O tym, jak popełniona została zbrodnia w Korszach, mówić nie chce nawet prokurator. - Z uwagi na drastyczne okoliczności, na dobro ofiary, nie będę się wypowiadał - mówi Tomasz Niesłuchowski z prokuratury rejonowej w Kętrzynie i dodaje, że nie widzi motywu, jaki mógłby pchnąć do zbrodni podejrzanego. - To byli koledzy, znajomi - mówi w rozmowie z dziennikarzem UWAGI!. Sekcja zwłok zamordowanego Adama R. wykazała, że przyczyną śmierci były ciosy zadane w głowę.
Typ samotnika
Adam R. pochodził z niewielkiej wioski Karszewo. Kilka lat temu rozstał się z żoną i prawdopodobnie z tego powodu popadł w depresję, która zakończyła się kilkumiesięcznym pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Po wyjściu ze szpitala zamieszkał w Korszach.
- Nie sprawiał żadnych kłopotów, był typem samotnika - mówi Jan Zając, sąsiad zamordowanego mężczyzny. Jak jednak wspomina, zamordowany kilka dni temu mężczyzna od zeszłego roku organizował imprezy, na które przychodzili "różni ludzie o podobnych zainteresowaniach". Wśród znajomych, którzy odwiedzali Adama R. był - teraz podejrzany o morderstwo - Mirosław R. - mieszkaniec pobliskiej wsi Glitajny.
Groził rodzinie
- Rzadko rozmawialiśmy. On nie chciał z nami rozmawiać o swoich sprawach, problemach - mówi siostra podejrzanego o morderstwo. Jak dodaje, od mniej więcej trzech miesięcy jej brat bywał agresywny. - Był w Holandii, jeździł do pracy, później narozrabiał, tam go zamknęli - mówi. Mirosław R. odsiedział w Holandii wyrok za usiłowanie zabójstwa. Wrócił do Polski pod koniec ubiegłego roku i zamieszkał z rodziną. Po krótkim czasie wyprowadził się z domu do altanki na pobliskiej działce. Wtedy też zaczął nękać swoich najbliższych.
- Groził nam, że będzie nas wykańczał po kolei, że mamy sobie dołki pod sobą kopać - opowiada siostra podejrzanego o morderstwo i dodaje, że w czerwcu mężczyzna pobił matkę. Po wezwaniu policji mężczyzna został zabrany do szpitala w Węgorzewie na obserwację. - Wypuścili go, podpisał zgodę, że będzie się na wolności leczył - mówi kobieta.
"Ja się go bałam"
Po pobiciu matki Mirosław R. dostał prokuratorski zakaz zbliżania się do rodziny. To prawdopodobnie sprawiło, że swoją agresję zaczął kierować wobec mieszkańców wioski.
- Ja się go bałam. Jego wzrok, spojrzenie... Wiem, że ileś lat temu próbował kobietę zgwałcić, próbował podciąć komuś gardło. Ja takich osób się boję - mówi krewna zamordowanego mężczyzny.
- Ostatnio był niebezpieczny - mówi Tadeusz Woźniak, sołtys wsi Glitajny. - Z nożem chodził, jednej mieszkanki córkę zaczepił - dodaje i potwierdza, że od maja-czerwca można było zauważyć poważne zmiany w zachowaniu oraz że sam też bał się, że mężczyzna "w końcu wybuchnie i do czegoś dojdzie".
Jak twierdzi siostra Mirosława R., rodzina próbowała namówić go na leczenie, ale mężczyzna twierdzić miał stanowczo, że jest zdrowy.
Odwiedziny w Korszach
W ubiegły czwartek Mirosław R. pojechał do Korsz. Tam spotkał się ze znajomymi i postanowili odwiedzić Adama R.
Jak twierdzi Jan Zając, kilka godzin przed organizowaną przez siebie imprezą Mirosław R. przyszedł do niego i pytał, czy może pożyczyć żarówkę i patelnię. - Pożyczyłem mu tę patelnię, nie wiem, po co, na co - mówi. - Usłyszałem, że ktoś zwala się ze schodów, pomyślałem, że ktoś się nachlał - mówi Jan Zając i dodaje, że żadnych wrzasków nie było. Spać poszedł około godz. 22. Przed ósmą rano usłyszał zza ściany odgłosy zatrzymania podejrzanego.
Prokuratura postawiła Mirosławowi R. dwa zarzuty - zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i usiłowania zabójstwa. Kilka godzin przed tragedią próbował bowiem udusić jedną z mieszkanek Korsz. Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące. Prawdopodobnie trafi na obserwację psychiatryczną.