I dodała: - [Pani Wiesława jest – red.] w pełni władz umysłowych dotyczących jej osoby. Na pewno.

Po chwili zaznaczyła, że nie będzie się wypowiadać na temat pani Wiesławy.

Zaskakującym jest, że ta sama lekarka była też obecna podczas wymiany zamków w mieszkaniu starszej pani przejętym przez właścicielkę domu opieki.

- Nie będę tego komentowała, w prokuraturze powiem, jak to było – stwierdziła.

„Do każdego pacjenta podchodzimy indywidualnie”

Była pracownica domu opieki przekazała nam zdjęcia mające jej zdaniem pokazywać prawdziwe warunki panujące w placówce.

- Ludzie nie mają dobranych tam odpowiednich leków. Nie są świadomi i nie myślą, co robią i na przykład rozbierają się. Tam jest za mało opiekunek, na dwadzieścia osób jest jedna - przekonuje.

Jakie informacje o warunkach panujących w tym domu opieki otrzymują rodziny szukające miejsca dla swoich bliskich? Aby to sprawdzić, nasza reporterka wcieliła się w krewną osoby potrzebującej całodobowej opieki. Powiedziała w ośrodku, że jej ciocia ma alzheimera.

- A to my mamy właśnie panie opiekunki, które prowadzą przez całą dobę za rączkę. Nic nie trzeba pamiętać, one przypominają – oświadczyła kobieta, która powiedziała, że zastępuje szefową.

- Ośrodek jest przygotowany na takie przypadki. Do każdego pacjenta podchodzimy indywidualnie. Jeśli chodzi o odwiedziny, to mamy dwa pokoiki odwiedzin, natomiast latem jest na zewnątrz altanka - dodała.

Wbrew takim zapewnieniom, okazuje się, że z odwiedzinami w domu opieki mają problem nawet kontrolerzy z urzędu wojewódzkiego sprawującego nadzór nad tego typu placówkami.

- Kontrolerzy chcieli wejść na kontrolę, jednak nie zostali od razu wpuszczeni. Kontrola musiała odbyć się w asyście policji. Była to kontrola doraźna w zakresie ograniczania kontaktu osób przebywających w placówce z rodzinami. Na miejscu okazało się, że rzeczywiście są nieprawidłowości, które zostały odnotowane w protokole pokontrolnym - relacjonuje Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.

Na rozmowę z nami zgodził się pan Mirosław, który przez rok przebywał w tym domu opieki. Mężczyźnie pokazaliśmy zdjęcia, które mają przedstawiać jednego z pensjonariuszy domu opieki pogryzionego przez pluskwy.

- Miałem podobnie. Pogryzione plecy, nogi i ręce. W wielu przypadkach widziałem starsze osoby nago ułożone na łóżkach. To koszmarny widok – mówi mężczyzna.

Mimo kontroli przeprowadzonej przed urząd wojewódzki, krewni pani Wiesławy wciąż nie mogą jej odwiedzać.

- Nie wiem, co my mamy jeszcze zrobić, do jakich urzędów się zwrócić i do kogo pisać. Kogo prosić, by ciocię natychmiast stamtąd zabrać – mówi Beata Sikorska-Dutka, bratanica pani Wiesławy.

„Taksówka przywoziła alkohol”

Była pracownica domu opieki przekazała nam również nagranie mające przedstawiać kucharkę i jedną z opiekunek w kuchni placówki. Kobiety tańczą, widać butelki.

- Na nagraniu jest pani Alicja, opiekunka – potwierdza pan Mirosław.

- Te panie były nietrzeźwe wtedy w pracy. Na zegarze widać, że jest po 9. Nalane są zupy mleczne, porozlewane zresztą. One były już w takim stanie rano. Nieraz była taka sytuacja, że przyjeżdżała taksówka i przywoziła alkohol tym paniom – mówi była pracownica placówki.

- Pewnej nocy spadłem z łóżka. Leżąc na podłodze, wołałem opiekunkę. Nikt się nie pojawiał, więc zadzwoniłem na 112. I jakoś te opiekunki to usłyszały i nagle pojawiły się w pokoju i wciągnęły mnie na łóżko. Mimo to policja pojawiła się po jakimś czasie. Przyszedł policjant i powiedziałem mu, że nikt do mnie nie przychodził, a ja leżałem na podłodze i nie miałem innego wyjścia – opowiada pan Mirosław.

- Pewne niedociągnięcia zostały stwierdzone. W tej placówce jest za mało personelu opiekuńczego – przyznaje Ewa Filipowicz.

Rzeczniczce wojewody pokazaliśmy zdjęcia, które wcześniej otrzymaliśmy.

- Będziemy ściśle monitorować, to, co tam się dzieje i każdy sygnał będzie sprawdzony – zapewnia Filipowicz.

Staraliśmy się uzyskać stanowisko właścicielki domu opieki. Do spotkania nie doszło, natomiast redakcja Uwagi! otrzymała pismo adwokata reprezentującego właścicielkę placówki. Czytamy w nim między innymi, że pani Wiesława nie cierpi na chorobę Alzheimera, a jej mieszkanie nie jest warte milion złotych. Zdziwienie właścicielki domu opieki budzi informacja o posiadanych przez nas zdjęciach obrazujących złe warunki w prowadzonej przez nią placówce. Jej zdaniem liczne kontrole miały nie wykazywać jakichkolwiek uchybień.

- W tym domu opieki można domniemywać, że dzieją się rzeczy straszne, dlatego wszyscy robią wszystko, żeby tego domu opieki nie pokazywać osobom trzecim, nawet rodzinom i żeby uniemożliwić faktyczną kontrolę w tym miejscu – kwituje mec. Marta Lech, pełnomocnik rodziny pani Wiesławy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości